Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Nie je cebuli ani czosnku, żyje w zdrowiu 90 lat

06.12.2015 09:46 | 0 komentarzy | woj

90 lat temu w domu Grzesików w Budziskach przyszła na świat mała Małgorzata. Razem z szóstką rodzeństwa wychowywała się w domu przy ul. Głównej.

Nie je cebuli ani czosnku, żyje w zdrowiu 90 lat
Jubilatka w towarzystwie najbliższych. Od lewej: najmłodsza wnuczka Karolina, pani Małgosia, najstarsza córka Rozalia i zięć Marek, mąż najmłodszej córki.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Do szkoły podstawowej chodziła do Kuźni Raciborskiej. – W szkole lubiłam czytać a na przerwach bawić się w gonitwy – wspomina jubilatka, która okrągłe urodziny obchodziła 3 listopada. W ówczesnej, niemieckiej szkole dzieci najbardziej się bały nauczyciela Ligacza, zaś ich ulubieńcem był pan Heffe.

Małgosia po szkole miała jeszcze jedno ważne zadanie – zanieść tacie obiad. – Mama już na mnie czekała z koszykiem. Zanosiłam go tacie do betoniarni, która funkcjonowała obok cmentarza w Kuźni – wspomina. Rodzina Grzesików nie miała dużego gospodarstwa, jedna koza, kilka gęsi i świnia. To, i pracowitość rodziców, wystarczyło żeby w domu nie było głodu. Małgosia gdy była już nieco starsza pomagała w przedszkolu.

Okres wojny, która zaburzyła spokój w Budziskach nie pozostawił w pamięci Małgorzaty tragicznych wspomnień. – Wspólnie z bratem i kuzynostwem wyjechaliśmy wcześniej do Niemiec. Transport zapewniły nam ówczesne władze. Jechaliśmy przez Czechy do Norymbergi. Stamtąd odebrała nas ciotka. Po wojnie wróciłam pociągiem do domu – podsumowuje czas wojennej zawieruchy.

Ślub, mieszkanie, praca

Po wojnie Małgorzata znalazła pracę w tartaku. Codziennie wracając z pracy mijała Józefa Jureczkę, który pracował w nadleśnictwie i zagadywał ładną dziewczynę. Tak sobie wpadli w oko, że w 1952 r. wzięli ślub. – To było w styczniu. Wesele zrobiliśmy w domu. Poza rodziną było dwóch księży i organista – przywołuje w pamięci 90-latka. Młoda para wynajęła w Budziskach mieszkanie, w którym na świat przyszła piątka ich dzieci. Razem z nimi mieszkała jeszcze jedna z dwóch córek Józefa, z poprzedniego małżeństwa. Józef przed poznaniem Małgorzaty był wdowcem.

– Po urodzeniu dzieci zajęłam się domem. Gdy wszystkie podrosły, znów byłam aktywna. Pracowałam dorywczo jako sprzątaczka, później w oranżadowni za sklepem w Budziskach i w GS-ie. Józef pracował w skupie bydła, był tam klasyfikatorem – podaje. – W pracy miałam sporo wolnego czasu więc robiłam na drutach. Bardzo to lubiłam, a najbardziej lubiłam szyć swetry dla rodziny. Jak któreś dziecko podrosło, to się sweter pruło i z tej wełny sztrykowało nowy – dodaje.

Dom, wnuki i spokój

Jureczkowie wykorzystali okazję i w 1971 r. wzięli kredyt i kupili dom. – To było wielkie wydarzenie. Raty spłacaliśmy przez 20 lat, ale te ostatnie spłaty, z powodu dużej inflacji, były śmiesznie niskie – wyjaśnia jubilatka. O ile ówczesne wynagrodzenia liczyło się już w milionach to rata wynosiła kilkadziesiąt złotych. Po upadku komunizmu Józef otrzymał spóźnioną, lecz zasłużoną, rentę niemiecką. Dzięki niej małżonkowie poczuli druga młodość i zaczęli korzystać z życia. Jeździli do Zakopanego, nad morze i za granicę.

Kiedy mąż opuścił żonę zostawił ją na ziemi otoczoną liczną rodziną. Dziś pani Małgorzata cieszy się z 17 wnucząt i tyle samo prawnucząt. Mieszka razem ze swoją córką i jej rodziną. Cieszy się dobrym zdrowiem i pamięcią. – Mama cały czas jest aktywna. Czasem aż za bardzo, bo lubi chodzić do kotłowni choć prosimy żeby tam nie wchodziła – mówią dzieci 90-latki. Seniorka rodu poza paleniem w piecu lubi również prace na działce gdzie np. plewi trawę i dogląda królików. W domu pomaga w codziennych czynnościach. – Jak mi się nudzi to biorę szmatę i myję podłogi. Jak pan się zapowiedział, to też umyłam – mówi z satysfakcją. – Ten mój wiek to chyba zasługa dobrych genów – uśmiecha się pani Małgosia. – W życiu nie stosowałam żadnej wyszukanej diety. Chociaż od dzieciństwa nie lubię i nie jem cebuli i czosnku – zaznacza. Dodaje, że na Budziskach tak się po prostu żyje. Młodym radzi aby zachować spokój, bo w życiu nie warto się denerwować.

Z okazji 90. urodzin Małgorzata Jureczka obchodziła urodziny na hucznej imprezie u Wranika w Nędzy. Zjechała się tam niemal cała rodzina. Z życzeniami i upominkiem była też delegacja z urzędu miejskiego z burmistrzem Pawłem Machą na czele. Z kolei my jesteśmy umówieni z jubilatką na kolejną dawkę wspomnień, tym razem z okazji jej setnych urodzin.

(mar)