Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Siłaczka sióstr marianek z Domu św. Notburgi

07.03.2015 11:00 | 0 komentarzy | żet

Mundurowi przywożą zakonnicom chorego w kaftanie bezpieczeństwa, rozwiązują go i odjeżdżają. Tak działa „spychologia”.

Siłaczka sióstr marianek z Domu św. Notburgi
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Prowadzące Dom Pomocy Społecznej św. Notburgi siostry ze Zgromadzenia Maryi Niepokalanej na co dzień zmagają się z wieloma problemami, do których w ostatnim czasie dołączyły te nowego rodzaju – związane z pacjentami, ratownictwem medycznym i lekarzami psychiatrami.

Awantura o podawanie leków

Harmonijna współpraca sióstr marianek z raciborskim szpitalem i pogotowiem ratunkowym została w ostatnim czasie wystawiona na szwank. Jak wyjaśnia siostra dyrektor Stefania Seidel, w tym roku ratowniczki pogotowia medycznego dwukrotnie zrobiły siostrom „awanturę” o procedurę podawania pensjonariuszom DPS leków. – Jedna z ratowniczek medycznych zarzucała naszym opiekunkom, że podają pensjonariuszom leki, a nie mają do tego uprawnień – relacjonowała na ostatnim posiedzeniu powiatowej komisji zdrowia s. Stefania Seidel. „Ferment” był na tyle duży, że opiekunki przyszły do sióstr z płaczem.

W idealnym świecie pensjonariusze Domu Pomocy Społecznej św. Notburgi mieliby zapewnioną całodobową opiekę pielęgniarską. W realnym świecie takich możliwości po prostu nie ma – w DPS-ie pracuje 11 pielęgniarek i 52 opiekunki. Recepty na leki wystawiają odwiedzający pensjonariuszy DPS-u lekarze, następnie przywożone z apteki lekarstwa są przez pielęgniarki dzielone, po czym trafiają do imiennych koszyczków i pudełek. W ciągu dnia leki podawane są przez pielęgniarki, wieczorem lub w nocy – przez opiekunki, które jednak w żadnym wypadku nie uczestniczą w podziale leków. Taka jest procedura.

– Komentarze dotyczące sposobu organizacji jednostek nie mieszczą się w kompetencjach zespołu ratownictwa medycznego. Jest to działanie zupełnie nie na miejscu i tyle – krótko komentuje sprawę Ryszard Rudnik, dyrektor Szpitala Rejonowego w Raciborzu, obiecując poruszenie tematu podczas rozmowy z zespołem ratownictwa medycznego.

Brak lekarzy psychiatrów

O ile rozwiązanie opisanego wyżej problemu wydaje się proste i w przyszłości siostry oraz pracownice Domu Pomocy Społecznej św. Notburgi prawdopodobnie nie będą już pouczane przez pracowników zespołu ratownictwa medycznego, to na drugą sygnalizowaną przez siostrę Stefanię Seidel bolączkę raczej trudno będzie znaleźć lekarstwo. Problem dotyczy lekarzy psychiatrów, a w zasadzie ich niedostatku na lokalnym rynku.

Aktualnie pensjonariuszami, którzy wymagają tego rodzaju opieki lekarskiej zajmuje się dojeżdżający z Wodzisławia Śląskiego doktor Artur Wieczorek. – Chętnie do nas przyjeżdża, również na wezwania – relacjonowała radnym siostra dyrektor, jednak potrzeby DPS-u w tym względzie są coraz większe.  

Zdaniem radnego Marcelego Klimanka, problem będzie narastał. – Psychiatria jest niedoinwestowana od dziesięcioleci – wyjaśnił i dodał, że radni powiatowi nie będą w stanie pomóc siostrom w poszerzeniu dostępu do lekarzy psychiatrycznych, gdyż tych na rynku po prostu nie ma.

„Spychologia” ma się świetnie

Problem z bezpośrednim dostępem do lekarzy psychiatrów doskwiera siostrom mariankom tym bardziej, że coraz częściej zdarzają się przypadki „podrzucania” do DPS-u pensjonariuszy, którzy powinni być leczeni w szpitalach psychiatrycznych. – Przywożą nam takiego człowieka w kaftanie bezpieczeństwa, rozwiązują i my mamy sobie z tym radzić – informowała radnych dyrektor Domu Pomocy Społecznej św. Notburgi.

Tymczasem DPS przy placu Jagiełły w Raciborzu nie jest przystosowany do opieki nad osobami z tak poważnymi schorzeniami psychicznymi – oprócz braku bezpośredniego dostępu do opieki psychiatrycznej, placówka nie posiada okratowanych okien – prędzej czy później może więc dojść do tragedii, za którą odpowiedzialność mogą ponieść prowadzące DPS zakonnice.

Choć dowiezienie takiej osoby poprzedzone jest dostarczeniem stosownej dokumentacji, to ta często jest wybrakowana – niemalże normą jest ukrywanie poważnych schorzeń psychicznych, byle tylko siostry zgodziły się przyjąć chorego. – Często tak jest, że nie ujawnia się w niej całej prawdy, tak, by upchnąć gdzieś osobę – nie kryła działająca w stowarzyszeniu „Tęcza” radna Katarzyna Dutkiewicz, zajmująca się domem dla bezdomnych.

Zdaniem radnych Andrzeja Chroboczka i Marcelego Klimanka, siostry marianki muszą zebrać się na odwagę, aby w przyszłości w takich sytuacjach odmawiać przyjęcia chorego. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że siłaczka sióstr będzie trwać nadal.

Wojtek Żołneczko

Fot. Jerzy Oślizły