Wtorek, 16 kwietnia 2024

imieniny: Bernadetty, Cecyliana, Kseni

RSS

Kucharz kapitanem, więc syci idziemy na dno [FELIETON]

18.01.2022 19:00 | 9 komentarzy | art

Niedawno usłyszałem intrygującą ocenę tego co dzieje się z Europą. Otóż jej autor stwierdził, że jest ona - Europa - statkiem, który w zasadzie nie wiadomo dokąd płynie. Co w sumie jest nieważne, bo sternikiem tego statku został kucharz, a najważniejsze pytanie na pokładzie brzmi: "co będziemy jeść i pić?"

Kucharz kapitanem, więc syci idziemy na dno [FELIETON]
- Europa i szerzej cała cywilizacja zachodnia, odcinająca się od swoich korzeni może zatracić w końcu własną kulturę - pisze Artur Marcisz (na zdj.).
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Nie brak opinii, że Europa, jako wspólnota wartości wyrosłych z trzech filarów, jakimi są grecka filozofia, rzymskie prawo i chrześcijańska wizja społeczeństwa, jest od tych swoich korzeni coraz bardziej odcięta, dryfuje. Wedle tych opinii Stary Kontynent, będący w przeszłości kolebką wielkich idei, dziś nie ma reszcie świata nic poważnego do zaoferowania.

A dzieje się tak, bo Europa i to w kilku wymiarach wymiera. Umiera, mając najniższy współczynnik dzietności spośród wszystkich kontynentów. Wymieranie powoduje konkretne problemy dla gospodarek i systemów opieki społecznej. Z tym zaś wiąże się zjawisko migracji, najczęściej z obcych europejskiej cywilizacji obszarów kulturowych. Co z kolei wzmaga proces wymierania, tym razem kulturowego, cywilizacyjnego. Europa i szerzej cała cywilizacja zachodnia, odcinająca się od swoich korzeni może zatracić w końcu własną kulturę. Jakie to może mieć skutki w obliczu trwającego huntingtonowskiego "Zderzenia cywilizacji", a zwłaszcza coraz mocniej odczuwalnego naporu cywilizacji prawosławnej od wschodu i islamskiej od południa i południowego wschodu?

Tymczasem czy kogoś z nas to martwi? Chyba nie. Można odnieść wrażenie, że rzeczywiście, jak wspomniał autor przytoczonej na wstępie opinii, najważniejsze w Europie to się najeść, napić i jeszcze kupić. Widać to i lokalnie. Co jakiś czas w mediach pojawiają się relacje z otwarcia kolejnej fastfoodowej restauracji czy marketu. Pamiętam lata 90-te ubiegłego wieku, kiedy rzeczywiście otwarcie pierwszej restauracji McDonald's czy hipermarketu Billa, wywoływało wielkie WOW, no bo w końcu z dawna oczekiwany Zachód do nas zawitał. Ale dziś, pomału ćwierć wieku później, co takiego ekscytującego jest w otwarciu fastfoodu w Raciborzu czy sklepu w Wodzisławiu? Coś musi być, skoro pod każdą taką "atrakcją", odpowiednio wcześniej rozreklamowaną, pojawiają się tłumy. No cóż. Swoje "robią" globalna, a więc rozpoznawalna marka, no i oczywiście promocja na jakiś produkt czy fast fooda. Ot nowoczesna rozrywka dla mas. Uważający się za elitę wszakże też swoje rozrywki mają. Może i nieco bardziej elitarne, ale i tak sprowadzające się do tego samego: zjeść, napić, kupić. No może jeszcze wyjechać w tropiki, a zimą na narty w Alpy.

Europa, a z nią Polska, przypomina mi trochę mojego dachowca, którego z jakichś powodów miłością nie darzą okoliczne psiaki. Kot doskonale wiedząc, że je rozsierdza, zazwyczaj ich unika. Za jednym jedynym wyjątkiem - kiedy jego miska jest pełna. Wtedy niestraszny mu pies w zasięgu wzroku. Tzn. tak mu się wydaje, bo kilka sekund później trzeba go ratować z opresji. Myślę sobie wtedy, że mój kot ma w poważaniu swój żywot, może zginąć, byle z pełnym brzuchem. Być może podobnie do tematu - mimowolnie - podchodzi i Europa? Dokąd płynie? A niech tam i na dno. Byle syta.

Artur Marcisz