Sobota, 20 kwietnia 2024

imieniny: Agnieszki, Czesława, Amalii

RSS

Uchodźcy z Jemenu w Rudach odnaleźli swoje miejsce na ziemi

03.01.2021 07:00 | 6 komentarzy | mad

Z początkiem stycznia na lotnisku Chopina w Warszawie ląduje samolot, a w nim sześcioosobowa rodzina uciekająca ze stolicy ogarniętego wojną kraju. Całość poprzedza szereg przygotowań, w których pomaga kolega z dawnych lat. Tak Jemeńczycy trafiają do Rud. To tutaj odnajdują spokój i nadzieję na lepsze jutro.

Uchodźcy z Jemenu w Rudach odnaleźli swoje miejsce na ziemi
Rodzina arabskich uchodźców uciekła z Jemenu - krainy wojen, głodu i chorób - do Polski. Na ziemi raciborskiej przyjęto ich gościnnie. - Jesteśmy traktowani z otwartością, czujemy się bezpiecznie - opowiada nam Abdulhameed Al-Sultan. Na zdjęciu: Ahlam i Abdulhameed oraz ich dzieci: Maya, Mohammed, Omnya i Muna.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Sytuacja związana z wojną domową spowodowała, że zaczęliśmy myśleć o ucieczce – wspomina 54-letni Abdulhameed Al-Sultan, głowa rodziny. Morderstwa kolejnych ludzi, nasilający się głód i choroby powodują, że życie w ich rodzinnych stronach staje się nieznośne. Pomysł na przyjazd do Rud pojawiła się w chwili, kiedy Jemeńczyk otrzymuje mejla od swojego kolegi z dawnych lat, doktora Wojciecha Mokrosza, który wiedząc, co dzieje się w Jemenie proponuje osiedlenie się w jego rodzinnej miejscowości. – „Abdul odezwij się pilnie” – przypomina sobie treść wiadomości, jaką wówczas otrzymuje. Tak w jego rodzinie zaczyna się temat emigracji. Ostateczną decyzję pozostawia jednak żonie, która postanawia, że dla dobra dzieci powinni jak najszybciej opuścić Sanę.

Najpierw strach, później radość

Abdulhameed Al-Sultan z Wojciechem Mokroszem poznają się na studiach. To w Gliwicach w latach 80. kończy edukację na Politechnice Śląskiej, potem na tej samej uczelni robi doktorat, wykształcając się na inżyniera chemii, a później zostaje tam wykładowcą. Stąd bardzo dobrze mówi w naszym języku. Dlaczego wybiera Polskę? Bo korzysta wówczas ze studenckiego programu. Otrzymuje tę szansę, bo zdaje bardzo dobrze maturę.

Choć chce pozostać w Polsce, wraca do swojej rodzinnej miejscowości, bo tego oczekuje od niego ojciec. Tam poznaje swoją przyszłą żonę Ahlam, z którą ma czworo dzieci (trojaczki Mohammeda, Munę i Omnya, którzy mają po 9 lat i 3,5-letnią Maye). Tam też zawodowo wiąże się z Uniwersytetem w Al-Mukalla, gdzie wykłada ochronę środowiska. Angażuje się również politycznie. Działa w liberalno-demokratycznym Generalnym Kongresie Ludowym prezydenta Ali Abd Allah Saliha. Wypełnia wówczas funkcję sekretarza generalnego partii oraz jest wicerektorem ds. jakości i kontroli naukowej na uniwersytecie. W 2011 roku kandyduje do parlamentu, ale z powodu rewolty współpracujących z Al-Ka’idą islamistów nie dochodzi do wyborów. Później krótko jest jeszcze wiceministrem ds. ropy naftowej w koalicyjnym rządzie, który tworzą stronnicy Saliha i ugrupowania opozycyjne. Rezygnuje jednak, bo jak wspomina, nie układa się współpraca z szefem resortu z innej partii.

W 2017 roku ginie były prezydent Salih, a życie staje się coraz bardziej nieznośne. Nazwisko Abdulhameed, jako byłego polityka ugrupowania obalonego i zamordowanego prezydenta widnieje na „czarnej liście”. Ma zakaz opuszczania Jemenu. Ucieczka z miejscowości, w której mieszka jest więc teoretycznie niemożliwa.

Kiedy już zapad decyzja, że wyjeżdżają, jego żona Ahlam Al-Barawi* nabywa wizy pielgrzymkowe Arabii Saudyjskiej dla siebie i dzieci. Jemu, dzięki posiadanym kontaktom w inny sposób udaje się dostać do Arabii, gdzie spotyka się już ze swoją rodziną. Następnie trafiają do polskiej ambasady w Rijadzie, gdzie czekają na przyznanie wiz. Następnie z początkiem stycznia 2020 r. lądują na lotnisku w Warszawie, a później docierają już do Rud w gminie Kuźnia Raciborska. – Miałem w sobie wtedy ogromną radość – odpowiada mężczyzna, kiedy pytamy, co wówczas poczuł, kiedy razem z rodziną znalazł się już w Polsce.

Poczucie bezpieczeństwa

Rodzina mieszka w domu, który zorganizował i opłacił Wojciech Mokrosz. Jemeńczycy szybko odnajdują pomoc również wśród lokalnego otoczenia. Angażuje się dyrektor miejscowej szkoły Adrian Plura. Pomaga proboszcz parafii Wniebowzięcia NMP w Rudach ks. Sebastian Śliwiński, który podczas mszy św. prosi o godne przyjęcie uchodźców. Z wizytą do ich domu przychodzą także oficjele z urzędu miejskiego: burmistrz Paweł Macha, wiceburmistrz Sylwia Brzezicka-Tesarczyk oraz kierownik referatu edukacji, sportu i promocji Anna Mainusz. – Przyjęto nas tutaj z otwartością, poczuliśmy się bezpiecznie – opowiada.

Ojciec dzieci wskazuje, że jego pociechy bardzo szybko odnajdują się w Rudach. Kochają szkołę, co więcej są nawet smutne, kiedy nie mogą do niej chodzić. To dzieje się głównie teraz kiedy w dobie pandemii koronawirusa lekcje odbywają się zdalnie, choć chętnie korzystają z zajęć świetlicowych. O zaangażowanie w pomoc rodzinie pytamy dyrektora Adriana Plurę. – Pomagamy na tyle, ile możemy – odpowiada.

Wzajemne otwarcie

Jemeńczycy chętnie nawiązują nowe znajomości. Z otwartością więc przyjęli m.in. zaproszenie na ognisko integracyjne mieszkańców przysiółku Kolonia Renerowska, który zamieszkują. – Kupiliśmy parówki drobiowe i poszliśmy na ognisko. Razem z dziećmi siedzieliśmy tam do 21.00 – relacjonuje Jemeńczyk.

Kiedy pytamy o odczucia czy Polska jest otwarta dla uchodźców, głowa rodziny wskazuje, że jak najbardziej. – Ja nie czuję się tutaj obcy. Polacy są otwarci na tych, którzy są otwarci na nich – mówi.

Dzięki zaangażowaniu pomocy wielu ludzi dobrej woli naukowiec szybko znajduje zatrudnienie. Na pełen etat powraca do zawodu wykładowcy. Pracuje na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach na wydziale humanistycznym w Sosnowcu, gdzie prowadzi lektorat z języka arabskiego. Obecnie zajęcia z powodu pandemii realizuje zdalnie, ze swojego domu w Rudach. W kolejnym semestrze najpewniej będą odbywały się już zajęcia hybrydowe – więc będzie jeździł na uczelnię.

Świąteczny czas

Rodzina jest wyznania muzułmańskiego. Otwarci są również na inne wyznania i wspólnie ze swoimi przyjaciółmi spędzili Święta Bożego Narodzenia. – Święta naszych przyjaciół, są naszymi świętami. My modlimy się do jednego Boga, on jest nas wszystkich – mówi Abdulhameed. Dodaje, że świąteczny czas bardzo podoba się jego dzieciom. W tym roku odwiedził ich nawet Mikołaj. Pomógł w tym sąsiad, który przebrał się w strój Świętego i wręczył im prezenty.

Dawid Machecki


* Arabki po wyjściu za mąż nie zmieniają nazwiska.