Piątek, 19 kwietnia 2024

imieniny: Adolfa, Tymona, Pafnucego

RSS

Kultura

Nie za dużo tych „ferajn” w Rogowach? [HISTORIA]

18.09.2021 07:00 | 0 komentarzy | żet

Wysyp niemieckich stowarzyszeń w czysto polskiej parafii, wypadki z udziałem ludzi i koni w Raciborzu oraz Gamowie, niezwykła wystawa płodów rolnych - między innymi o tym pisano w „Nowinach Raciborskich” we wrześniu 1911 roku. Zapraszamy do lektury, która jest jak podróż w czasie.

Nie za dużo tych „ferajn” w Rogowach? [HISTORIA]
Zdjęcie ilustracyjne (Freiwillige Feuerwehr Rabenstein 1. Kompanie anlässlich des 50-jährigen Bestehens Juli 1911).
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

16 września 1911 r.

Wypadek na Basztowej

Racibórz. Nieszczęśliwy wypadek wydarzył się wczoraj w południe na rogu ul. Górnowałowej i Basztowej. Koń masarza Kozy z Sudołu wpadł przednią nogą w otwór kanalizacyjny i nie mógł się wydostać. Musiano dopiero rozerwać kawał bruku. Masarz Koza, jego sześcioletni synek i teściowa pani Derlich zostali wyrzuceni na bruk, przyczem ostatnia odniosła dość poważne obrażenia. Ranną zaopiekował się p. dr Rostek.

Niebezpieczny krzyż

W Rogach pod Chrapkowicami na Slązku wystawiła gmina na miejscu starego nowy krzyż za pozwoleniem władzy. Ponieważ na krzyżu umieszczono polskie napisy, a nowy krzyż stoi (jak i stary stał) na gruncie dominialnym, przeto amtowy* (a w jednej osobie dyrektor dóbr w Rogach) domaga się, aby polskie napisy zastąpiono niemieckiemi a co najmniej wymazano je zupełnie. Obiecał nawet amtowy zapłacić za to ustępstwo 100 marek. Rada gminna opiera się słusznie temu i większością głosów zadecydowała kilkakrotnie, że polskich napisów nie usunie. W sobotę wskutek nacisku amtowego odbyło się wieczorem ponowne zebranie rady gminnej. Nie wiemy jeszcze, co tam uchwalono - pisze „Gaz. Opolska” - lecz sądzimy, że rada gminna nie ugięła się i pozostała przy swojem w słusznem prawie.

Pociąg wzniecił ogień

Markowice pod Raciborzem. W środę w południe iskry z lokomotywy przechodzącego pociągu wznieciły ogień na torfowisku posiedzicieli Franicy i Kubicy. Płomienie zdołano przytłumić.

Nieszczęście w Gamowie

Z Gamowa donoszą nam, iż jednemu z tamtejszych gospodarzy, powracającemu z wczorajszego targu w Raciborzu do domu, rozbiegły się w drodze konie. Wóz, staczając się z wysokiego nasypu przewrócił się i przywalił matkę powożącego gospodarza, która uległa złamaniu nogi.

Pożar w Żorach

Żory. W sobotę po południu zniszczył pożar jedno juterko starego drzewa i jedno juterko zagajenia w miejskim lesie przy granicy Kliszczowskiej.

List gończy za dezerterem

Za feldwebelem** Erwinem Szeerem, pochodzącym z Wielkich Gorzyc, pow. raciborski, który zbiegł z 17. pułku piechoty w Moguncyi, wysłano listy gończe.

* Prawdopodobnie mowa o funkcjonariuszu urzędu obwodowego (amtsbezirk).

** Niemiecki stopień podoficerski odpowiadający polskiemu sierżantowi (wachmistrzowi).


19 września 1911 r.

Dary ziemi

Racibórz. Wystawa płodów ogrodowych z powiatu raciborskiego otwartą została w sobotę przed południem o godz. 11 w lokalu p. Lexa w Raciborzu i przedstawia się zajmująco. Mnóstwo jarzyn, warzyw, nasion i pięknych kwiatów wabi oko widza. Pomiędzy innemu podpada wspaniała wystawa kwiatów i nasion firmy Schlieben i Frank, p. Stańka, warzyw i szkółki drzew M. Folwacznego, dalej puszek do konserwy firmy Freund w Raciborzu. Pyszne ogórki wystawił posiedziciel Karol Łukoszek ze Starejwsi.

Nowy chrzest

Gmina Turze nie potrzebuje się już obawiać wylewu Odry, ponieważ zastępcy tejże zgodzili się na zmianę nazwy swej wioski. Odtąd nazywać się będzie Turze, naturalnie tylko urzędowo, Wellendorf, a Siedliska Wellendorf Kolonie. Dla ludu polskiego pozostaną obie wioski Turzem i Siedliskami.

Co to za „ferajny”?

Z Rogów, pow. raciborski, piszą nam: W naszej czysto polskiej parafii poczyna się roić od pewnego czasu od różnych niemieckich „ferajnów”, bo od niedawna posiadamy „Spielverein”, Kriegerferajn”, „Bauernferajn”, „Knappenferajn”, a więc na parafię, w której oprócz kilku nauczycieli nie ma ani jednego rodowitego Niemca, to chybaby powinno wystarczyć. A jednak widocznie było tego jeszcze za mało, bo teraz przybył świeżo upieczony „Fajerwerferajn”, który w niedzielę 10 września, a więc w święto Najśw. Maryi Panny obchodził swoje „urodziny”. Rano o godz. 9 odprawił pewien O. Jezuita z Opawy nabożeństwo, podczas którego dzieci śpiewały po łacinie, a potem było niemieckie kazanie. Po południu, może dlatego, żeby sobie zdobyć sympatye z innej strony, odbył się w pewnym ogrodzie koncert. Naturalnie, że i tu wszystko odbyło się po niemiecku. Niejeden z przechodniów, słysząc niemieckie melodye, mógł był sobie pomyśleć, iż został przez jakiego czarnoksiężnika przeniesiony nagle w czysto niemieckie strony. Na dobitkę wieczorem odbyła się zabawa z tańcami, która przeciągnęła się aż do jasnego poniedziałku.

Doczekaliśmy się więc tego, że znowu zaprowadzone zostały niedzielne tańce, zwyczaj, którego już od niepamiętnych czasów u nas nie praktykowano, a których duchowieństwo zawsze energicznie zwalczało.

Wszystkim to powinno oczy otworzyć, iż germanizacya prowadzi lud polski na pochyłe drogi. Dziwić się dlatego należy, że nawet wpływowe osoby ją uprawiają. Oby sobie spamiętali, iż - jaki zasiew, taki plon.

Polski strażak.