Czwartek, 25 kwietnia 2024

imieniny: Jarosława, Marka, Elwiry

RSS

Kultura

Marek Rapnicki o książce "Książęta smaku": z Rzymu się nie wyjeżdża

15.12.2016 19:00 | 0 komentarzy | ma.w

Wywiad Nowin Raciborskich. Marek Rapnicki wydaje nową książkę o Rzymie pt. "Książęta smaku". Z autorem rozmawia Mariusz Weidner

Marek Rapnicki o książce "Książęta smaku": z Rzymu się nie wyjeżdża
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Trzy lata minęły od pana poprzedniej książki pt. "Późna miłość. Rzym według Marka". Proszę przypomnieć treść tamtej pozycji.

- Niewinny wyjazd do Rzymu zrobił coś takiego w mojej głowie, że zakochałem się w mieście, które już znałem. Wszystko zaczęło w nim intensywniej żyć. Nie daję się kierować przewodnikom, jeżdżę własną marszrutą. Postanowiłem to opisać. Używałem różnych cytatów, konfrontowałem się z ludźmi, którzy tam byli 10 lat temu albo 300 lat temu jak Goethe.

- Co skłoniło pana do opisania Rzymu powtórnie?

- Jak mówią specjaliści, np. Jarosław Mikołajewski z Gazety Wyborczej, italianista, znakomity znawca Rzymu, że z tego miasta się nie wyjeżdża. W poprzedniej książce żegnałem się wierszem. Jechałem przez Alpy ale patrzyłem się cały czas na południe. Jak przyjechałem to natychmiast zdałem sobie sprawę, że ta Roma się we mnie pisze w dalszym ciągu.

- Jak wyglądała praca nad "Książętami smaku"?

- Zaczynam tę książkę od tego, że przewietrzyłem bibliotekę, wróciłem do książek, których nie pamiętałem, że się nimi w dzieciństwie interesowałem. Zacząłem nawijać na szpulę taśmę rzymską. Nowa książka jest tym samym co poprzednia, jej kontynuacją. Jest większa, też z moimi zdjęciami. Przeglądam się w Rzymie oczami innych ludzi, którzy we nim coś przeżyli. Chodząc po Rzymie, wybierając zdjęcia, uświadamiam sobie wiele ważnych spraw, jako Polak, jako Chrześcijanin, jako obywatel, jako głowa rodziny. Rzym to banał, bo to co ja prezentuję, to przeskoczenie bariery pod tytułem "Rzym słynnym miastem jest". To już było. Ta powierzchowna znajomość prowokuje do głębszego wejścia w miasto, które się nie kończy.

- Ile czasu poświęcił pan na napisanie tej pozycji?

- Pisałem ją dwa lata, do zeszłorocznych Wszystkich Świętych. Rok upłynął na wyborze zdjęć, pracach redakcyjnych. Michał Fita wykonał moje portrety. Będąc za granicą robię dziennie po 500 zdjęć. Wychodzi ze mnie dokumentalista. Rzym zaczyna mi wystarczać, odkrywam to, że jest metropolią bardzo przyjazną, owszem jest Rzym monumentalny, ale 100 metrów dalej od Kapitolu, węzłowych punktów turystycznych jest już prowincjonalny, tam się jest samemu

- Komu poleciłby pan "Książąt smaku"?

- Tę książkę można czytać od środka i od początku, bo ma strukturę mozaikową. To esej inkrustowany wierszami, literaturą, poglądami tych, którzy byli tam przede mną. Wśród recenzentów przewijał się motyw o ludziach, którzy poczuli się "zarzymieni", a niektórzy "zamarczeni" uznając, że więcej jest tam mnie niż Rzymu. I ja to "zarzymienie" próbuję wszczepiać nadal wchodząc w głąb Rzymu.

- Co jest w przekazie tej książki ważniejsze - słowo czy obraz?

- Wydaje mi się, że dotykam miejsc nieznanych turyście pielgrzymkowemu czy parodniowemu. I wyraźnie mi szkoda tych zdjęć jakie wykonałem, bo nie ufam, że tylko słowo przekona czytelnika. Nie potrafię powstrzymać się przed użyciem zdjęć. Poza wszystkim, w zasadzie tam nie ma brzydkich miejsc. Rzym jest dżunglą oszałamiających detali i szczegółów i wielkich planów. Jako człowiek, który kiedyś malował i żyje z architekturą za pan brat od dziecka nie mogę nie pokazać komuś miejsc, które powinien zobaczyć, bo takie to jest unikalne.

- Odnalazł pan w tej dżungli coś co pana zaskoczyło?

- Zaskoczyło mnie na przykład, że prowadząc nową grupę - dwóch przyjaciół, bo wcześniej byłem tylko z najbliższą rodziną i psem - z konieczności będąc w tych samych miejscach doznawałem tego samego katharsis, tego samego olśnienia co za pierwszym razem. To znaczy, że Rzym jest niewyczerpany w swojej mocy dawania tej pełni. Turystycznej, romantycznej, duchowej jak ktoś chce to nazwie tę moc po swojemu.

- Czy ta miłość do Rzymu potrwa dalej?

- Tak. To będzie trwało. Każdy ma swoich mistrzów. Jednym z moich jest Gustaw Herling Grudziński. Przez 40 lat pisał Dziennik pisany nocą. On mieszkał we Włoszech. Pisał o wszystkim. Spotkałem tego autora. Chciałem wiedzieć gdzie był szczęśliwy. Był szczęśliwy na Zatybrzu, w zakochaniu. Szukając jego wiedzy rzymskiej uświadomiłem sobie, że popełniam coś podobnego. Inkrustuję moją książkę tym co niesie życie.

- To jest tym najważniejszym przesłaniem "Książąt smaku"?

- Czytelnik znajdzie tam moje poglądy na parę innych spraw. Są to wątki, które w żaden sposób Rzymem nie dadzą się usprawiedliwić. Ale to Rzym wyzwolił we mnie większą chęć ujawniania tego w piśmie, co czuję, reprezentuję, co może się komuś przydać. Rzym mi zorganizował resztę życia, uporządkował je. Poznałem go przed kilkunastu laty, ale dopiero jak wróciłem z tamtej wyprawy, 3 lata temu i zacząłem pisać to zrozumiałem, że to już jest jakby na stałe. To pomaga, to znakomity narkotyk uśmierzający bóle codzienności.

- Wybór zdjęcia na okładkę, pan inspirował wydawnictwo w tej sprawie.

- W poprzedniej książce była tam twarz kobieca schowana za kolumną. Nowa jest nawiązaniem do tego motywu. W słynnych krużgankach jawi się dziewczyna, która szkicuje. Jak się postawi obie książki obok siebie, to pasują jedna do drugiej.

- Proszę jeszcze wyjaśnić tytuł.

- Książęta smaku? Zdaje się, że moi towarzysze już się tak witają. Byliśmy w Rzymie we trzech - ja, Michał Fita i Ryszard Urbas, teść Michała. Ten pobyt był intensywniejszy niż poprzedni. Przejść 8-9 km w ostatni dzień pobytu, do tego trzeba mieć zdrowie. Zbigniewa Herberta nazywano księciem poetów. Z kolei jednym ze słynnych wezwań poetyckich mistrza był wiersz "Potęga smaku". To ewidentne nawiązanie do Herberta. "Książęta smaku" jest opowieścią o ludziach, którzy budowali Europę. Jeżeli ktoś dzisiaj zachowuje kulturę, prawo, jakieś wartości kultywuje moralne i estetyczne to one się wzięły z tych ludzi, co Rzym zbudowali oraz z tych, którzy go opisywali. Jak Goethe, Mickiewicz, Rilke...

- Gdzie promuje pan swoją książkę?

- Zapraszam w sobotę 17 października do sali kameralnej w Strzesze. Będzie kolorowo, bo promocji potowarzyszy wystawa zdjęć. Pokażemy trochę Książąt Smaku - nie architekturę, a rzeźby i portrety. Bo te rzeźby mówią prawdę - ci ludzie są tacy sami. A ja chcę pokazać starożytną Włoszkę i współczesną Włoszkę. Spotkanie poprowadzi Barbara Gruszka - Zych, wytrawna dziennikarka i poetka. Marzę by zaprosić do rozmowy Michała Fitę i Ryszarda Urbasa.