Jak Polska długa i szeroka, gdyby do obiektów weszły prawdziwe kontrole, to lamentom nie byłoby końca. Połowa biznesu musiałaby z użytkowanych prowizorek natychmiast wyjść, a reszta głęboko sięgnąć do kieszeni, aby pracownikom i klientom stworzyć warunki zgodne z przepisami, zaś z wielu domów musiałyby zniknąć oszczędne rozwiązania. Nikt nie robi statystyk, ilu ludzi ginie, bo adoptowane na siłę obiekty nie mają zjazdów publicznych (jak się zderzyli przed sklepem, to tylko wina któregoś kierującego), stref pożarowych (że się spaliło od kotłowni, nikt nie drąży, że miała mieć 240-minutowe ściany i strop), czy wentylacji (choćby "junkersy" w łazienkach, "docieplanych" zatkaniem przewodu przez ofiary). Sprawdźcie, ile tych escape roomów było zgłoszonych wnioskiem o zmianę sposobu użytkowania, bo idę o zakład, że, w wielu przypadkach, precyzyjnie we wnioskach nie opisywano (o ile je w ogóle złożono), że się ludzi zamknie w pułapkach, wyścielonych plastikiem i gratami, dla ich własnej rozrywki.
Napisany przez ~takitamtam, 07.01.2019 18:13
Najnowsze komentarze