Ocalić duszę: Opowieść o odwadze, modlitwie i miłosierdziu
Pewnego dnia w Afryce przyjechał do nas policyjny samochód. Wszyscy ciekawie patrzyli, co się będzie działo. Dwóch policjantów otworzyło tylne drzwi i wyszedł z niego związany w kajdanki, młody mężczyzna. Widać, że bardzo źle się czul. Okazało się, że próbował popełnić samobójstwo biorąc większa dawkę tabletek uspakajających. Miał bardzo silne bóle żołądka i żałował tylko, że tym razem się nie udało… Było czuć od niego alkoholem i papierosami.
Nie pamiętał swego wieku, ale wyglądał stosunkowo młodo. Nagle ktoś siłą wziął go z rodziny i mając 12 lat zaczął się uczyć jak być żołnierzem twardym, silnym, bez litości… Pierwsza broń była większa od niego samego, ale jak mówi, był z niej dumny i czuł się wszędzie bezpieczny. Walczył dzielnie w Angoli, jak tysiące innych młodych chłopców, których codziennie widziałam maszerujących przez nasze wioski. Potem dzięki dobrym ludziom udało mu się uciec do Afryki Płd. Nie wziął pod uwagę jednego, że potrafi tylko walczyć… być twardym żołnierzem… i myślał, że to wystarczy, by iść przez życie. W Johannesburgu nie potrzebowano żołnierzy z innych krajów, więc robił, to co potrafił najlepiej… kradł i zabijał… bo tego nauczyło go życie… w tym czul się pewny i silny, do czasu, kiedy wypił za wiele alkoholu i złapano go uciekającego od podpalonego banku. Siedząc przy mnie, zwijał się z bólu i prosił tylko o alkohol, bo to było jego jedynym, dobrym lekarstwem na wszystko… tylko to zawsze było w jego zasięgu… i nigdy nie brakowało. Ponoć to najlepszy lek na odwagę i na to, by być twardym, tak go uczono od dziecka…
Ból powoli przechodził, tym razem bez alkoholu. Odchodząc, spojrzał tylko w moją stronę i powiedział: „Nigdy nikomu za nic nie dziękowałem, bo nie miałem za co…” Wtedy ja przerwałam mu, bo widziałam, że z trudem wypowiada każde słowo, dodałam tylko: „Nie musisz mi dziękować, to nie jest takie ważne, jeśli potrafisz, to pomódl się czasem…” A on odwrócił się i krzyknął: „Potrafię… zawsze potrafiłem… chyba dlatego żyję…!” Skacząc na związanych nogach, wszedł do samochodu. Życie samo zdecydowało za niego, zanim on był w stanie by podjąć jakiekolwiek decyzje. Dlatego nie można oceniać nikogo! Ktokolwiek by on nie był, nie mamy do tego prawa, bo jeśli oceniamy ludzi to z reguły się mylimy i nie znajdujemy czasu, by ich kochać, a tylko w tym mieści się sekret budowania lepszego świata…
Miłosierdzie
W naszej Kaplicy w Annuntiatie od niedawna znajdują się relikwie pierwszego stopnia Św. S. Faustyny, Bł. Ojca Michała Spoćko, Św. Charbela, Św. Jana Pawła II, Św. Maksymiliana Kolbe i naszych założycieli. Cieszę się, że ci właśnie święci są z nami w tych szczególnych czasach, po to by uczyć nas Miłosierdzia. O godz. 15 każdego dnia wspólnie odmawiamy koronkę do Miłosierdzia bożego, by prosić Boga o miłosierdzie dla nas i całego świata. To dla nas wielki przywilej, że nasi kochani duchowi Przyjaciele są z nami na modlitwie, szczególnie w obecnym czasie, kiedy świat woła o Miłosierdzie. Chyba do nas wszystkich dzisiaj Jezus mówi, to co, kiedyś powiedział do Św. S. Faustyny: „Mów duszom grzesznym, aby nie bały zbliżyć się do Mnie, mów o moim wielkim Miłosierdziu(Dz.1396). Pragnę całą ludzkość uleczyć, przytulając ją do swego miłosiernego Serca!”.
Jest ratunek dla nas wszystkich… modlitwa! Przychodzenie codzienne do Miłosiernego Serca, tak po prostu, każdy z własnym życiem, z własnymi słabościami i ludzkimi drogami. Tak po prostu, do SERCA PRZYJACIELA, któremu na imię JEZUS!
Podobnie jak tulenie się dziecka do Serca Matki, którego tak bardzo potrzebujemy. Taka szalona bliskość, której na imię MIŁOSIERDZIE!
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata
Najnowsze komentarze