Na wstępie Magdalena Kulok Dziennikarka Nowin Wodzisławskich
Na wstępie Magdalena Kulok Dziennikarka Nowin Wodzisławskich
Gdy tylko wydarzy się coś bulwersującego, zaskakującego, wątpliwego albo coś, co ma małe przyzwolenie społeczne, błyskawicznie pada pytanie „a czy można było tego uniknąć?”. To samo pytanie zadaję w kontekście dwóch sytuacji w Wodzisławiu.
Po pierwsze. Wysoka trawa. Po skargach mieszkańców Wodzisławia zrobiło się głośno o tym, że miasto ociąga się z wykaszaniem zieleńców. W niektórych miejscach bujna roślinność sięgała kilkudziesięciu centymetrów. Nowe Miasto nieoczekiwanie stało się „zielonymi płucami miasta”. Piszę to z przekąsem, bo wiem że alergikom czy właścicielom czworonogów wcale nie było do śmiechu. Temat zapuszczonych skwerów, trawników i zieleńców stał się nawet punktem dyskusji na sesji rady miasta. Prezydent Mieczysław Kieca przyznał, że nie jest zadowolony z „tempa koszenia”. Nieoczekiwanie kilka dni później - a więc już po skargach mieszkańców i dyskusji na sesji - dzikość na trawnikach zniknęła. Wielkie koszenie stało się faktem. Okazało się, że jak się chce, to można. Ten przykład jasno pokazuje, że „można było tego uniknąć”.
Kolejna sytuacja. Dyrektor szpitala w Wodzisławiu Śl. i Rydułtowach złożyła wypowiedzenie. Chce odejść, ale nie podała przyczyny. Z dobrych źródeł wiemy, że odejście pani dyrektor wcale nie jest przesądzone. I że wśród warunków swojego pozostania podała to, że oczekuje większego wsparcia. Z kolei władze powiatu przecierają oczy ze zdumienia i zapewniają, że do tej pory wsparcie cały czas było. Czy można było tej sytuacji uniknąć? Tu wydaje się, że zwyczajnie zabrakło rozmowy. Nawet mocnej, z wyłożeniem kart na stół. Ale rozmowy w zaciszu gabinetu. Bo teraz mamy kolejną burzę wokół szpitala.
Najnowsze komentarze