Wilhelm Mikołajec – zabity przez Niemców dziennikarz
Wilhelm Jan Mikołajec urodził się 24 czerwca 1914 roku w Kochłowicach w ówczesnym powiecie katowickim, jako syn Józefa i Bronisławy. W czasach II Rzeczpospolitej mieszkał w Rybniku i w tym mieście uczęszczał do gimnazjum. Był zapalonym harcerzem i wodniakiem. Od 1933 r. pracował jako dziennikarz w wówczas najpoczytniejszej śląskiej gazecie, jaką była „Polska Zachodnia”. Redaktor na łamach tej gazety poruszał często tematy związane z Ziemią Wodzisławską. Jednym z najciekawszych jego artykułów był, zamieszczony na łamach „Polski Zachodniej”, wywiad z przemytnikiem eteru z Czyżowic, w numerze 227 z dnia 20 sierpnia 1935. Plaga eteru była bowiem wówczas jednym z najtragiczniejszych uzależnień, jakie występowały na tej ziemi. Jednocześnie w tej relacji zwrócono uwagę na przyczyny tego śmiertelnego uzależnienia.
Wilhelm Mikołajec należał do Syndykatu dziennikarzy Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego i miał legitymację o numerze 60. Jako redaktora zaangażowanego w obronę polskości jego nazwisko znalazło się na liście w sporządzonej przez Niemców księdze gończej (Sonderfahndungsbuch Polen). Umieszczone na niej osoby były przeznaczone do aresztowania po zajęciu Polski przez III Rzeszę w roku 1939.
W czasie hitlerowskiej okupacji, od roku 1940 Mikołajec mieszkał w Sosnowcu przy ulicy Mysłowickiej nr 7 i tu pracował jako korektor. Po czteroletnim pobycie w Generalnym Gubernatorstwie ukrywał się w różnych miejscach na Śląsku. O tym etapie jego życia są zamieszczone wspomnienia w 1962 r. w prasie lokalnej: „Powodowany tęsknotą za żoną i dziećmi przybywa wreszcie do Turzy w powiecie wodzisławskim. Tutaj znajduje kryjówkę u zasłużonego powstańca Józefa Ośliźloka, nie wiedząc o tym, że szpicle, których wszędzie było pełno, czujnie obserwują jego dom. Oślizlok bowiem na każdym kroku, podkreślał swoją polskość, przy czym utrzymywał kontakt z partyzantami, zaś jego synowie uszli w roku 1940 z wielu innymi młodymi mieszkańcami Turzy na Węgry, by stamtąd udać się do Francji”.
Do tragedii doszło 12 sierpnia 1944 r., kiedy to Mikołajec wyszedł ze swej kryjówki i udał się do chorej żony, która mieszkała w pobliżu domu rodziców. Zauważony został przez donosiciela, który poinformował gestapo. Następnego dnia gestapowcy i żandarmeria otoczyli jego teścia Franciszka Fojcika, którego dom znajdował się w pobliżu dworca kolejowego w Turzy Śląskiej. Mikołajec zorientował się w sytuacji i uciekł z budynku w kierunku dworca kolejowego ukrywając się w ogrodzie. W międzyczasie gestapo przeszukiwało dom i wszystkich mieszkańców wyprowadzono na podwórze. Ustawiono ich pod ścianą i grożono śmiercią. Trwały też poszukiwania zbiega w ogrodzie. Wówczas Mikołajec obawiając się wykrycia, postanowił zbiec w pole. Jednak kiedy podniósł się z ziemi padła seria śmiertelnych strzałów. Zwłoki Mikołajca gestapo zawiozło na cmentarz w Jedłowniku, gdzie je pogrzebano nie dopuszczając nikogo do grobu. Dalszy ciąg tragicznych wydarzeń nastąpił trzy miesiące później, kiedy Niemcy ponownie przybyli z ekspedycją karną do Turzy. Wówczas okrążono trzy domy: Leopolda Dudy, Rudolfa Paloca i wspomnianego Józefa Ośliźloka. Zamordowano wówczas Dudę i jego syna Karola oraz Paloca i Osliźloka, a pozostałych członków rodzin aresztowano. Po południu domy zamordowanych spalono. Na pogorzelisku umieszczono napis „Toddem Verräter” (śmierć zdrajcom).
Redaktor „Polski Zachodniej” Wilhelm Mikołajec poślubił żonę Jadwigę z domu Fojcik, urodzoną 22.09.1916 (zmarła 2006 r.). Małżeństwo miało trójkę dzieci. Najstarszy to Tadeusz, następny to Kazimierz urodzony kilka miesięcy przed wybuchem wojny, oraz urodzony już jako pogrobowiec Józef, który zmarł tragiczne będąc dzieckiem po II wojnie światowej. Kazimierz Mroczek
Najnowsze komentarze