Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

W polskiej szkole u czeskich sąsiadów

02.04.2019 00:00 sub

Od ponad 100 lat w Lutyni Dolnej w Czechach, nieopodal granicy z gminami Godów i Gorzyce, działa Szkoła Podstawowa z polskim językiem nauczania. Odwiedziliśmy ją na zaproszenie obecnej dyrektor tej placówki, Sabiny Suchanek.

LUTYNIA DOLNA Szkoła postała w 1914 r. i przez ponad 15 lat funkcjonowała w prywatnym domu Emanuela Babisza, który jedno z pomieszczeń przeznaczył na klasę. Potrzeba nauczania w języku polskim musiała być spora. Według austriackiego spisu ludności (miejscowość znajdowała się wówczas w graniach Cesarstwa Austro-Węgier), który został przeprowadzony 4 lata wcześniej, Lutynia Niemiecka, jak ówcześnie nazywała się Lutynia Dolna, liczyła 4096 mieszkańców, z czego prawie 90 procent była polskojęzyczna. W pierwszym roku nauki w szkole uczyło się 38 uczniów, w 1920 r. kiedy miejscowość po konferencji w Spa, znalazła się w granicach Czechosłowacji, szkoła liczyła już 136 uczniów.

Obecnie szkoła mieści się w okazałym budynku, którego budowa została ukończona w 1930 r. staraniem Macierzy Szkolnej z Lutyni Dolnej i Macierzy Sląska Cieszyńskiego. W czasie wojny szkoła została zamknięta, a w budynku działał m.in. niemiecki urząd gminy. Po wojnie wznowiła działalność w 1948 r. Zapisano do niej 118 uczniów. Przez kolejne lata była ostoją polskości na Zaolziu.

Rodzic do pracy w Czechach, dziecko do szkoły w Czechach

Dziś szkoła w Lutyni Dolnej jest jedną z 25 szkół podstawowych z polskim językiem nauczania, działających w Czechach (24 podstawowe, 1 średnia). W 9 klasach uczy się około 50 uczniów. Nauka odbywa się według czeskiego systemu i programu, ale w polskim języku, do którego w klasie drugiej dochodzi obowiązkowa nauka języka czeskiego. Ponadto uczniowie uczą się dwóch języków obcych – od pierwszej klasy angielskiego i od ósmej klasy również rosyjskiego. Ponadto przy szkole działa przedszkole, w którym opiekę znajduje 22 maluchów. - Kiedyś uczniów było znacznie więcej. Kiedy ja się tutaj uczyłam, klasy były o wiele liczniejsze. Polaków na Zaolziu ubywa, więc ubyło również uczniów. Choć trend zaczyna się nieco odwracać, bo wielu Polaków pracuje w Czechach i są rodzice, którzy decydują się na przeprowadzkę do Czech lub tacy, którzy po drodze do pracy zostawiają w przedszkolu albo szkole swoje dziecko. Mamy kilka takich przypadków – wyjaśnia Sabina Suchanek, dyrektor szkoły i jej absolwentka.

Uczą dzieci i dorosłych

Szkoła jest dwustopniowa. Pierwszy stopień to klasy od pierwszej do piątej, drugi od klasy szóstej do dziewiątej. Siłą rzeczy klasy są małoliczne, ale podczas niektórych zajęć łączone są w grupy np. klasa czwarta i piąta mają wspólne lekcje przyrody, przy czym część opanowuje program dla klasy czwartej, część dla klasy piątej. Uczniowie starszych klas uczą się już osobno. - U nas uczeń nie jest anonimowy, wszyscy się znają, a nauczyciele mają czas by poświęcić uwagę każdemu uczniowi. Dzięki temu nasi uczniowie osiągają jedne z najlepszych wyników w testach kompetencyjnych – zachwala dyrektor Suchanek. - Zresztą nasza szkoła może poszczycić się wieloma wybitnymi absolwentami, niektórzy pracują na ważnych stanowiskach w administracji centralnej kraju, albo w dużych firmach – dodaje. Dlatego do szkoły chodzą nie tylko uczniowie z polskich rodzin, ale również dzieci Czechów, którzy chcą by ich pociechy opanowały język polski. Takich przypadków jest kilka. Do tego placówka jest nieźle wyposażona m.in. w tablice multimedialne, a w ubiegłym roku przeszła remont, polegający na odnowieniu elewacji i dachu, wymianie okien i łazienek. W szkole działa też centrum nauki języka polskiego dla osób dorosłych. Obecnie uczy się w nim 10 osób. - Głównie ludzie, którym język polski potrzebny jest w pracy, ale też czeskojęzyczni rodzice naszych uczniów – wyjaśnia Suchanek. Jako placówka dwujęzyczna od września szkoła poprowadzi także kursy języka czeskiego dla początkujących i dla sfery biznesu. Ponadto placówka współpracuje ze szkołami na terenie Polski m.in. w Gorzyczkach, Gołkowicach, Łaziskach.

Lepszy zarobek, przyjaźniejszy program

W szkole pracuje 18 pracowników, z czego 14 to nauczyciele. Część pracuje w oparciu o umowy zlecenie, dojeżdżając tylko na naukę konkretnych przedmiotów. 6 nauczycieli pracujących w Lutyni Dolnej na stale mieszka w Polsce. Wśród nich m.in. Agnieszka Brzeżek z Wodzisławia Śl. Co skłoniło ją do tego, by pracy szukać w tej szkole? - Pracowała tu moja koleżanka. Z jej opowiadań wiedziałam czego można się tu spodziewać. Np. że można tu lepiej zarobić, niż w szkole w Polsce, że nie ma karty nauczyciela i tych wszystkich stopni awansu zawodowego. Wiedziałam, że jest dobra atmosfera pracy. I rzeczywiście dyrektor dba o pracowników, ma z nimi dobry kontakt. Powiedziałabym, że panują tu rodzinne relacje – opowiada Agnieszka Brzeżek. Wskazuje również na to, że sam proces nauczania przebiega nieco inaczej niż w Polsce. Jest przyjaźniejszy dla ucznia. - Wydaje mi się, że program nie jest tak przeładowany, że nauczyciel ma więcej czasu na indywidualną pracę z uczniem. Poza tym stopniowanie trudności materiału, jaki musi opanować uczeń jest inne niż w Polsce. W Czechach uczniowie uczą się pewnych rzeczy w trzeciej lub czwartej klasie, podczas gdy w Polsce już w klasie drugiej – mówi Brzeżek i dodaje, że bardzo sobie chwali pracę w czeskiej szkole i nie wyobraża sobie, by miała pracować teraz w szkole w Polsce. Artur Marcisz

  • Numer: 14 (959)
  • Data wydania: 02.04.19
Czytaj e-gazetę