Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Jak przeżyć za 1633 zł na rękę? Szkolne woźne i kucharki mają dość

05.03.2019 00:00 sub

Pani Ewa od lat pracuje jako woźna w wodzisławskim przedszkolu. Sprząta sale, nosi i podaje dzieciom posiłki, myje po śniadaniu i obiedzie. A to wszystko za 2250 zł brutto, czyli nieco ponad 1630 zł na rękę. W podobnej sytuacji jest wiele kucharek, sprzątaczek, konserwatorów i sekretarek, czyli w skrócie - pracowników administracji i obsługi wodzisławskich placówek oświatowych. Mają dość niskich pensji. Swoje niezadowolenie wyrazili na sesji rady miasta.

WODZISŁAW ŚL. Pracownicy administracji i obsługi wodzisławskich placówek oświatowych to spora grupa ludzi. Łącznie 270 pracowników na 234 etatach. Sprzątaczki, sekretarki, woźne, salowe, kucharki, konserwatorzy, intendentki... Wszystkich łączy to, że mało zarabiają. Najniższą krajową lub niewiele więcej. Z tego powodu przyszli na sesję rady miasta, która odbyła się 27 lutego. Zdecydowani, by walczyć o poprawę swojej sytuacji materialnej. Było tyle osób, że nie wszyscy zmieścili się na sali obrad. Zajęli też korytarz, część stała na schodach.

A wśród nich samotne matki...

Jedną z takich osób była pani Ewa. Zawodowo pracuje od 35 lat. Od 30 jako woźna oddziałowa. - Moja pensja brutto to 2236 zł. To znaczy, że mam dopłacane 14 zł, żeby w ogóle osiągnąć najniższą krajową - ubolewa kobieta. Co oburzające, pensja zasadnicza pani Ewy to ledwie 1720 zł brutto. Reszta to 20 proc. wysługi lat (344 zł) i 10 proc. premii (172 zł). Do tego wspomniany dodatek wyrównujący w kwocie 14 zł, żeby mogła dostać najniższą krajową, czyli łącznie 2250 zł brutto. - Na rękę dostaję jakieś 1630 zł. Ale są przecież dziewczyny, które pracują na 3/4 etatu. Wśród nas są też samotne matki, które nie mają mężów. Jak one mają sobie poradzić? - pyta pani Ewa. Ze strachem patrzą też w przyszłość. Mają świadomość, że ich emerytury będą głodowe. - A koszty życia ciągle rosną. Proszek, płyn do naczyń, podstawowa żywność. I za chwilę już nie ma 100 zł w portfelu. Do tego opłacenie mieszkania - wylicza. - Kiedy nowe dziewczyny przychodzą i dowiadują się, jakie my mamy zarobki, to rezygnują. Aż nie mogą w to uwierzyć - dodaje.

Żeby dostać nieco ponad 1630 zł pensji, pani Ewa musi się napracować. - Naszym obowiązkiem jest sprzątanie sal, poza tym nosimy i podajemy śniadania czy obiady. Po posiłkach sprzątamy. Jeśli trzeba, pomagamy paniom nauczycielkom. Gdy trzeba coś np. powycinać z dzieciaczkami, to jesteśmy do dyspozycji. Jak nie ma ogrodnika czy konserwatora, to też wykonujemy różne dodatkowe prace, chociażby w ogrodzie - mówi.

Pasek wstydu

– Ościenne miasta tak samo jak Wodzisław mają problem z budżetem. Ale tam jakoś sobie radzą, bo co roku przekazują dodatkowe środki na podwyżki. A my w Wodzisławiu z zarobkami poszłyśmy wstecz. To jest wstyd! - irytuje się z kolei pani Anna. - Ludzie, jak widzą nasze paski wypłat, są zażenowani - mówi inna kobieta z grona pracowników obsługi i administracji.

Walka o lepszy byt

Nic więc dziwnego że pracownicy administracji i obsługi wodzisławskich placówek oświatowych postanowili zawalczyć o podwyżki. Już w listopadzie zwrócili się do wodzisławskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego, by ten ich, po raz kolejny wspomógł. Trwały rozmowy, a ich konsekwencją było spotkanie pracowników oświaty z prezydentem Mieczysławem Kiecą, które odbyło się 20 lutego. Prezydent ostatecznie zaproponował zabezpieczenie w budżecie 800 tys. zł na podwyżki dla tej grupy zawodowej. Samo spotkanie odbiło się jednak szerokim echem na samej sesji rady miasta. Dlaczego? Już wyjaśniamy.

Zgrzyt komunikacyjny?

Zanim pracownicy administracji i obsługi wodzisławskich placówek oświatowych opowiedzieli na sesji o swoich problemach, głos jako pierwszy zabrał przewodniczący rady miasta Dezyderiusz Szwagrzak. Jak się okazało - nieprzypadkowo. - Wiem, że to pan prezydent zaprosił państwa na sesję - zwrócił się do pracowników administracji i obsługi. - Wiem też, że na spotkaniu z państwem 20 lutego było mówione, że teraz „jest 12 radnych, którzy rządzą i mogą podjąć inną decyzję odnośnie tych 800 tys. zł. I jeszcze było wspomniane, że „radni z komisji budżetu nie przyjęli poprawek do samego budżetu” - kontynuował Szwagrzak chcąc w ten sposób pokazać, że prezydent Mieczysław Kieca niepotrzebnie - zdaniem przewodniczącego - wzbudzał niepokój co do losów 800 tys. zł na podwyżki. - Chcę jasno podkreślić, że nasze wątpliwości nie dotyczyły podwyżek, ale innych tematów. Samym podwyżkom nikt się nie sprzeciwiał. Co więcej, radny Adrian Jędryka z koalicji pytał, dlaczego te podwyżki nie zostały wcześniej zgłoszone do budżetu - mówił Szwagrzak. Dodał też, że radni koalicji wystąpili o informacje na temat wysokości zarobków pracowników administracji i obsługi. - Jako radni koalicji byliśmy zażenowani tym, jak niskie są wasze wynagrodzenia. Zapewniam was, że 12 radnych z koalicji na pewno zagłosuje za podwyżką dla was - zagwarantował.

Przewodniczący Szwagrzak dodał też, że jego zdaniem na minimalne wynagrodzenie nie powinny składać się premie czy wysługa lat. A tylko pensja zasadnicza. Cała reszta powinna być dodatkiem do tej podstawy. Dostał za to głośne brawa. - Nie mogę się też zgodzić z panem prezydentem, że nie ma sensu podwyższać pensji co rok o 50 czy 100 zł. Bo gdyby 10 lat temu zaczęto wam podwyższać każdego roku pensję o 50 zł, to dziś byłaby z tego już poważna kwota - mówił.

Ze słowami Szwagrzaka nie zgodził się prezydent Mieczysław Kieca. Stwierdził, że nigdy nie stosował przekazu, że „prezydent chce dać podwyżki, a radni koalicji nie”. - Takich słów nigdy nie było. Są na to świadkowie. Wyjaśniłem jedynie, że kompetencją prezydenta jest wskazanie wolnych środków na podwyżki i to zrobiłem. Powiedziałem też, że głosowanie polega na tym, że to większość musi zagłosować. Przekazałem również, że cały projekt zmian w budżecie nie uzyskał pozytywnej opinii radnych z komisji budżetu, co było zgodne z prawdą - wyjaśniał prezydent. - Cieszę się bardzo z deklaracji rady miasta - skomentował zapewnienie, że w głosowaniu radni będą za podwyżkami.

Kto da więcej?

To nie był koniec „prężenia muskułów” pomiędzy prezydentem i przewodniczącym. Ten drugi zaproponował bowiem, żeby prezydent przeznaczył dodatkowe 80 tys. zł na podwyżki dla pracowników administracji i obsługi. Z kolei prezydent odbił piłeczkę, żeby radni z komisji strategii - zamiast wnioskować o zakup hali namiotowej - przekazali te pieniądze na dodatkowe podwyżki dla pracowników administracji i obsługi.

Na razie stanęło na tym, że w budżecie zabezpieczono na wspomniane podwyżki 800 tys. zł. To da 180 zł podwyżki dla pracownika obsługi i 380 zł podwyżki dla pracownika administracji.

Z kolei radny Eugeniusz Ogrodnik podkreślał, że kwestia niskich wynagrodzeń dla pracowników administracji i obsługi to nie problem tylko Wodzisławia, ale ogólnopolski i systemowy. (mak)

  • Numer: 10 (955)
  • Data wydania: 05.03.19
Czytaj e-gazetę