Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Zdecydowane „nie” mieszkańców Godowa dla ciężarowych kolosów

04.10.2016 00:00 red.

Nie ma zgody mieszkańców na to, by przez ich ulice codziennie przejeżdżały wielotonowe ciężarówki.

GODÓW Zebranie wiejskie, które 26 września odbyło się w Godowie niemal w całości zostało zdominowane przez sprawę rekultywacji piaskowni.

Kilkudziesięciu mieszkańców, głównie ul. Nowej, Kopernika i Piaskowej zbulwersowały fakty, które opisaliśmy w naszym artykule z 23 sierpnia „30 ciężarówek przejedzie przez Godów”. Informowaliśmy w nim, że „w przygotowaniu znajduje się tymczasowa organizacja ruchu na ulicach Nowej i Kopernika...” oraz o porozumieniu, zgodnie z którym przez Godów może przejeżdżać dziennie 30 dużych samochodów ciężarowych. Włodarze gminy twierdzą, że takie porozumienie złagodzi nieco skutki ciężkiego transportu, którym nawożony będzie materiał do zasypywania wyrobiska, czyli jego rekultywacji. A jak twierdzą w gminie zablokować jej urzędnicy prawa nie mają. – Projekt rekultywacji piaskowni powstał 20 lat temu – przypomniał Mariusz Adamczyk, wójt Godowa. – Dotychczasowa organizacja ruchu uniemożliwia z ekonomicznego punktu widzenia tę rekultywację. Dlatego właściciel piaskowni zawnioskował o zmianę organizacji ruchu – wyjaśniał Tomasz Kasperuk, zastępca wójta Godowa. W gminie dodają, że kiedy przedsiębiorca z Gliwic piaskownię kupował, ograniczenia tonażu nie było. W obawie więc przed procesem sądowym i wizją zapłaty odszkodowania gmina wniosek zaopiniowała. Wójt Kasperuk zaznaczył jednak wyraźnie, że choć porozumienie z właścicielem piaskowni zostało ustalone, to nie została podpisana umowa, która wcieli w życie jego zapisy. – Właściciel piaskowni do tej pory o to do nas się nie zwrócił – uspokajał. Stąd też na razie nie ma mowy o wprowadzeniu tymczasowej organizacji ruchu.

Nie dla biznesu na piaskowni

O tym, że mieszkańcy nie chcą słyszeć, iż piaskownia miałaby być zasypywana odpadami innymi niż gruz czy ziemia pisaliśmy już nie raz. – Właścicielowi piaskowni nie chodzi o rekultywację, ale o biznes. Zamierza sortować tu węgiel. To co się nada to sprzeda, a odpad zostawi w piaskowni. Kto da gwarancję, że to się nie zapali jak na innych hałdach i za kilkanaście lat nie będzie się tu dymić – mówił na zebraniu Zbigniew Kwapis ze Społecznego Komitetu Ochrony Piaskowni. Mieszkańcy obawiają się też innych podejrzanych materiałów i tego, że nikt nie będzie w stanie kontrolować co na piaskownię jest zwożone. Nie chcą też słyszeć o tym, że jakikolwiek materiał będzie na piaskownię dowożony kilkudziesięciotonowymi ciężarówkami. I mają na to konkretne argumenty. Obecnie na drodze, którą miałyby jechać 40–tonowe ciężarówki znajduje się ograniczenie tonażu do 12 ton. – Były robione badania nośności tej drogi i jasno wykazały, że nie wytrzyma ona większego obciążenia – argumentuje Kwapis. Poza tym droga jest wąska. Mieszkańcy pamiętają problemy, kiedy z piaskowni właśnie ogromnymi ciężarówkami wywożono piasek na budowę autostrady.

Obawy o bezpieczeństwo

Najważniejszy zdaniem mieszkańców argument przeciw zmianie organizacji ruchu dotyczy bezpieczeństwa. – Jak nasze dzieci mają bezpiecznie iść do szkoły, skoro ulice, którymi miałyby jeździć te ciężarówki nie mają chodników? – pytała pani Agnieszka, mama dwójki dzieci. Obecnym na zebraniu nie podobają się również inne ustalenia, dotyczące m.in. godzin kursów ciężarówek. Ich argumenty poparła radna Izabela Tomiczek. – Ja się na tej ulicy wychowałam. Prawdą jest, że od kilkudziesięciu lat jeździły tu ciężarówki. Ale wtedy były to dużo mniejsze auta niż teraz. A pracowało się do godz. 15.00. To co proponuje obecny właściciel piaskowni jest zupełnie czymś innym – stwierdziła Tomiczek. Tomasz Kasperuk wyjaśniał, że sprawy bezpieczeństwa będą omawiane kiedy firma zwróci się o podpisanie umowy ws. poruszania się na Nowej i Kopernika. – Wtedy będziemy mówić o wytyczaniu ciągów dla pieszych – wyjaśniał zastępca wójta. W uzgodnienia nie wierzy jednak radny Donat Trafiał. – To pobożne życzenia. Nad tym ruchem nikt tam nie zapanuje – powiedział. Stwierdził też, że wójtowie gminy podjęli decyzję za mieszkańców, bez ich wiedzy w zaciszu gabinetów, pogarszając jakość życia mieszkańców na wiele lat. – Nie zapytano ich o zdanie, nie sprawdzono w terenie jak ta droga wygląda. To skandal – uznał Trafiał. Zarzucił też wójtom, że od dwóch lat nie zrobili nic dla alternatywnego rozwiązania problemu. Wójt Adamczyk odparł, że radny Trafiał od 10 lat również zasiada w administracji gminy. – I propozycji żadnych nie słyszałem – skwitował wójt. A jego zastępca przypomniał, że umowy, a więc ostatecznej decyzji na razie nie ma.

Nadzieja w marszałku

Zbigniew Kwapis ze SKOP–u uważa jednak, że sama gmina niewiele może w tej sprawie wskórać. – Ciągle tu „blablamy” i niewiele z tego wynika – skwitował. Innego zdania są włodarze gminy. – Od trzech lat pan Kotowicz jest właścicielem piaskowni i do tej pory nie przywiózł tu ani jednej ciężarówki odpadów, więc może jednak z tego naszego „blablania” coś wynika – odparł Tomasz Kasperuk. Gmina rzeczywiście podjęła w ostatnich latach wiele działań, wydając m.in. negatywne opinie na temat składowania odpadów w piaskowni, czy przyjmując w planie zagospodarowania przestrzennego zakaz składowania w wyrobisku np. pyłów dymnicowych. Zdaniem mieszkańców są to jednak działania niewystarczające. Wciąż wisi nad nimi widmo podejrzanej ich zdaniem rekultywacji i tabunów ciężarówek. Zbigniew Kwapis uważa, że najwięcej zależy tu od marszałka województwa, który już raz nie zgodził się, żeby właściciel traktował piaskownię jako wysypisko odpadów, a po jego odwołaniu do ministerstwa środowiska wydał zgodę na składowanie jedynie ziemi i gruzu. Taki sposób rekultywacji naturalnie będzie nieopłacalny, więc wszyscy w Godowie zdają sobie sprawę z tego, że właściciel będzie dążył do zmiany decyzji. – Albo staniemy w oporze i będziemy mieć wsparcie wójtów, których wybieraliśmy po to by dbali o nasz interes a nie interes przedsiębiorcy z Gliwic, albo nasza współpraca z gminą dłużej nie potrwa – zakończył Kwapis, dziękując również za wsparcie radnym: Izabeli Tomiczek i Bogusławowi Dziędzielowi. Na koniec zebranie sołeckie poparło trzy wnioski sformułowane przez radnego Donata Trafiała: 1. wyznaczenie stref dla pieszych na Nowej i Kopernika, 2. zainstalowanie na tych ulicach spowalniaczy, 3. wykonanie wraz z Powiatowym Zarządem Dróg nośności ul. 1 Maja. Wójtowie zaznaczyli, że nie są przeciwko mieszkańcom. Natomiast muszą trzymać się litery prawa, żeby całej gminy nie narazić na spore odszkodowania.

Artur Marcisz


Jak radny szukając rozgłosu przeszarżował

W trakcie zebrania radny Donat Trafiał zarzucił zastępcy wójta Tomaszowi Kasperukowi, że w sprawie piaskowni kłamie. Opierał się przy tym na naszym sierpniowym artykule. Wg radnego, kiedy artykuł się ukazał projekt (!) tymczasowej organizacji ruchu był już gotowy. Wójtowi Kasperukowi zarzucił iż ten dla gazety mówił, że jest dopiero przygotowywany. Kiedy zastępca wójta wyjaśnił sprawę, prosząc by radny nie zarzucał mu kłamstwa, Trafiał domagał się by włodarze Godowa wystąpili do gazety o sprostowanie. Wywołani do tablicy musimy w tym miejscu zaznaczyć, że w naszym artykule ani słowem nie wspominaliśmy o projekcie tymczasowej organizacji ruchu na ulicach Nowej i Kopernika. Owszem pisaliśmy o „przygotowaniu tymczasowej organizacji ruchu”. Radny, który jak sam stwierdził, przez wiele lat był „liniowym policjantem” doskonale wie, że istnieje różnica między projektem a jego zmaterializowaniem się na drodze, w postaci m.in. odpowiedniego oznakowania tej drogi. Nie wiemy więc, co mielibyśmy na naszych łamach prostować.

Zdajemy sobie sprawę, że chodzi tu o być może nie do końca jasną dla czytelnika grę słówek, która w dodatku jest drugo– a nawet trzeciorzędna w porównaniu z problemem z jakim muszą się mierzyć mieszkańcy Godowa. To radny ją wywołał, kiedy dotarło do niego, że zarzutem kłamstwa przeszarżował. Wtedy winy postanowił szukać w „błędzie” gazety.

  • Numer: 40 (829)
  • Data wydania: 04.10.16
Czytaj e-gazetę