Na wstępie

W bieżącym wydaniu nie brak informacji o nagrodach lokalnych władz dla naszych sportowców i trenerów za ich osiągnięcia. Słusznie, nagradzać należy. Tak się jednak akurat złożyło, że w tym samym czasie pojawiły się informacje o problemach, z jakimi ci sportowcy, trenerzy, działacze się borykają. Dominika Bielecka, biegaczka narciarska, duży talent z Wodzisławia, mistrzyni Polski juniorek i seniorek w jednej z bardziej popularnych w naszym kraju dyscyplin, nie wyklucza końca kariery z powodu braku wsparcia finansowego. Mówiła nam o tym w wywiadzie tydzień temu. Teraz radlińscy szermierze dają znać, iż od wielu lat nie mogą się doprosić odpowiedniej nawierzchni do treningów, a w parkiecie, po którym chodzą, ruszają się klepki. Żeby była jasność - nie zamierzam snuć tu wniosku, że lokalna władza nie dba o rozwój bazy sportowej, czy zbyt słabo dotuje sport, bo byłaby to przesada. Nasze miasta i gminy do krezusów nie należą i możliwości finansowe wsparcia klubów czy zawodników mają ograniczone. Z drugiej jednak strony zupełnie nie potrafią wykorzystać potencjału, jaki niosą ze sobą kolejne sukcesy naszych sportowców. Jak Radlin w sferze promocyjnej wykorzystał sukcesy Dominiki Mosler lub osiągnięcia innych radlińskich szermierzy? Albo Wodzisław sukcesy Bieleckiej? Informowanie na miejskiej stronie internetowej o sukcesie zawodnika to trochę za mało. Wyobrażam sobie, że sprawni spece o marketingu i PR-u potrafiliby zrobić o wiele więcej. A przecież potencjału intelektualnego chyba w naszych samorządach nie brakuje. Trzeba tylko chcieć wyjść niekiedy poza ciasne ramy tego co jako urzędnik zrobić muszę. W razie powodzenia skorzystaliby wszyscy. Miasta i gminy wraz z ich włodarzami mogłyby się trochę pogrzać w blasku sukcesów najlepszych naszych sportowców i przestałyby się kojarzyć tylko z kolejnymi średnio udanymi inwestycjami, a zawodnicy mieliby większe szanse na znalezienie sponsorów. Również wśród lokalnych firm. Tu zresztą też widzę rolę dla samorządów, ale to temat na osoby felieton.