Barbara Magiera: mam od ludzi dużo pozytywnej energii
O wygranej w pierwszej turze, kampanii prowadzonej przed kontrkandydatów czy codziennym życiu w Radlinie rozmawiamy z Barbarą Magierą - zwyciężczynią wyborów na urząd burmistrza Radlina
Praca na stanowisku burmistrza, jeden wyborczy weekend, wyniki, znów praca, więc teoretycznie nic dla pani się nie zmieniło. Ale może się mylę?
Po tych wyborach jest we mnie dużo więcej entuzjazmu. Czuję się mniej „obita” po kampanii wyborczej. Cztery lata temu doszło do drugiej tury. Wówczas te dwa tygodnie pomiędzy pierwszą a drugą turą były dla mnie bardzo trudne i wyssały ze mnie dużo energii. Tym razem kredyt zaufania jest ogromny, bo poparło mnie 59,83 proc. mieszkańców w pierwszej turze, więc to dało mi wiele radości i jest bardzo sympatyczne. Nie tak dawno mieliśmy w Radlinie ważne kulturalne wydarzenie, jakim jest rozdanie wyróżnień Quality, na którym było mnóstwo osób. Gratulowali mi, cieszyliśmy się razem. W ogóle mam od ludzi dużo pozytywnej energii i to jest zastrzyk, dzięki któremu będzie mi się lepiej pracować.
Pani burmistrz, spodziewała się pani wygranej w pierwszej turze?
Nie spodziewałam się. Tym bardziej, że jeden z moich rywali, Piotr Cybułka, był bardzo aktywny. Miałam wiele sygnałów, że w ogromnych ilościach rozdawał wyborcze gadżety, m.in. budziki, latarki czy długopisy. Myślę, że z takim działaniem mieszkańcy Radlina, ale też nawet okolic, dotychczas się nie spotkali. Nie mogłam wiedzieć, jak to zostanie odebrane i jak wpłynie na mieszkańców. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona - budziki, żeby obudzić mieszkańców? Tak sobie myślę, że może gdyby pan Piotr częściej uczestniczył w różnych wydarzeniach w Radlinie, to by wiedział, po pierwsze - ile się dzieje, a po drugie - że mieszkańcy nie wymagają przebudzenia.
No właśnie, więc jak ocenia pani kampanię wyborczą swoich dwóch kontrkandydatów?
Kampanię Piotra Cybułki jako bardzo aktywną, może nie negatywną, ale dość jednoznaczną i naznaczoną wspomnianymi przed chwilą gadżetami i roznoszeniem gazetek. Z kolei Dawid Topol miał zdecydowanie mniej aktywną kampanię, prowadzoną bardziej na swoją rzecz. Może chciał w większym stopniu zaistnieć również jako kandydat do rady powiatu, gdzie ostatecznie udało mu się dostać. Nie doświadczyłam większej krytyki czy oceny z jego strony.
W jakim gronie usłyszała pani nieoficjalny jeszcze wynik wyborów?
Trochę szerszym niż rodzinne, ale w swoim domu. Radość była ogromna. Może to będzie nieskromne, ale miałam nadzieję, że dostanę się do drugiej tury. Jednak kiedy dowiedziałam się, że drugiej tury nie będzie, nadeszła wielka ulga, że nie czekają mnie kolejne dwa tygodnie kampanii.
Jak pani myśli, co zadecydowało, że ludzie znów zagłosowali właśnie na panią?
Tłumaczę to sobie kilkoma względami. Przede wszystkim dlatego, że właściwie z każdego słowa, które daliśmy, wywiązaliśmy się. Kiedy już wiedzieliśmy, że będziemy budować przedszkole na Głożynach i rozbudowywać przedszkole w Biertułtowach, spotkaliśmy się z rodzicami i dostaliśmy od nich duży kredyt zaufania. Dziś wielu z nich mówi „nie wierzyliśmy, że zdążycie”. Ale przecież obiecaliśmy, jedno przedszkole jest już oddane, a budowa drugiego się kończy. Pamiętam też nieszczęsny wrzesień na Głożynach, kiedy uczniowie nie mogli rozpocząć nauki w tamtejszego szkole podstawowej, bo firma poprosiła o 2 tyg. czasu na dokończenie robót związanych z rozbudową placówki. Ale tu znów rodzice zrozumieli, a my wywiązaliśmy się z obietnicy, że po 2 tygodniach sytuacja wróci do normy. Tak samo z remontami dróg i budową kanalizacji na zaplanowanym przez nas obszarze, która prawie się zakończyła, chociaż byliśmy przerażeni, że będziemy musieli rozkopywać ludziom działki i kazać się podłączać. No a wisienką na torcie okazała się tężnia.
Czy widzi pani w wyborczych swoich kontrkandydatów jakieś punkty godne realizacji przez panią?
Nie doszukałam się takich działań. Zresztą nasz program był pierwszy i chcemy się go trzymać. Pewnie jakieś zmiany nastąpią, ale będą one podyktowane możliwościami pozyskania środków unijnych.
Jak ocenia pani nową radę miasta? Zabrakło takich postaci jak Henryk Rduch. Nie jest pani zaskoczona?
Jednomandatowe okręgi wiele pozmieniały. Jeśli ktoś startował z okręgu, w którym mieszka, to oceniali go sąsiedzi. Jeżeli pan Rduch jasno się określał, że jest niezadowolony, że jest na przykład przeciwko tężni, to może jego sąsiadom nie do końca się to podobało.
W nowej radzie na 15 radnych jest aż 12 z komitetu, z którego pani startowała na urząd burmistrza? Taka potężna koalicja nie będzie działała usypiająco?
Jestem przekonana, że nie. Sami mieszkańcy by na to nie pozwolili. Bo prócz radnych oceniającymi są także mieszkańcy. Sporo ludzi przychodzi do urzędu, mówi o tym, co jest do zrobienia. A poza tym ja nie jestem burmistrzem, który przejeżdża do Radlina do pracy. Ja tu funkcjonuję, spotykam się z organizacjami, rozmawiam z ludźmi na ulicy. Mieszkańcy i chwalą i krytykują, potrafią szczerze powiedzieć, czego oczekują, na pewne rzeczy zwrócić uwagę, co bardzo sobie cenię.
Wyobraźmy sobie, że nie jest pani burmistrzem, a wyłącznie mieszkanką. Jak żyje się w Radlinie?
Myślę, że dobrze. To nie tylko moja opinia, ale takie oceny mamy od osób, które się tu przeprowadzają, budują tu domy. Twierdzą, że mamy naprawdę dobrą ofertę dla rodziców i dla dzieci. Zwracają uwagę na to, że mamy dobrze wyposażone placówki edukacyjne z bogatą ofertą zajęć. Zwracają uwagę, że jest gdzie spędzić czas po pracy. Mamy Miejski Ośrodek Kultury i Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Mieszkańcy nie raz mi mówią: „ja po południu idę na basen, żona na aerobik, a po drodze wieziemy dzieci na zajęcia do MOK. Cała rodzina może więc korzystać z różnych aktywności, jeśli tylko chce.
Pani wyborcze hasło brzmiało „Zmieniamy Radlin”. Na jakie zmiany mają przygotować się mieszkańcy?
Nastąpią zmiany kanalizacyjne na Głożynach, chcemy dokończyć budowę kompleksu szkolno-przedszkolnego na Głożynach, zbudować infrastrukturę wokół tężni. Poza tym podjąć działania związane z powstaniem świetlicy środowiskowej czy centrum, które by służyło organizacjom. Chcemy też zorganizować miejsce związane z organizacją czasu dla osób starszych.
Czego więc pani życzyć na najbliższe cztery lata?
Dobrej kondycji i tego, by spełniły się plany. Dobrze, gdy można zamykać kadencję tym, co się zaplanowało. A poza tym uważam, że mam wokół siebie tylu wspaniałych ludzi do współpracy, że wystarczy, by dalej wszystkim nam chciało się chcieć.
Rozmawiała Magdalena Kulok
Najnowsze komentarze