Powinien być jeden gospodarz śmieci
W lipcu mija rok od wejścia w życie tak zwanej ustawy śmieciowej. W rozmowie z Janem Grabowieckim, prezesem SM ROW staramy się ustalić, co z punktu widzenia spółdzielni i jej mieszkańców zadziałało prawidłowo, a co wymaga poprawy
Spółdzielnia ROW posiada zasoby w Wodzisławiu Śląskim, Radlinie, Pszowie i Rydułtowach. Mając możliwość porównania czterech miast jak pan ocenia pierwszy rok działania nowej ustawy śmieciowej?
To, że segregacja jest powszechna i obowiązkowa jest dobre. Segregowanie to nasz obowiązek. Inaczej utoniemy w śmieciach. Jednak z perspektywy powiem, że ustawa jest różnie stosowana i interpretowana w różnych gminach. A za tym idzie gospodarowanie odpadami co przynosi różne skutki. Faktem jest, że dzięki ustawie jest postęp w temacie segregacji. Jednakże ustawa w kilku miejscach jest nieżyciowa i mam nadzieję, że szykowana nowelizacja to zmieni.
Co pana zdaniem należy zmienić?
Dla mnie totalnym nieporozumieniem jest to, że śmieciami zajmuje się gmina, a pojemnikami administrator, czyli np. spółdzielnia. Przecież to gospodarz śmieci powinien wiedzieć, jakie pojemniki są najwłaściwsze. Powinien dobrać je pod kątem wielkości, kształtu, dbać o nie. Wiem, że jedną z proponowanych zmian ustawowych jest wprowadzenie zróżnicowania przetargów. Jeden przetarg ma być na wywóz odpadów, a drugi na ich segregację. Moim zdaniem niewiele to zmieni. Jeśli jestem gospodarzem w swoim ognisku to powinienem decydować o wszystkim. Niech sobie pan wyobrazi, że jest gospodarzem swojego ogniska, wytwarza pan śmieci, a ktoś każe je panu składować w łazience. Absurd. Powinien być jeden gospodarz śmieci, który będzie odpowiadać za nie od początku do końca. Druga rzecz wymagająca moim zdaniem zmiany to zbyt mała kampania edukująca i przypominająca mieszkańcom o segregacji odpadów. Wciąż mamy przypadki, że ktoś wyrzuca meble na śmietnik, nie patrząc na to, że tego nie wolno robić. Że zbiórka wielkich gabarytów odbywa się w wyznaczone dni w odpowiednich punktach.
Ale kampania edukacyjna to wydatki.
Jeżeli wprowadzamy element, który na stałe wpisuje się w naszą codzienność, to musimy o tym informować, przypominać. To obowiązek gminy. Część ulotek się ukazała, ale moim zdaniem one były mało zrozumiałe, zbyt urzędowo napisane. Proszę przejść się zapytać po osiedlach i zapytać gdzie i w jakich dniach można oddawać np.tzw.gabaryty. Jeśli jedna osoba na dziesięć będzie wiedziała, to dobrze.A co z innymi odpadami, których nie wrzuca się do pojemników ani segregowanych, ani zmieszanych? Poza tym z racji tego, że gminy organizują wywózki różnie w różnych gminach na teenie funkcjonowania spółdzileni mieszkańcy podczas rozmów nie mogą sobie nawet podpowiedzieć, jak i kiedy należy to robić.
Do obowiązku spółdzielni należy wyposażenie się w kubły. Były z tym kłopoty w SM ROW?
Były, i to duże. Znowu wiele zależy pod podejścia gminy. Część gmin ujęła w cenie wywozu śmieci również koszty dzierżawy pojemników. Dzięki temu w interesie firmy zajmującej się odpadami było pozyskanie ich jak najmniejszym kosztem, to zaś spowodowało, że w tych gminach koszty śmieci były stosunkowo niskie. Natomiast część gmin chcąc się pozbyć problemu z pojemnikami nie ujęła ich kosztów w cenie wywozu śmieci. Zadbanie o pojemniki spadło na administratorów, którzy musieli je kupić lub wydzierżawić. Na kontenery był taki popyt, że ich brakło. Dostawcy to wyczuli i podnieśli ceny. Nam zaproponowano dzierżawę w cenach kilkanaście razy wyższych, niż wtedy, gdy sami zajmowaliśmy się swoimi odpadami. Dlatego z czasem odstąpiliśmy od dzierżawy. Przekalkulowaliśmy, że dwuletnia dzierżawa wyniosłaby nas tyle samo, co zakup pojemników. Dlatego zdecydowaliśmy się je kupić. Dodam jeszcze, że częstotliwość wywozu odpadów nie jest odpowiednia. Musieliśmy dokupić kontenery na plastiki, bo latem zapełniają się zdecydowanie szybciej z uwagi na ilość wypijanych napojów. Myśmy o tym mówili wcześniej organizatorom wywózek, ale bez efektu.
Co pan myśli o obliczaniu stawki od mieszkańca?
Myślę, że nie ma skuteczniejszego modelu jak od osób, ponieważ każda inna metoda (np. od metrażu, ilości zużytej wody) jest nie do wyegzekwowania i udowodnienia. Faktem jest, że ludzie zaniżają liczbę domowników, ale w efekcie za tych „zaniżonych” i tak płacą. Natomiast nie jest w ogóle uregulowana kwestia odbioru odpadów od przedsiębiorców. Powiedziano - róbcie co chcecie. Przykład z mojego podwórka. Kiedyś jedna firma korzystała we wspólnych pojemników z mieszkańcami, ale płaciła nawet 150 zł za miesiąc. To było adekwatne do ilości śmieci. Dziś ten sam lokal niby segreguje odpady, raz w miesiącu wywozi plastiki i płaci niecałe 30 zł, a widzimy, że dalej wyrzuca do wspólnych pojemników swoje odpady. Inna sprawa - wiele lokali użytkowych mieszczących się w blokach nie ma możliwości postawienia odrębnego pojemnika, bo nie ma na to miejsca. To w ogóle nie jest uregulowane.
Skoro ma pan porównanie czterech miast, mógłby pan powiedzieć, gdzie gospodarka odpadami jest najlepiej zorganizowana, gdzie najgorzej?
Nie odpowiem na to pytanie z uwagi na to, że są to sprawy, które na bieżąco staramy się regulować z poszczególnymi gminami, bo jak widać rok czasu to za mało żeby wyciągnąć właściwe wnioski.
rozmawiał Tomasz Raudner
Najnowsze komentarze