Nie mechanik, nie pop, tylko artysta z habilitacją
- Człowiek wyglądający jak kosmita, chodzący na co dzień jak obdartus, zdobył stopień doktora habilitowanego - mówi o sobie we właściwy dla siebie sposób Franciszek Nieć z Rydułtów
RYDUŁTOWY Franciszek Nieć, na co dzień dyrektor Państwowego Ogniska Plastycznego oraz wykładowca Instytutu Sztuki w raciborskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, uzyskał stopnień doktora habilitowanego. Tytuł nadała mu Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach.
Wielkoformatowe grafiki
Procedurę otwarcia przewodu habilitacyjnego oparł na swoim dotychczasowym dorobku. Na koncie ma około 150 recenzji i 20 wystaw swoich prac w kraju i za granicą. Tematem jego habilitacji stał się cykl „Międzypola”, czyli prace związane z fascynacją artysty obiektami militarnymi i miejscami walk. - To przenikanie się moich spostrzeżeń i doświadczeń podróżniczych. Zwiedzam pola walki i fortyfikacje, konfrontując wiedzę historyczną z rzeczywistością. Następnie przelewam to na grafikę artystyczną - wyjaśnia Franiszek Nieć. W efekcie, techniką linorytu, czyli metodą druku wypukłego, powstają wielkoformatowe grafiki, tworzące niejako mapy. - Na ma trupów, szafarzu ludzkiego. Nie epatuję krwią, sztandarami czy patriotyzmem. To bardziej pokazywanie z lotu ptaka umęczonej ziemi. Aspekt historyczny nałożony jest na to, co można zastać teraz. Próbuję szukać śladów przeszłości i odtwarzać metodą, która jest autorska - dodaje.
Ta autorska metoda, która pozwoliła Franciszkowi Nieciowi na uzyskanie stopnia doktora habilitowanego, polega na budowaniu każdej grafiki z około 30 matryc. - Grafika kojarzy się z tym, że z jednej matrycy można zrobić odbitki. Przełamałem tę konwencję. Nakładam kilkadziesiąt matryc na siebie, dowolnie je komponując. To bardzo pracochłonne, ale w konsekwencji każda grafika jest inna - wyjaśnia.
Wykład o ognisku
Samo otwarcie przewodu habilitacyjnego nastąpiło rok temu. Niezależni recenzenci wysoko ocenili dorobek Franciszka Niecia, co umożliwiło mu podejście do obrony, która składała się z dwóch etapów. Podczas pierwszego mieszkaniec Rydułtów przed blisko 2,5 godziny prezentował swój dorobek przed 25-osobowym audytorium, składającym się z profesorów polskich uczelni. - Najtrudniejsze były najprostsze pytania, czyli o inspiracje, albo dlaczego użyłem takiego, a nie innego koloru - zaznacza.
Drugim etapem był wykład habilitacyjny. Franciszek Nieć przygotował, zgodnie z wymogami, aż trzy. Grono profesorów zadecydowało, by wygłosił ten o ognisku plastycznym w Rydułtowach. - Jako że mamy duże osiągnięcia, byli bardzo ciekawi. No i wykład się przedłużył. W pewnym momencie zostałem wyproszony z sali, z powrotem poproszony, aż wreszcie usłyszałem, że jestem doktorem habilitowanym. Po czym dalej rozmawialiśmy o ognisku. Zachwycił ich sam budynek i przede wszystkim poziom prac - cieszy się.
Delegacja z Rydułów
Sama uroczystość nadania Franciszkowi Nieciowi stopnia doktora habilitowanego odbyła się 4 października. Uczestniczyła w niej delegacja z Rydułtów na czele z burmistrz Kornelią Newy oraz ks. dziekanem Konradem Opitkiem. - W kuluarach mówiło się, że taka sytuacja to rzadkość. To podniosło rangę zdarzenia - podkreśla Nieć.
Mechanik albo pop
Franiszek Nieć to prawdziwy oryginał. Odebrał habilitację nie w garniturze, a w mundurze szwedzkim z 1945 roku. - Przecież to łączy się z tematyką moich prac - zauważa. Z kolei na obronę przyszedł w czarnym swetrze i bojówkach. - Ludzie, którzy mnie nie znają, myślą, że jestem mechanikiem samochodowym. Bo ciągle chodzę umorusany. Wiem, że bardziej wyglądam na takiego, co wyciągnie rękę po 10 zł na tanie wino, niż na doktora habilitowanego. Podoba mi się ten kontrast i z dużą satysfakcją obserwuję zaskoczenie ludzi. Niestety dla części z nich to, co robię, jest mniej ważne niż to, jak wyglądam. Na szczęście mniejsze grono ma z tym problem. Oczywiście zawsze mogę dla tej mniejszości iść do fryzjera czy kupić markowy ciuszek... ale myślę, że nie warto - śmieje się. Dodaje, że nie raz był też brany za popa w cywilu. - Z takimi reakcjami spotykałem się na Bałkanach. Na nic przekonywanie, że jestem osobą świecką - przyznaje.
Starzy znajomi
Zanim Franciszek Nieć zaczął utrzymywać się z bycia artystą, po studiach imał się różnych zajęć. Na przykład malował pasy drogowe. - Koledzy wykonywali je przy wykorzystaniu szablonu, a ja malowałem „od ręki”, więc zarabiałem więcej - wspomina. Swego czasu sprzątał też przystanki autobusowe w Rydułtowach. - Jechałem rowerem za ostatnim autobusem, sprzątałem, a przy okazji odprowadzałem gości, którzy spali na ławkach do domów. Teraz mam mnóstwo znajomych - uśmiecha się.
Franiszek Nieć podkreśla, że zależało mu na habilitacji głównie ze względu na młodzież, która kształci się w ognisku plastycznym, oraz na studentów w Instytucie Sztuki raciborskiej PWSZ. - To zwiększa zaufanie. Mają grafikę warsztatową z doktorem habilitowantym, który z nimi pracuje, który ma brudne ręce. Jestem przykładem, że można żyć inaczej, że warto wyznaczać sobie cele i je realizować - puentuje.
Magdalena Sołtys
Najnowsze komentarze