Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Sakrament małżeństwa to nie jakieś czary-mary

24.01.2012 00:00 red

Na temat przygotowania młodych ludzi do małżeństwa, seksie przedmałżeńskim i huśtawkach rozmawialiśmy z księdzem Januszem Badurą, duszpasterzem rodzin Dekanatu Wodzisław i proboszczem Parafii pw. Św. Herberta w Wodzisławiu

–Przyczyn nieudanego związku jest z pewnością wiele. W czym tkwi podstawowy problem? 

– Problemem jest brak miłości. Brzmi to być może górnolotnie i banalnie, ale tak jest. Z każdym rokiem wspólnego życia ona stygnie. Niepielęgnowana po prostu usycha. W wielu przypadkach jej nigdy nie było. Być może małżonkom wydawało się, że to miłość. Było dużo emocji, zauroczenie, jak ja to mówię – taka zadymka uczuciowa. W miłości chodzi o coś więcej. To nie tylko uczucie, ale postawa wobec drugiego człowieka. Gotowość poświęcenia się całkowicie dla drugiego.

Niestety wielu małżonków nie zauważa braku miłości w swoim związku, choć objawia się ona na zewnątrz człowieka. Staje się on oschły, unika kontaktu, a w drastycznych przypadkach dochodzi do przemocy psychicznej i fizycznej.

– Dokładne rozeznanie czy trafiłem na odpowiednią osobę jest bardzo trudne. Czy jest recepta na „sukces”?

– Bardzo często przychodzi do mnie para młodych ludzi i pyta, co trzeba zrobić, by zawrzeć związek małżeński? Odpowiadam wówczas, że potrzebują przede wszystkim czasu. Nie można wejść w małżeństwo z marszu. Proszę zauważyć, że dzisiaj mamy dziesiątki kursów przygotowujących do różnych zawodów. Pieniądze na to płyną także z Unii Europejskiej. Są szkoły jazdy, a nawet szkoły rodzenia. Nie ma natomiast szkoły miłości, która przygotowuje do małżeństwa. Tak ważnej sprawie nie poświęca się wiele czasu. Dlatego należy docenić starania Kościoła w tej kwestii. W jednych parafiach spotkania kandydatów do małżeństwa są organizowane lepiej, w innych gorzej, ale są i można z nich korzystać. Tymczasem spora część ludzi przychodzi na nie z nastawieniem negatywnym. Są przekonani, że wszystko już wiedzą. Niestety tak nie jest, o czym przekonują się po kilku latach wspólnego życia.  

– Nawet najlepsze nauki przedmałżeńskie nie dają gwarancji na udany związek

– Oczywiście, ale być może słowa tam usłyszane zmuszą do myślenia. Nauki to tylko niewielki wycinek przygotowania do małżeństwa. Kościół dzieli je na trzy etapy. Przygotowanie dalsze, czyli te prowadzone przez rodziców w rodzinie. Przez przygotowanie bliższe rozumiemy z kolei katechezy w szkole poświecone tematyce miłości i małżeństwa. W wielu parafiach odbywają się dodatkowe spotkania. W naszej organizowane są dla uczniów klas drugich szkół ponadgimnazjalnych. Niestety frekwencja jest niezadowalająca. Z grupy około stuosobowej przychodzi 14 osób. Lepiej pod tym względem jest na naukach przedślubnych, które są tym trzecim – bezpośrednim etapem przygotowań do małżeństwa. Są obowiązkowe, stąd lepsza frekwencja.    

– Może rzeczywiście młodzi ludzie już wszystko na temat miłości i małżeństwa wiedzą i spotkania z duszpasterzem są zbędne.

– Myślę, że są one potrzebne jak nigdy przedtem. Do małżeństwa przystępuje coraz więcej ludzi niedojrzałych. Mimo iż mają 25-30 lat, są ciągle dziećmi. Wielu z nich spotykam w kancelarii parafialnej spisując protokół przedślubny. Przypomina mi się wówczas scena z serialu sprzed lat pt. „Cudowne lata”. W parku siedzi para młodych ludzi. Nikogo wokoło nie ma. Chłopak pyta dziewczynę: „Co robimy?”. Dziewczyna się czerwieni i takie samo pytanie zadaje chłopakowi. Ten także robi się purpurowy. W końcu ona mówi: „Chodźmy na huśtawki…”. Ja również mam ochotę wysłać niektórych narzeczonych na huśtawki. Oczywiście im tego nie mówię. Byłoby to niegrzeczne, ale widzę, że są zupełnie do małżeństwa nieprzygotowani.

– Powinni poczekać. Jeszcze bardziej się poznać?

– Przede wszystkim przestawić swoje myślenie na temat małżeństwa. Potraktować je jako bardzo ważne zadanie do wykonania. Niestety wiele par robi odwrotnie, marnując szansę na udany start.

– Ma ksiądz na myśli współżycie seksualne przed ślubem i zamieszkanie pod jednym dachem?

– Odpowiem sformułowaniem, które usłyszałem od osób świeckich. Małżeństwo to bieg długodystansowy, maraton. Trzeba dobrze rozłożyć siły. Jeśli wystartujemy zbyt wcześnie i w bardzo szybkim tempie, to mówiąc językiem młodzieżowym – spuchniemy. Nie damy rady. Można to odnieść do małżeństwa. Jeżeli zaczniemy zbyt szybko współżycie seksualne, to nie dobiegniemy. Często słyszę od młodych małżonków, że są już sobą znużeni. Dziwię się bo w związku sakramentalnym żyją bardzo krótko. Sprawdzanie się przed ślubem to droga donikąd. Kandydat do małżeństwa musi być dobrze przygotowany a nie wypróbowany. Podobnie jak skoczek nie może wypróbować swojego spadochronu a skoczyć musi. Nie ma on szans na próbę. Liczy się przygotowanie.   

– Istnieją także szczęśliwe związki niesakramentalne. Ludzie żyją bez ślubi i jest im dobrze ze sobą. Po co więc ślub?

– Każdy ma prawo do związku. Nie jestem wrogo nastawiony do ludzi bez formalnego związku. Mam natomiast niesmak kiedy manifestują swoją sytuację pomniejszając rangę związku sakramentalnego. To częsta postawa tzw. celebrytów. Wytykają palcami tych, którym w związku zawartym przed Bogiem nie wyszło. Zapominają, że związek sakramentalny nie jest sposobem na szczęśliwe i łatwe życie. To nie jakieś czary-mary. To byłoby zbyt proste. Sakrament małżeństwa to gotowość dwojga ludzi do uświęcania siebie nawzajem. Opierają swoje życie na Ewangelii. Jesteśmy ludźmi i różnie z tym bywa. Czasem na zewnątrz wygląda wszystko w porządku. Niestety nie jest dobrze. Warto pamiętać, że nie należy zawierzyć tylko Bogu. Najpierw trzeba zawierzyć sobie nawzajem.    

Dziękuję za rozmowę
Rafał Jabłoński

  • Numer: 4 (585)
  • Data wydania: 24.01.12