Polityka mnie nie interesuje
W minionych wyborach samorządowych w Wodzisławiu uzyskał trzeci wynik. Choć nie wszedł do drugiej tury, o mały włos nie został wiceprezydentem. Co dziś robi Józef Szymaniec?
Co dzisiaj robi człowiek, który o mały włos nie został wiceprezydentem...
Józef Szymaniec
45 lat, były dziennikarz i prezenter radiowy w Radiu 90, konferansjer, pracownik samorządowy – przez 8 lat był rzecznikiem prasowym wodzisławskiego starostwa, obecnie właściciel firmy świadczącej usługi medialne i reklamowe. Żona Renata, córka Magdalena (20 lat) i syn Maksymilian (7 lat). W ubiegłorocznych wyborach samorządowych głosowało na niego 3256 osób (ponad 18%). W drugiej turze Anna Białek przegrała z obecnym prezydentem Mieczysławem Kiecą zaledwie 359 głosami. Jej wygrana oznaczałaby, że wiceprezydentem byłby Józef Szymaniec.
– Rafał Jabłoński: Co robi Józef Szymaniec, który w ostatnich wyborach prezydenckich w Wodzisławiu był trzeci z poparciem ok. 3300 (ponad 18%) i choć nie wszedł do drugiej tury niewiele brakowało, by został wiceprezydentem?
– Józef Szymaniec: W kwietniu tego roku obchodziłem pięciolecie działalności moje firmy, którą prowadzę nieprzerwanie od 2006 r. Zajmuję się szeroko rozumianym marketingiem, reklamą i pijarem. W najbliższym czasie chciałbym się zająć wprowadzaniem w naszym regionie nowych technologii. Zaangażowałem się w outsourcing, czyli opieranie części swojej działalności przez przedsiębiorstwa na usługach firm zewnętrznych. To oczywiście daje oszczędność kosztów i lepszą obsługę. Konkretnie zamierzam wprowadzić nowoczesny system telerejestracji medycznej dla lekarzy. Mówiąc krótko, ułatwia on życie pacjentowi i lekarzom. Pacjent może 12 godzin na dobę się rejestrować, a lekarz nie musi pilnować terminów i się martwić, że jakaś wizyta wypadła. Zrobi to za niego firma zewnętrzna, która pilnuje grafiku i jest czymś na wzór zewnętrznej sekretarki.
– To działalność czysto biznesowa. Co robi Pan jako osoba ze sporym poparciem mieszkańców? Mam tu na myśli działalność społeczną czy polityczną.
– Zawsze zaznaczałem, że nie jestem politykiem i działalność stricte polityczna mnie nie interesuje. Interesuje mnie działalność samorządowa. W tej dziedzinie chciałbym nadal działać. W ramach stowarzyszenia Forum Ziemi Wodzisławskiej zamierzam sięgnąć po środki unijne na wprowadzenie cyklu szkoleń w ramach Kapitału Ludzkiego. Jesteśmy już po konsultacjach. Projekt praktycznie jest gotowy. Ogólnie mówiąc, mamy na celu wspieranie kobiet zagrożonych wykluczeniem społecznym. Jest to temat, który coraz częściej przewija się w mediach. Nie chodzi tylko o wdowy po górnikach czy panie poniekąd związane z przemysłem wydobywczym. Chodzi o zmianę podejścia pań do pracy, do swojej atrakcyjności zawodowej.
– Mówi Pan o Forum Ziemi Wodzisławskiej. Czy to stowarzyszenie jeszcze istnieje? Od wyborów nic na jego temat nie słychać. Ostatni wpis na stronie internetowej Forum jest datowany na 17 listopada 2010 r.
– Przede wszystkim naszą intencją jest teraz większe ukierunkowanie działalności na konkretne cele, czego przykładem jest przygotowywany projekt europejski. Chcemy zrobić coś realnie dla społeczności lokalnej. Jeśli chodzi o stronę internetową, to rzeczywiście nic się nie dzieje. Dlatego myślimy o zmianach organizacyjnych w Forum. Osobiście zrezygnowałem nawet z funkcji prezesa, bo chciałbym skupić się na projektach i konkretnym działaniu, natomiast inni nasi członkowie zajmą się witryną internetową i otoczką medialną. W Forum jest kilkanaście osób, które potrafią te sprawy poprowadzić bardzo dobrze. Nie jestem w stanie skutecznie zajmować się zarówno jednym jak i drugim.
– Tworzycie grupę ludzi o poglądach konserwatywnych. Nie jest tajemnicą, że jednym z inicjatorów powstania Forum Ziemi Wodzisławskiej jest były poseł PiS Adam Gawęda – dziś poseł partii Polska Jest Najważniejsza. Wielokrotnie wypowiadał się Pan o nim w samych superlatywach. Czy w związku z tym zamierza Pan zaangażować się w kampanię wyborczą posła Gawędy, który myśli dzisiaj o senacie?
– Na pewno poseł Gawęd jest jednym z najskuteczniejszych polityków w regionie i mogę to potwierdzić nie tylko ja, ale także ludzie, którzy mieli okazję kontaktować się z nim bezpośrednio czy poprzez jego biuro poselskie. Wiele spraw dotyczących zwykłych ludzi doprowadził do szczęśliwego końca niejednokrotnie narażając się na ostrą krytykę swoich oponentów politycznych. W kampanii wyborczej mówiłem często o współpracy z posłami ziemi wodzisławskiej, wszystkimi posłami. Jeśli chodzi o kampanię wyborczą do parlamentu, to jeszcze raz podkreślam, że jest mi bliższy samorząd i nasze społeczeństwo lokalne. Jak na razie nie mam planów związanych z kampanią wyborczą, co nie znaczy, że jeśli taka propozycja padnie, to jej nie rozważę, ale bardziej biorąc pod uwagę wartość człowieka niż jego przynależność partyjną. Pamiętajmy, że czy to PiS, czy PJN czy PO, to jest de facto prawica. Patrzenie przez pryzmat partii jest nieporozumieniem zwłaszcza na poziomie lokalnym, miasta czy powiatu.
– Mimo to pociągnę jeszcze temat Adama Gawędy jako posła. Czy jego zachowanie Pana zaskoczyło? Chodzi o zmianę barw partyjnych, przejście do PJN i co niewykluczone, rezygnacja z sejmu na rzecz senatu?
– Informację o senacie znam z „Nowin Wodzisławskich”, w których poseł Gawęda nie przesądza sprawy. Nie mówi wprost, że wystartuje w wyborach do senatu. Trudno więc mi się na ten temat wypowiadać.
– W ostatnich wyborach samorządowych Anna Białek w drugiej turze minimalnie (różnica 359 głosów) przegrała z Mieczysławem Kiecą. Przed ostateczną rozgrywką ogłosiła, że będzie Pan wiceprezydentem zajmującym się sportem i kulturą. Jak dzisiaj ocenia Pan działania obecnego prezydenta?
– Po kilku miesiącach nie można sumiennie i rzetelnie oceniać czyjejś działalności, ponieważ czas jest zbyt krótki. Obecne władze zostały wybrane w ważnych wyborach i czas kilku miesięcy nie służy ocenie. Są pewne działania, które są zbieżne z moim programem wyborczym, jak chociażby organizacja Dni Wodzisławia na stadionie. Ta inicjatywa okazała się strzałem w dziesiątkę. Chociaż przyznam szczerze, że na koncercie Miki Urbaniak było zaledwie 40 osób, a to dla mnie była prawdziwa gwiazda tej imprezy. Ale cóż, o gustach nie będziemy dyskutować. Nie każdy lubi taki rodzaj muzyki. Natomiast wracając do pytania uważam, że zapominamy dzisiaj o ludziach starszych. Społeczeństwo niestety się starzeje i oferta imprez dla tej grupy osób jest zbyt uboga.
– Będzie to jeden z Pana postulatów w wyborach prezydenckich za ponad trzy lata? Czy ten potencjał wypracowany wspólnie z Anną Białek zamierza Pan wykorzystać? Macie ze sobą kontakt. Planujecie jakieś inicjatywy?
– Jest to kontakt bardziej towarzyski. Znamy się lata. Nie można tutaj mówić o jakiejś wspólnej działalności, przynajmniej na razie. Prezydent Kieca w wyborach otrzymał żółtą kartkę od mieszkańców, przechodząc minimalną różnicą głosów. Jest jednak prezydentem, który otrzymał po raz kolejny kredyt zaufania. Oczywiście nie wykluczam kolejnego startu, jednak mówienie o tym dzisiaj jest przedwczesne. Jestem pochłonięty sprawami, o których tutaj mówiłem. Na taką decyzje przyjdzie czas. Zależna ona będzie od sytuacji w mieście, od tego czy prezydent Kieca zrealizuje swoje zamierzenia. Jego program wyborczy był wyjątkowo ambitny i należy mu życzyć szczęścia.
– Wystarczy siły, cierpliwości i odporności, by spróbować jeszcze raz?
– Nie było tak źle. Dzięki doświadczeniu medialnemu i marketingowemu poradziłem sobie dość dobrze. Oczywiście było ciężko. Jako jedyny kandydat organizowałem spotkania czysto wyborcze z mieszkańcami w każdej dzielnicy. To pomogło mi m.in. przygotować się do debaty organizowanej przez „Nowiny Wodzisławskie”. Oczywiście bez wsparcia najbliższych nie dałbym rady. Nie żałuję swojej decyzji o starcie w wyborach. Ubolewam jedynie nad tym, że ludzie nie chcą głosować. Jeśli prezydentem w 48-tysięcznym mieście zostaje osoba, która zgromadziła niespełna 7 tys. głosów, to coś jest z nami jako społeczeństwem nie tak.
– Mówi Pan o doświadczeniu medialnym, a czy pomogło doświadczenie samorządowe? Przez 8 lat był Pan rzecznikiem prasowym starostwa. Odejście nie było miłe. W ostatnim okresie Pana stosunki ze starostą Jerzym Rosołem, delikatnie mówiąc, nie były najlepsze.
– Nasze poglądy na temat tworzenia wizerunku powiatu były rozbieżne. Nie nazwałbym tego sporem, ale różnicą zdań. Zdecydowałem o odejściu i tej decyzji nie żałuję. Doświadczenie nabyte w starostwie jest cenne. Tworząc struktury informacyjne w nowo powstałym powiecie mogłem poznać mechanizmy tutaj obowiązujące. Wykorzystuję to dzisiaj w pracy społecznej i zawodowej.
– Wróćmy na koniec do rodziny. Mówi Pan o niej wyjątkowo chętnie. Podobnie było w kampanii wyborczej, gdzie rodzina i dzieci obecne były w Pana wypowiedziach, szczególnie córka i jej osiągnięcia.
– W moim systemie wartości na pierwszym miejscu jest rodzina, a praca na drugim. Może mój system wartości jest inaczej ustawiony niż ten przyjmowany w dzisiejszych czasach. Dlatego cieszą mnie sukcesy mojej rodziny, moich dzieci. Magdalena skończyła pierwszy rok studiów na Ringling College of Art and Design w Sarasocie na Florydzie. Jako wyróżniająca się studentka otrzymała kryształową kulę Fundacji Davisa, z której pochodzi jej stypendium. Chciałbym podkreślić wyraźnie, że taką drogę jaką przechodzi Magda może przejść każdy uzdolniony młody człowiek, bez względu na sytuację materialną rodziców. Magda edukację za granicą zaczęła od Towarzystwa Szkół Zjednoczonego Świata im. prof. Pawła Czartoryskiego. Wygrała konkurs i organizacja ta ufundowała jej szkołę średnią w Norwegii. Tam dostrzegły ją władze uczelni na Florydzie i zaproponowały miejsce na studniach oraz stypendium. Gdyby nie stypendium, nie byłbym w stanie opłacić tych studiów. Oczywiście, żeby osiągnąć taki sukces należy się wcześniej uczyć języków.
– A syn?
– Maks to bardzo poważny facet (śmiech). Jest absolwentem Przedszkola nr 1 w Wodzisławiu i od września zaczyna naukę jako pierwszoklasista w Szkole Podstawowej nr 3. Jego głównym zajęciem jest tworzenie konstrukcji z klocków Lego, często bardzo skomplikowanych. Sam jestem ciekaw, co z tego wyniknie.
– Dziękuję za rozmowę.
Najnowsze komentarze