Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Życie je poobijało, ale marzyć nie przestały

31.05.2011 00:00 red

Były bite, głodne, nieraz musiały patrzeć na zamroczonych alkoholem rodziców. A mimo tego dzieci, które trafiły do Domu Dziecka w Gorzyczkach nie straciły marzeń i dziecięcej radości.

Kiedy Jerzy miał 11 lat, trafił do pogotowia opiekuńczego, potem do rodziny zastępczej. – Bardzo mi się tam podobało, w szkole szło mi całkiem nieźle, więc nie narzekałem. Ale w pewnym momencie popełniłem największy błąd w życiu – mówi. – Tak się zdenerwowałem na wujka, że napisałem mu kartkę, że nie chcę tam mieszkać i poprosiłem, by zaniósł ją do sądu. Tak też się stało.

I tak, w ubiegłym roku chłopak trafił do Powiatowego Domu Dziecka w Gorzyczkach. – Nie tracę nadziei, że mi się jakoś w życiu poukłada – mówi. – Moim największym marzeniem jest zdać na studia i zostać projektantem wnętrz. Z biologiczną rodziną utrzymuję kontakty telefoniczne, ale co mi z tego, jeżeli nie mogę jej zobaczyć, bo tu nie przyjeżdża. Bardzo za nią tęsknię.

Chleb schowany pod poduszką

Podobną historię do tej opisanej przez Jerzego (nagrodzonej w tegorocznym, Ogólnopolskim Konkursie Literackim dla dzieci z domów dziecka) mógłby opowiedzieć niemal każdy z 47 podopiecznych placówki. Trafiają tu dzieci z powiatu wodzisławskiego, których życie pokiereszował np. alkoholizm rodziców czy przemoc domowa. Są w wieku od 7 do 16 lat, wśród nich jest  kilkoro rodzeństwa.

W domu dziecka uczą się żyć na nowo. Uczą się dbać o własną higienę, o  porządek w pokoju, zachowania przy stole, w grupie rówieśników. Tu nieraz po raz pierwszy uświadamiają sobie, że nie trzeba chować jedzenia pod poduszkę, czy do szafki, bo już nie muszą chodzić głodne. Najtrudniej jest im poradzić sobie z uzupełnieniem braków edukacyjnych, bo wcześniej nieraz w szkole były tylko gośćmi.

Tęsknią

I choć w gorzyckiej placówce mają to wszystko, czego nigdy nie byłby im w stanie dać dom rodzinny – siłownię, salę sportową i komputerową, salę ze sprzętem dvd, boisko – tęsknią za rodziną.

– Dom dziecka nigdy nie zastąpi im domu rodzinnego – mówi wychowawczyni, Anna Winiarska. – Ale w wielu przypadkach jest dla nich jedynym wyjściem w sytuacji zagrożenia ich życia lub zdrowia. Bo jak inaczej nazwać to, kiedy w domu dziecko nie je przez kilka dni, albo leży chore, z zapaleniem płuc, podczas gdy rodzice są tak pijani, że nie wiedzą, co się wokół nich dzieje? My nie zastąpimy tym dzieciom mamy, taty, ale po prostu dbamy o ich bezpieczeństwo i rozwój. A przecież nie każde z tych dzieci ma szansę trafić do rodziny zastępczej.

Indianie na harleyach

Przez blisko 60. lat funkcjonowania placówki wyszło z niej 766 dzieci. Dla ich wychowawców największą nagrodą jest to, kiedy po latach wracają „na stare śmieci”, by pochwalić się swoimi rodzinami, dziećmi. I kiedy na ich twarzach widać uśmiech.

W tym roku, z okazji Dnia Dziecka placówka w Gorzyczkach zaplanowała dla swoich podopiecznych cykl imprez, wśród których będą m.in. zajęcia sportowo-rekreacyjne z udziałem harcerzy, (dom współpracuje z hufcami ZHP z Wodzisławia i Rydułtów) wioska indiańska z pieczeniem kiełbasek, pokazy jazdy na harleyach, zorganizowane przez motocyklistów z Wodzisławia i Jastrzębia oraz wyjścia  do teatru i kina.

Anna Burda-Szostek

  • Numer: 22 (551)
  • Data wydania: 31.05.11