Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Trener i prezes walczą ze sobą w sądzie

15.02.2011 00:00 art
Marian Pieczka, były trener Klubu Gimnastycznego Radlin uważa, że został oszukany. Twierdzi, że nie otrzymał nagrody pieniężnej przyznanej mu przez ministra sportu. Wypłatę miał zablokować prezes klubu Ludwik Blanik. Pieczka walczy o 7,7 tys. zł.

– Te oskarżenia to bzdury. Dwukrotnie na zawodach ten człowiek był pijany do tego stopnia, że zawodnicy zostawali bez opieki. Dlatego go zwolniliśmy – wyjaśnia Blanik.

Przed tygodniem odbyła się kolejna rozprawa przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu. Przesłuchiwani są kolejni świadkowie. Niewykluczone, że zeznawał będzie także syn prezesa Leszek Blanik, mistrz olimpijski.

W tle pobrzmiewa lokalna polityka. Ludwik Blanik jest radnym miejskim. Razem z synem Leszkiem wspierał w kampanii burmistrza Barbarę Magierę. Z kolei Marian Pieczka jest ojcem Joanny Jamin, członkini Ruchu Demokracji Lokalnej, z którego na stanowisko burmistrza kandydował Piotr Cybułka.

W poniedziałek 7 lutego w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu odbyła się kolejna rozprawa w procesie jaki Klubowi Gimnastycznemu Radlin wytoczył jego były trener Marian Pieczka. Od 2006 do maja 2008 roku Pieczka był trenerem KG Radlin. Domaga się wypłacenia mu pieniędzy z przyznanych przez Ministerstwo Sportu nagród.  Twierdzi, że zostały one bezprawnie zatrzymane przez prezesa klubu Ludwika Blanika i przekazane innym trenerom. Blanik odpiera zarzuty i twierdzi, że pieniądze trenerowi się nie należały.

Poszło o picie na zawodach

W czasie gdy Marian Pieczka, olimpijczyk z Montrealu pracował w KG Radlin prowadzona przez niego grupa młodych zawodników odniosła kilka sukcesów na arenie ogólnopolskiej. Za sukcesy te klub otrzymał nagrody pieniężne z Ministerstwa Sportu. Pieczka twierdzi, że nagrody miały trafić do trenera, którego podopieczni osiągali sukcesy, czyli do niego. – Tymczasem za 2007 rok otrzymałem tylko część nagrody (blisko 4 tys. zł – przyp. red.), zaś za 2008 rok nie otrzymałem ani złotówki (chodzi o 7,7 tys. zł). Pieniądze zawłaszczył prezes klubu Ludwik Blanik, który podzielił je pomiędzy innych trenerów – wyjaśnia Marian Pieczka.

Prezes KG Radlin Ludwik Blanik zarzuty nazywa bzdurnymi. –  W regulaminie przyznawania nagród jest jasno i wyraźnie napisane, że trener, który może ją otrzymać musi przez cały rok wyróżniać się wzorową postawą. W przypadku pana Pieczki tak nie było. Dwukrotnie na zawodach w kwietniu i maju 2008 roku był pijany do tego stopnia, że zawodnicy zostawali bez opieki. Dlatego po majowej Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży we Wrocławiu nie przedłużyliśmy z nim umowy na trenowanie w naszym klubie – wyjaśnia Ludwik Blanik.

Każdy swoje racje ma

– To stare esbeckie metody, by kogoś oczernić – odpowiada Pieczka. – Wcale nie byłem pijany, czy też nie było mnie czuć, jak wcześniej twierdził Blanik. Nie ma mowy o tym bym pił w czasie zawodów czy treningów. Pan Blanik bzdury gada, że zostawiłem zawodników bez opieki, skoro część z nich sam odwoziłem do domów. Użył swoich wpływów w federacji, by pozbyć mnie nagrody i dać ją trenerom, którzy nie mieli wpływu na sukcesy osiągane przez zawodników – odpiera zarzuty trener.

– To nie prezes klubu decyduje o podziale środków, tylko Śląska Federacja Sportu. Ona podejmuje ostateczne decyzje. Nagroda za 2008 rok (przyznawana w 2009 – przyp. red.) trafiła do trenerów, którzy również mieli udział w sukcesach odnoszonych przez klub. Nie mogła trafić do Pieczki, bo ten z wiadomych przyczyn u nas już nie pracował – mówi Blanik. Pieczka uważa jednak, że pieniądze mu się należą, bo w tym okresie 2008 roku, kiedy pracował jeszcze w KG Radlin, jego podopieczni osiągnęli znaczące sukcesy.

My tylko pośredniczymy

W Śląskiej Federacji Sportu usłyszeliśmy, że instytucja ta jest tylko pośrednikiem w przekazywaniu nagród. – My otrzymujemy z Ministerstwa Sportu wykaz punktów zdobytych w zawodach przez kluby i przekazujemy na tej podstawie pieniążki do tych klubów. Natomiast o tym, do których dokładnie osób trafią nagrody decydują kluby czy okręgowe związki w porozumieniu z Federacją – wyjaśnia Wioletta Klimczak ze Śląskiej Federacji Sportu.

– Jak tylko w federacji dowiedziano się, że na zawodach pan Pieczka był pijany, to od razu stwierdzono, że nie ma mowy o tym, by dostał nagrodę – twierdzi Ludwik Blanik.

W tle polityka

O tym kto ma rację w tym sporze zadecyduje sąd. Obie strony na obronę swoich wersji powołały wielu świadków. Proces toczy się już od ponad roku, a poniedziałkowa rozprawa była piątą. W kwietniu odbędzie się następna, na której przesłuchani zostaną kolejni świadkowie. W tle sprawy pobrzmiewają echa lokalnej polityki. Ludwik Blanik jest radnym miejskim wybranym do rady w listopadowych wyborach samorządowych. Razem z synem Leszkiem, olimpijskim medalistą, wspierał w kampanii Barbarę Magierę, wybraną na kolejną kadencję burmistrz miasta. Z kolei Marian Pieczka jest ojcem Joanny Jamin, członkini Ruchu Demokracji Lokalnej, z którego na stanowisko burmistrza kandydował Piotr Cybułka.

Artur Marcisz

  • Numer: 7 (536)
  • Data wydania: 15.02.11