Derby na Wilchwach dla Mszany. Nietypowa bramka Skrbeńska.
Na brak emocji w A-klasie kibice nie narzekali.
Podokręg Rybnik Olza Godów – Zuch Orzepowice 1:2
Bramka dla Olzy: Marcin Borek
Olza wyszła na prowadzenie po kwadransie gry, ładną akcję zespołową sfinalizował Borek. W tym momencie w drużynie gospodarzy coś się zacięło. Inicjatywa przeszła całkowicie w ręce Zucha. Nic więc dziwnego, że jeszcze przed przerwą przyjezdni zdołali wyrównać, finalizując wrzutkę z rzutu rożnego. W II połowie Olza się przebudziła i pokazała się z lepszej strony, ale to rywale mieli więcej powodów do zadowolenia. Na 5 min przed końcem meczu podwyższyli na 1:2. – Po strzeleniu bramki przestaliśmy grać. Nie wiem co się stało. Ogólnie było to jedno z najsłabszych naszych spotkań – uważa Leszek Micał, trener Olzy.
Bramka dla Olzy: Marcin Borek
Olza wyszła na prowadzenie po kwadransie gry, ładną akcję zespołową sfinalizował Borek. W tym momencie w drużynie gospodarzy coś się zacięło. Inicjatywa przeszła całkowicie w ręce Zucha. Nic więc dziwnego, że jeszcze przed przerwą przyjezdni zdołali wyrównać, finalizując wrzutkę z rzutu rożnego. W II połowie Olza się przebudziła i pokazała się z lepszej strony, ale to rywale mieli więcej powodów do zadowolenia. Na 5 min przed końcem meczu podwyższyli na 1:2. – Po strzeleniu bramki przestaliśmy grać. Nie wiem co się stało. Ogólnie było to jedno z najsłabszych naszych spotkań – uważa Leszek Micał, trener Olzy.
Górnik Radlin – Płomień Ochojec 1:0
Bramka dla Górnika: Dawid Pędzich
Bardzo długo faworyzowani Górnicy nie potrafili znaleźć recepty na mądrze broniących się gości, którzy swoje poczynania w ofensywie ograniczyli do nielicznych kontrataków. W 85 min Pędzich trafił w końcu do siatki Ochojca, ale sędzia gola nie uznał, dopatrując się pozycji spalonej. Górnik nie poddawał się i już w doliczonym czasie gry po raz drugi, tym razem już w prawidłowy sposób trafił Pędzich, wykorzystując wrzutkę z boku i zgranie Ćwiklińskiego. – Rywal grał bardzo dobrze w obronie i trudno było nam o stworzenie klarownych sytuacji. Dopiero w drugiej połowie, kiedy Płomień opadł z sił łatwiej było nam stworzyć akcje pod jego bramkę – mówi Dawid Dylich, trener Górnika.
Bramka dla Górnika: Dawid Pędzich
Bardzo długo faworyzowani Górnicy nie potrafili znaleźć recepty na mądrze broniących się gości, którzy swoje poczynania w ofensywie ograniczyli do nielicznych kontrataków. W 85 min Pędzich trafił w końcu do siatki Ochojca, ale sędzia gola nie uznał, dopatrując się pozycji spalonej. Górnik nie poddawał się i już w doliczonym czasie gry po raz drugi, tym razem już w prawidłowy sposób trafił Pędzich, wykorzystując wrzutkę z boku i zgranie Ćwiklińskiego. – Rywal grał bardzo dobrze w obronie i trudno było nam o stworzenie klarownych sytuacji. Dopiero w drugiej połowie, kiedy Płomień opadł z sił łatwiej było nam stworzyć akcje pod jego bramkę – mówi Dawid Dylich, trener Górnika.
Górnik Boguszowice – LKS Skrbeńsko 0:1
Bramka dla Górnika: Krzysztof Salach (bramkarz)
Na meczach z udziałem Skrbeńska nudzić się nie sposób. Tym razem drużyna zaskoczyła wszystkich sposobem w jaki zdobyła gola. Autorem jedynej bramki w meczu był bramkarz Skrbeńska. Zdecydował się na długi wykop z własnego pola karnego. Piłka odbiła się przed polem karnym Górnika i przelobowała zaskoczonego bramkarza tej drużyny, wpadając mu „za kołnierzem” do siatki! Wcześniej Skrebeńsko miało kilka dobrych sytuacji do strzelenia goli w bardziej tradycyjny sposób, ale nie dopisywała skuteczność. W końcówce więcej do powiedzenia mieli rywale, ale Salach potwierdził, że oprócz strzelania goli w niekonwencjonalny sposób potrafi także dobrze bronić. – Graliśmy w mocno okrojonym składzie, ale rezerwowi spisali się dobrze. Tym bardziej jestem zadowolony z wygranej – Wiesław Herda, trener Skrebeńska.
Bramka dla Górnika: Krzysztof Salach (bramkarz)
Na meczach z udziałem Skrbeńska nudzić się nie sposób. Tym razem drużyna zaskoczyła wszystkich sposobem w jaki zdobyła gola. Autorem jedynej bramki w meczu był bramkarz Skrbeńska. Zdecydował się na długi wykop z własnego pola karnego. Piłka odbiła się przed polem karnym Górnika i przelobowała zaskoczonego bramkarza tej drużyny, wpadając mu „za kołnierzem” do siatki! Wcześniej Skrebeńsko miało kilka dobrych sytuacji do strzelenia goli w bardziej tradycyjny sposób, ale nie dopisywała skuteczność. W końcówce więcej do powiedzenia mieli rywale, ale Salach potwierdził, że oprócz strzelania goli w niekonwencjonalny sposób potrafi także dobrze bronić. – Graliśmy w mocno okrojonym składzie, ale rezerwowi spisali się dobrze. Tym bardziej jestem zadowolony z wygranej – Wiesław Herda, trener Skrebeńska.
Orzeł Jankowice – Polonia Łaziska 3:2
Bramki dla Polonii: Paweł Hojka, Krzysztof Bauer
Polonię na prowadzenie wyprowadził Hojka, który trafił do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Jeszcze przed przerwą Orzeł wyrównał. Po zmianie stron rozpoczęły się kłopoty przyjezdnych. Gospodarze wykorzystali bierną postawę drużyny Polonii i dwukrotnie trafili do siatki. Nadzieję przyjezdnym przywrócił Bauer, ale do remisu Polonia nie zdołała już doprowadzić. – Zabrakło nam przede wszystkim zaangażowania. Bez tego nawet w A–klasie trudno wygrać mecz. Do tego szwankuje skuteczność. Mamy sytuacje, ale nie potrafimy zamienić ich na bramki – komentuje Mirosław Szwarga, trener Polonii.
Bramki dla Polonii: Paweł Hojka, Krzysztof Bauer
Polonię na prowadzenie wyprowadził Hojka, który trafił do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Jeszcze przed przerwą Orzeł wyrównał. Po zmianie stron rozpoczęły się kłopoty przyjezdnych. Gospodarze wykorzystali bierną postawę drużyny Polonii i dwukrotnie trafili do siatki. Nadzieję przyjezdnym przywrócił Bauer, ale do remisu Polonia nie zdołała już doprowadzić. – Zabrakło nam przede wszystkim zaangażowania. Bez tego nawet w A–klasie trudno wygrać mecz. Do tego szwankuje skuteczność. Mamy sytuacje, ale nie potrafimy zamienić ich na bramki – komentuje Mirosław Szwarga, trener Polonii.
Wicher Wilchwy – Start Mszana 1:2
Bramka dla Wichra: Michał Ćmich (k),
Bramki dla Startu: Janusz Muszyński (k), Dawid Król
Mecz sąsiadów zza miedzy nie był wielkim widowiskiem. Początek należał do gospodarzy, którzy przejawiali większą inicjatywę w grze. To jednak goście w 25 min wyszli na prowadzenie. W zamieszaniu podbramkowym piłka zmierzała już do bramki Wichra, ale z linii wybił ją Korytowski. Obrońca Wichra zrobił to ręką, za co obejrzał czerwoną kartkę. Naturalnie arbiter wskazał też na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem został Muszyński. Kwadrans później Start przeprowadził ładną kontrę zakończoną atomowym strzałem z 20 metrów Króla. Piłka dwukrotnie odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Po zmianie stron grający w osłabieniu gospodarze przejawiali większą ochotę do gry. Ich ataki były jednak dość łatwo rozbijane przez defensywę Startu. Około 70 min w pole karne Mszany wdarł się zawodnik Wichra, po czym runął jak długi. Sędzia wyrzucił z boiska bramkarza Startu Henkla. Podobnie jak przy poprzedniej kartce wydaje się, że kara ta była zbyt surowa. Rzut karny na bramkę zamienił Michał Ćmich. Obie drużyny miały jeszcze okazje do zmiany wyniku. Po jednej z szybkich kontr Start trafił w słupek, a tuż przed końcem meczu do siatki trafił Wicher, ale gol nie został uznany, bo faulowany był rezerwowy bramkarz Startu. – Mecz ustawiła czerwona kartka dla naszego zawodnika – komentuje Piotr Zmarzły, trener Wichra. – Myślę, że rozegraliśmy dobry mecz. Dla nas spotkania z Wichrem są jak derby, więc zawodnicy bardzo cieszyli się z wygranej – mówi Janusz Muszyński, grający trener Startu.
Bramka dla Wichra: Michał Ćmich (k),
Bramki dla Startu: Janusz Muszyński (k), Dawid Król
Mecz sąsiadów zza miedzy nie był wielkim widowiskiem. Początek należał do gospodarzy, którzy przejawiali większą inicjatywę w grze. To jednak goście w 25 min wyszli na prowadzenie. W zamieszaniu podbramkowym piłka zmierzała już do bramki Wichra, ale z linii wybił ją Korytowski. Obrońca Wichra zrobił to ręką, za co obejrzał czerwoną kartkę. Naturalnie arbiter wskazał też na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem został Muszyński. Kwadrans później Start przeprowadził ładną kontrę zakończoną atomowym strzałem z 20 metrów Króla. Piłka dwukrotnie odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Po zmianie stron grający w osłabieniu gospodarze przejawiali większą ochotę do gry. Ich ataki były jednak dość łatwo rozbijane przez defensywę Startu. Około 70 min w pole karne Mszany wdarł się zawodnik Wichra, po czym runął jak długi. Sędzia wyrzucił z boiska bramkarza Startu Henkla. Podobnie jak przy poprzedniej kartce wydaje się, że kara ta była zbyt surowa. Rzut karny na bramkę zamienił Michał Ćmich. Obie drużyny miały jeszcze okazje do zmiany wyniku. Po jednej z szybkich kontr Start trafił w słupek, a tuż przed końcem meczu do siatki trafił Wicher, ale gol nie został uznany, bo faulowany był rezerwowy bramkarz Startu. – Mecz ustawiła czerwona kartka dla naszego zawodnika – komentuje Piotr Zmarzły, trener Wichra. – Myślę, że rozegraliśmy dobry mecz. Dla nas spotkania z Wichrem są jak derby, więc zawodnicy bardzo cieszyli się z wygranej – mówi Janusz Muszyński, grający trener Startu.
Podokręg Racibórz Kuźnia Raciborska – Unia Turza 5:1
Bramka dla Unia: Piotr Stepczuk
Do 30 min nic nie zapowiadało, że Unia zbierze w Kuźni tęgie lanie. Wtedy jednak w ciągu 7 minut goście stracili 3 bramki po fatalnych błędach w defensywie i w zasadzie było po zawodach. Po przerwie gospodarze podwyższyli, a Unia zdobyła kontaktowego gola, dzięki uderzeniu Stepczuka z rzutu wolnego. Unia przycisnęła, miała swoje okazje, ale to gospodarze ostatecznie zdobyli kolejnego gola, pogrążając drużynę z Turzy. – Może wynik mówi co innego, ale nasza gra, szczególnie w drugiej połowie nie wyglądała źle, powiedziałbym nawet, że była dobra. Niestety defensywa dziś miała gorszy dzień, a i trochę skuteczności nam zabrakło – komentuje występ swojej drużyny Mirosław Karpiuk, trener Unii.
Bramka dla Unia: Piotr Stepczuk
Do 30 min nic nie zapowiadało, że Unia zbierze w Kuźni tęgie lanie. Wtedy jednak w ciągu 7 minut goście stracili 3 bramki po fatalnych błędach w defensywie i w zasadzie było po zawodach. Po przerwie gospodarze podwyższyli, a Unia zdobyła kontaktowego gola, dzięki uderzeniu Stepczuka z rzutu wolnego. Unia przycisnęła, miała swoje okazje, ale to gospodarze ostatecznie zdobyli kolejnego gola, pogrążając drużynę z Turzy. – Może wynik mówi co innego, ale nasza gra, szczególnie w drugiej połowie nie wyglądała źle, powiedziałbym nawet, że była dobra. Niestety defensywa dziś miała gorszy dzień, a i trochę skuteczności nam zabrakło – komentuje występ swojej drużyny Mirosław Karpiuk, trener Unii.
Naprzód Zawada – Naprzód Krzyżkowice 2:1
Bramki dla Zawady: Rafał Zając, Krzysztof Tanżyna
Bramka dla Krzyżkowic: Adrian Dera
Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie, oba gole strzelając w pierwszych 10 minutach spotkania. Najpierw Zając wykorzystał podanie Karkoszki, a chwilę później Tanżyna główkował po centrze z rzutu wolnego. Do przerwy Zawada kontrolowała więc przebieg boiskowych wydarzeń, nie pozwalając przyjezdnym na zbyt wiele. Sytuacja zmieniła się po zmianie stron. Goście zaatakowali odważniej. W 75 min po prostopadłym podaniu z głębi pola sam przed bramkarzem znalazł się Dera, który nie zmarnował sytuacji. – Pierwsza połowa była pod nasze dyktando. W drugiej byliśmy jacyś uśpieni, może zawodnicy uwierzyli, że mecz już jest wygrany. Zafundowaliśmy sobie nerwową sytuację – komentuje występ swoich podopiecznych Robert Tkocz, trener Naprzodu. – Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo słaba. Potem graliśmy już lepiej i mogliśmy się pokusić nawet o remis. Szkoda porażki, bo z gry zasłużyliśmy na punkt – uważa Błażej Sitko, trener Krzyżkowic.
Bramki dla Zawady: Rafał Zając, Krzysztof Tanżyna
Bramka dla Krzyżkowic: Adrian Dera
Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie, oba gole strzelając w pierwszych 10 minutach spotkania. Najpierw Zając wykorzystał podanie Karkoszki, a chwilę później Tanżyna główkował po centrze z rzutu wolnego. Do przerwy Zawada kontrolowała więc przebieg boiskowych wydarzeń, nie pozwalając przyjezdnym na zbyt wiele. Sytuacja zmieniła się po zmianie stron. Goście zaatakowali odważniej. W 75 min po prostopadłym podaniu z głębi pola sam przed bramkarzem znalazł się Dera, który nie zmarnował sytuacji. – Pierwsza połowa była pod nasze dyktando. W drugiej byliśmy jacyś uśpieni, może zawodnicy uwierzyli, że mecz już jest wygrany. Zafundowaliśmy sobie nerwową sytuację – komentuje występ swoich podopiecznych Robert Tkocz, trener Naprzodu. – Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo słaba. Potem graliśmy już lepiej i mogliśmy się pokusić nawet o remis. Szkoda porażki, bo z gry zasłużyliśmy na punkt – uważa Błażej Sitko, trener Krzyżkowic.
Wypoczynek Buków – LKS Górki Śl. 1:1
Bramka dla Wypoczynku: Kamil Kubica
Dość niespodziewanie w końcówce pierwszej połowy gospodarze stracili bramkę. Defensorzy popełnili błąd przy wymianie podań, ratując sytuację faulowali w polu karnym i sędzia podyktował rzut karny dla Górek. Wyrównanie padło w 65 min po akcji Kubicy, który dostał bezpośrednie podanie od swojego bramkarza. Wypoczynek powinien wyjść na prowadzenie, ale Lucyga nie wykorzystał rzutu karnego. – Mamy trochę kłopotów zdrowotnych, a do tego trafiliśmy na silnego rywala i mecz ten z pewnością był naszym najtrudniejszym w tym sezonie – podkreśla Adam Kubica, trener Wypoczynku. Dodajmy, że zremisowany tydzień wcześniej mecz z Krzyszkowicami został zweryfikowany jako walkower dla Wypoczynku. Powodem była zbyt mała liczba zawodników młodzieżowych w drużynie z Krzyżkowic.
Bramka dla Wypoczynku: Kamil Kubica
Dość niespodziewanie w końcówce pierwszej połowy gospodarze stracili bramkę. Defensorzy popełnili błąd przy wymianie podań, ratując sytuację faulowali w polu karnym i sędzia podyktował rzut karny dla Górek. Wyrównanie padło w 65 min po akcji Kubicy, który dostał bezpośrednie podanie od swojego bramkarza. Wypoczynek powinien wyjść na prowadzenie, ale Lucyga nie wykorzystał rzutu karnego. – Mamy trochę kłopotów zdrowotnych, a do tego trafiliśmy na silnego rywala i mecz ten z pewnością był naszym najtrudniejszym w tym sezonie – podkreśla Adam Kubica, trener Wypoczynku. Dodajmy, że zremisowany tydzień wcześniej mecz z Krzyszkowicami został zweryfikowany jako walkower dla Wypoczynku. Powodem była zbyt mała liczba zawodników młodzieżowych w drużynie z Krzyżkowic.
oprac. (art)
Najnowsze komentarze