Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Od widma zagłady do blasku złota

18.05.2010 00:00 tora
GIMNASTYKA 90 lat Klubu Gimnastycznego Radlin.
Z Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży zawodnicy Klubu Gimnastycznego Radlin wracają z ośmioma medalami. W zeszłym roku na tej samej imprezie gromadzą siedem krążków, w tym dwa złote. W 2009 roku gimnastycy zdobywają pierwszy raz w swojej sięgającej 1920 roku historii tytuł Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych. W indywidualnych i drużynowych mistrzostwach Śląska zdobywają 32 medale, w tym 13 złotych. Nieprzerwanie od 2007 roku klub prowadzi w rankingu wojewódzkim sekcji gimnastycznych i jest na szóstym miejscu w kraju. To pasmo sukcesów nie jest jednak efektem stabilnego rozwoju na przestrzeni
 
90–lat istnienia. W jego dziejach było kilka momentów krytycznych, które mogły zakończyć gimnastykę w Radlinie.
 
Kiedy kończą się pieniądze…
 
Lata 60. i 70. to okres potęgi i świetności klubu. Lata 80. to już początek regresu. W tym złym okresie przypadły m.in. początki kariery najsłynniejszego zawodnika klubu Leszka Blanika, mistrza olimpijskiego z Pekinu. Bywało, że ćwiczył w sali, w której były tylko cztery stopnie ciepła. Działaczy nie było stać na zapłacenie ogrzewania. Na nic ich nie było stać. W 1990 roku zostaje zlikwidowana sekcja dziewczęca. Klub, który seryjnie zdobywał medale mistrzostw Polski, którego zawodnicy wywalczyli krążki mistrzostw Europy, startowali na igrzyskach i mistrzostwach świata, przestawał się liczyć nie tylko w kraju, ale nawet w województwie. W połowie roku kończyły się pieniądze, kopalnia Rydułtowy przestała opiekować się ośrodkiem. W tych okolicznościach prezesem klubu został Ludwik Blanik, ojciec Leszka. Nie miał wtedy specjalnie pojęcia o kierowaniu klubem sportowym. Był po prostu ojcem zawodnika, który, podobnie jak grupa rodziców innych gimnastyków nie chciał dopuścić do upadku klubu. – Dyrektor kopalni powiedział, że albo będziemy sobie sami go utrzymywać, albo założy dwie kłódki, z przodu i z tyłu – wspomina Ludwik Blanik. Razem z zarządem rozpoczął starania o przejęcie budynku przez Wodzisław. Doszło do tego ostatecznie dopiero w 1996 roku. Do 1994 roku miasto nie dołożyło do gimnastyków nawet złotówki. – Pracowaliśmy społecznie. Pieniędzy nie było na nic. Jeździłem do kopalń, koksowni, prosiłem się o trochę opału. Tu dostałem trochę groszku, tam flotu – mówi prezes. Budynek bez gospodarza popadał w ruinę. Władze Wodzisławia po skomunalizowaniu budynku przy ul. Sokolskiej w 1996 roku przekazały go w kolejnym roku do usamodzielniającego się Radlina. W klubie coraz gorzej czuli się Blanikowie, zarówno prezes jak i syn, i to pomimo faktu, że od 1994 roku nieprzerwanie zdobywał tytuły mistrza Polski. – Była grupa nieodpowiedzialnych działaczy, którzy obmawiali Leszka i mnie. W końcu Leszek, który od 1996 roku był już studentem AWF w Gdańsku, powiedział mi: tato, jeśli masz mieć z mojego powodu problemy, to pójdę tam, gdzie mnie chcą – mówi Ludwik Blanik. Klub udzielił Leszkowi zwolnienia w styczniu 1998 roku. Ludwik zrezygnował z funkcji prezesa dwa miesiące później, po sporządzeniu bilansu finansowego.
 
Wyciągnął klub z zapaści
 
Działalność gimnastyków coraz hojniej wspierały władze Radlina, z burmistrz Barbarą Magierą na czele. Tyle, że poziom sportowy obniżał się. Po odejściu Leszka Blanika nie było już zawodników w klasie mistrzowskiej. Pozostawało szkolenie dzieci i młodzieży, które nie dawało jednak spodziewanych efektów. Ludwik Blanik przyznaje, że po pewnym czasie członkowie zarządu klubu zaczęli go namawiać, by z powrotem objął funkcję prezesa. Dwa lata próbowali go nakłonić. Zdecydował się pod wpływem wnuka. – Zabrałem go kiedyś na zajęcia. Chciałem z niego zrobić chłopca, nie dziewczynę. Jak chodziłem na zajęcia, to widziałem, że chłopcy nie mają odpowiedniej opieki, że potwierdzają się pogłoski, że lepiej traktowane są dzieci działaczy. Pomyślałem sobie, że szkoda, by po siedmiu, ośmiu latach, które włożyłem w ratowanie klubu, miał on tylko funkcjonować na zasadzie rekreacji. Jesteśmy klubem tak zasłużonym, wychowaliśmy tylu olimpijczyków, że warto by znów liczyć się w kraju – mówi Ludwik Blanik. Ponownie został prezesem w maju 2006 roku i pełni tę funkcję do dziś. 8 maja podczas spotkania z okazji 90–lecia klubu w Restauracji Słoneczko, słyszał pochwały i podziękowania za wyciągnięcie klubu na prostą. Sam też dziękował wszystkim, którzy przez te lata działali na rzecz gimnastyki w Radlinie. Okolicznościowymi medalami i dyplomami wyróżniono m.in. olimpijczyków: Leszka Blanika, Mikołaja Kubicę, Ernesta Hawełka, Alfreda Kucharczyka, będącego obecnie trenerem. Podziękowano władzom miasta, MOSiR–owi, parafii, byłym i obecnym działaczom, trenerom i zawodnikom. Chwilą ciszy uhonorowano trenerów, którzy odeszli do wieczności w ostatnich czterech latach.
 
Tomasz Raudner
  • Numer: 20 (497)
  • Data wydania: 18.05.10