Poświęcenie kaplicy już w kwietniu
Prace przy budowie kaplicy na ukończeniu
Studenci gromadzili się na nabożeństwach odprawianych w budynku Akademii Humanistyczno–Ekonomicznej. Ludzie starsi narzekali, że do kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej mają za daleko. Postanowiono więc wybudować kaplicę.
– Najbardziej zaangażował się wikary. Bez jego inicjatywy nic by w tym miejscu nie powstało – mówi pani Stefania, która codziennie dba o to, by na placu budowy nie zabrakło ciepłego posiłku. – Wikary bez oporu zakłada buty gumowe, siada za kierownicą koparki, dba o kwestie prawne. Zna się na pracach budowlanych, potrafi doradzić i podjąć właściwe decyzje – dodaje z uśmiechem.
Z taką brygadą można wiele zdziałać
Na terenie, gdzie graniczą ze sobą Mszana i wodzisławska dzielnica Wilchwy drgnęło latem minionego roku. Konkretne prace rozpoczęły się kilka miesięcy później, w Barbórkę, gdy geodeci wytyczyli granice budowy. Można śmiało powiedzieć, że to swoiste parafialne ruszenie. Do pracy przychodzi średnio piętnaście, dwadzieścia osób. Każdego dnia. Także zimą, kiedy temperatura spadała poniżej 20 stopni Celsjusza prac nie przerywano. – Rzadko proszę o pomoc. Parafianie sami poczuwają się do takiego obowiązku. Chcieliby tę kaplice postawić jak najszybciej – komentuje ks. Stanisław Czempka. – Praktycznie wszystkie prace wykonywane są ręcznie. Fundamenty do kaplicy wykopano i zalano w ciągu jednego dnia. To świadczy o intensywności prac. O tym, że jeśli się chce, to można. Podziwiam ich, z taką brygadą można wiele zdziałać – dodaje z uznaniem wikary.
Dzwony z Niemiec
Aktualnie wewnątrz trwają prace wykończeniowe oraz porządkowanie i zagospodarowanie obejścia. Wyposażenie jest praktycznie kompletne. W lutym z położonego w Niemczech Geldern przywieziono cztery dzwony. Pozyskano je z likwidowanego w tej miejscowości kościoła. Demontaż, łącznie ze szkieletem, trwał trzy dni i wymagał sporego wkładu sił. – Brakuje nam jeszcze konfesjonału, ale parę dni temu skontaktował się ze mną ksiądz z Żor i zaoferował pomoc w tej sprawie – mówi wikary.
Budowa nie od razu zyskała zwolenników. Pomysł był szeroko komentowany, a czasem nawet obśmiewany. W tej chwili okoliczni mieszkańcy czekają na zakończenie prac w kaplicy pod wezwaniem Świętego Wawrzyńca.
Czekają na decyzję wojewody
Od dwóch miesięcy odbywają się spotkania wikarego z prezydentem miasta. Mówi się m.in. o remoncie drogi, prowadzącej do świątyni.
– Sprawa ulicy Armii Ludowej toczy się swoim rytmem. Aktualnie jesteśmy na etapie regulacji stanu prawnego drogi. Póki co, przygotowaliśmy projekt. Decyzje o jego realizacji musi podjąć wojewoda. Jeśli nie zaakceptuje projektu, trzeba będzie opracować kolejny. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w kwietniu – mówi Iwona Jeszka z Wydziału Strategii Rozwoju Miasta.
Mieszkańcy zapisują już pierwsze msze, rezerwują pierwsze terminy uroczystości ślubnych. – Nie możemy się spieszyć. Chcemy załatwić wszelkie formalności potrzebne do odbioru budowy. Kaplica nie ma być budowlaną prowizorką – uzupełnia ks. Stanisław Czempka. Uroczystości związane z poświęceniem najprawdopodobniej odbędą się pod koniec kwietnia.
– Przychodzę tutaj praktycznie codziennie. Pomagać będę tak długo na ile starczy mi sił. Lepiej być tutaj, niż tracić czas przed telewizorem. W końcu robimy coś dla siebie – mówi jeden z pracowników budowy.
mag.
– Najbardziej zaangażował się wikary. Bez jego inicjatywy nic by w tym miejscu nie powstało – mówi pani Stefania, która codziennie dba o to, by na placu budowy nie zabrakło ciepłego posiłku. – Wikary bez oporu zakłada buty gumowe, siada za kierownicą koparki, dba o kwestie prawne. Zna się na pracach budowlanych, potrafi doradzić i podjąć właściwe decyzje – dodaje z uśmiechem.
Z taką brygadą można wiele zdziałać
Na terenie, gdzie graniczą ze sobą Mszana i wodzisławska dzielnica Wilchwy drgnęło latem minionego roku. Konkretne prace rozpoczęły się kilka miesięcy później, w Barbórkę, gdy geodeci wytyczyli granice budowy. Można śmiało powiedzieć, że to swoiste parafialne ruszenie. Do pracy przychodzi średnio piętnaście, dwadzieścia osób. Każdego dnia. Także zimą, kiedy temperatura spadała poniżej 20 stopni Celsjusza prac nie przerywano. – Rzadko proszę o pomoc. Parafianie sami poczuwają się do takiego obowiązku. Chcieliby tę kaplice postawić jak najszybciej – komentuje ks. Stanisław Czempka. – Praktycznie wszystkie prace wykonywane są ręcznie. Fundamenty do kaplicy wykopano i zalano w ciągu jednego dnia. To świadczy o intensywności prac. O tym, że jeśli się chce, to można. Podziwiam ich, z taką brygadą można wiele zdziałać – dodaje z uznaniem wikary.
Dzwony z Niemiec
Aktualnie wewnątrz trwają prace wykończeniowe oraz porządkowanie i zagospodarowanie obejścia. Wyposażenie jest praktycznie kompletne. W lutym z położonego w Niemczech Geldern przywieziono cztery dzwony. Pozyskano je z likwidowanego w tej miejscowości kościoła. Demontaż, łącznie ze szkieletem, trwał trzy dni i wymagał sporego wkładu sił. – Brakuje nam jeszcze konfesjonału, ale parę dni temu skontaktował się ze mną ksiądz z Żor i zaoferował pomoc w tej sprawie – mówi wikary.
Budowa nie od razu zyskała zwolenników. Pomysł był szeroko komentowany, a czasem nawet obśmiewany. W tej chwili okoliczni mieszkańcy czekają na zakończenie prac w kaplicy pod wezwaniem Świętego Wawrzyńca.
Czekają na decyzję wojewody
Od dwóch miesięcy odbywają się spotkania wikarego z prezydentem miasta. Mówi się m.in. o remoncie drogi, prowadzącej do świątyni.
– Sprawa ulicy Armii Ludowej toczy się swoim rytmem. Aktualnie jesteśmy na etapie regulacji stanu prawnego drogi. Póki co, przygotowaliśmy projekt. Decyzje o jego realizacji musi podjąć wojewoda. Jeśli nie zaakceptuje projektu, trzeba będzie opracować kolejny. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w kwietniu – mówi Iwona Jeszka z Wydziału Strategii Rozwoju Miasta.
Mieszkańcy zapisują już pierwsze msze, rezerwują pierwsze terminy uroczystości ślubnych. – Nie możemy się spieszyć. Chcemy załatwić wszelkie formalności potrzebne do odbioru budowy. Kaplica nie ma być budowlaną prowizorką – uzupełnia ks. Stanisław Czempka. Uroczystości związane z poświęceniem najprawdopodobniej odbędą się pod koniec kwietnia.
– Przychodzę tutaj praktycznie codziennie. Pomagać będę tak długo na ile starczy mi sił. Lepiej być tutaj, niż tracić czas przed telewizorem. W końcu robimy coś dla siebie – mówi jeden z pracowników budowy.
mag.
Najnowsze komentarze