Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Dość tego!

27.11.2007 00:00
Mieczysław Gęba to człowiek, który wraz z sąsiadami odsłonił prawdę o urzędnikach starostwa i nielegalnie działającej firmie zwożącej do Wodzisławia śmierdzące odpady. Dzisiaj ma problemy. Urzędnicy tygodniami rozpowszechniali zdjęcia, które miały być dowodem na nielegalne działanie wodzisławianina.

Urzędnicy się kompromitują, starosta nie reaguje.

Mieczysław Gęba mieszka przy ulicy Bogumińskiej. Tam również prowadzi działalność gospodarczą – handluje drobiem. To on wspólnie z sąsiadami sprzeciwił się nielegalnej działalności firmy „Rent Hus” zwożącej na sąsiedni teren po byłej cegielni śmierdzące odpady. Naraził się tym urzędnikom Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego, które lekceważyło problem i wmawiało mieszkańcom, że wszystko jest w porządku. Dzisiaj już nie śmierdzi, a Gęba ma problemy. Urzędnicy starostwa rozpowszechniają zdjęcia, które mają być dowodem jakoby wodzisławianin zatruwał środowisko. Na zlecenie starostwa wodzisławska Straż Miejska przeprowadziła na jego posesji oględziny, a późnej kontrolę. Wynik: Mieczysław Gęba działa zgodnie z prawem.

Widzieli ścieki

Urzędnicy Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego nie poprosili prezydenta miasta o skontrolowanie innych posesji graniczących z terenem byłej cegielni. Chodziło im tylko o posesję Mieczysława Gęby. Wskazano, że wodzisławianin działa niezgodnie z prawem i przechowuje odpady. Wątpliwości pracowników starostwa budziła także sprawa odprowadzania ścieków. Do wniosku dołączyli zdjęcia m.in. rur z płynącą w nich cieczą, które sami wykonali. Miały być dowodem na to, że Mieczysław Gęba niszczy przyrodę.

Wodzisławianin tłumaczy, że w rurach płynie woda deszczowa. Udowodniły to badania, które przeprowadził na własny koszt w laboratorium w oczyszczalni ścieków Karkoszka. Woda w jednym przypadku odwadnia skarpę, zaś w drugim rura stanowi przedłużenie rowu.

Kontrola to fikcja?

Na miejsce udała się Straż Miejska oraz pracownicy Urzędu Miasta w Wodzisławiu. – Nie stwierdziliśmy żadnych uchybień – mówi Tadeusz Dragon, kierownik biura ochrony środowiska Urzędu Miasta w Wodzisławiu. – Odpadów nie mogliśmy skontrolować, bo ich po prostu nie było. Sprawdziliśmy także w jaki sposób właściciel posesji odprowadza ścieki, czy dysponuje niezbędnymi rachunkami za ich wywóz. Wszystko w tym przypadku jest w porządku – dodaje Dragon.

Innego zdania jest Jarosław Rybak, inspektor w Wydziale Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego. Twierdzi, że Mieczysław Gęba łamie przepisy. Nie chciał z nami na ten temat rozmawiać. Zasugerował jedynie, że kontrola Straży Miejskiej to fikcja.

– To są brednie i bzdury. Kontrola została przeprowadzona skrupulatnie i przez przygotowane do tego osoby – odpowiada na zarzuty Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia.    

Paragraf się znajdzie

Mieczysław Gęba nie dowierza, że urzędnicy starostwa mogą zachowywać się w taki sposób. – Przypominają mi się czasy, kiedy aktualne było powiedzenie: pokaż mi człowieka, a paragraf się na niego znajdzie. Przecież to absurd. Czasem się zastanawiam czy warto było się w to wszystko angażować. Straciłem wiele zdrowia, ucierpiała także na tym moja firma. Z drugiej strony, gdybym siedział cicho, pewnie śmierdziałoby do dzisiaj – mówi Gęba.

Rafał Jabłoński 

  • Numer: 49 (410)
  • Data wydania: 27.11.07