Umowa śmieci warta
Praca od rana do wieczora w niedogrzanej hali, brak sanitariatów, narzędzi pracy i daremne czekanie na wypłatę - takie zarzuty postawiła mieszkanka Pszowa firmie „Recykling-Szkło” z Wodzisławia Śląskiego. Ta pani podpisała umowę o dzieło, a nie umowę o pracę. Nie jestem jej pracodawcą i nie interesuje mnie czas pracy. A wypłatę otrzymuje się na koniec za wykonanie zlecenia - odpowiada na to Małgorzata Lipińska, pełnomocnik wodzisławskiej firmy. Jak ustaliliśmy, firma łamie przepisy podatkowe.
Mieszkanka Pszowa ma pretensje do wodzisławskiej firmy, w której pracowała około miesiąca. Takich kobiet jak ona jest prawdopodobnie więcej. Niestety, wszystko wskazuje na to, że nie przeczytały dokładnie umowy, którą podpisały. Nieznajomość prawa nie zwalnia je z odpowiedzialności - odpowiada na to Małgorzata Lipińska, pełnomocnik firmy „Recykling-Szkło”.
Mieszkanka Pszowa (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) pracowała w wodzisławskiej firmie „Recykling-Szkło”, ale, jak mówi, wytrzymała tam tylko miesiąc, od 4 grudnia ubiegłego roku do 6 stycznia tego roku. Porzuciła pracę przed zakończeniem umowy, teraz grozi jej, że zapłaci karne odsetki za każdy dzień zwłoki.
Pracowałyśmy jak konie
Pracowałyśmy jak konie
Na początku pracowałyśmy od godziny 8 do 16, a potem na okrągło, średnio po 10-12 godzin dziennie. Także w soboty i w niedziele. Przyjeżdżałyśmy na 6 rano, żeby skończyć do 16, ale i tak zostawałyśmy do 19-20, bo miało być zrobione i koniec. Gdybym wiedziała, że tak to wygląda, w życiu bym nie poszła tam pracować - mówi młoda kobieta. Po około miesiącu zrezygnowała i już więcej się w firmie nie pojawiła. Dlaczego odeszła? Były wtedy wielkie mrozy, a hala nie była ogrzewana. Szef powiedział, nam, że jak on chodził do szkoły, to było -15 st. C i jakoś to wytrzymywali. Ręce nam marzły, nogi, ale nikogo to nie interesowało. Nie było też odpowiednich sanitariatów. Załatwiałyśmy się za budą od psa - relacjonuje mieszkanka Pszowa. Twierdzi, że nie dostała ani złotówki za przepracowany miesiąc. Ponoć takich kobiet jak ona jest więcej. Z jedną z nich skontaktowaliśmy się telefonicznie. Mówiła to samo. Szefowa chce od nas teraz pieniądze za zerwanie umowy, a sama wypłat nam nie dawała. Pracowałyśmy całymi dniami, jak głupie konie. Słyszałyśmy obietnice, że jak tylko transport odjedzie, to wypłata zaraz będzie. Transporty odjeżdżały, a wypłat nie było - powiedziała nam druga z kobiet. Umowę podpisały na trzy miesiące. Nie chciałyśmy podpisać. Każda z nas chciała szukać jakiejś normalnej pracy. Szefowa przyszła na halę, przyniosła stos umów dla wszystkich, nie było czasu tego przeczytać - tłumaczy jedna z kobiet.
Porzuciły Pracę
Pełnomocnik firmy - Małgorzata Lipińska dziwi się takiemu zachowaniu. Powołuje się na umowę, w której wszystko jest zapisane. Panie podpisały umowę o dzieło, a nie umowę o pracę. To są dwie różne sprawy. Ja nie jestem ich pracodawcą. Jestem osobą zlecającą wykonanie określonej pracy. Nie interesują mnie ani godziny pracy, ani na którą godzinę ktoś przychodzi, czy kończy. Wobec tego zarzuty, że panie tu były o szóstej rano do wieczora, są bezpodstawne. To jest ich indywidualna sprawa, kiedy kończą czy kiedy zaczynają pracę - wyjaśnia Małgorzata Lipińska. Jak mówi, nie wnika w to, kto jak pracuje. Ważne, żeby praca była wykonana w terminie. A panie przychodziły w kratkę. Raz były, raz nie. Nie można sobie przychodzić do pracy na spotkania towarzyskie, pić kawę i wymagać nie wiadomo czego. Nie była to praca od rana do wieczora, tak jak mówią i są tutaj inni ludzie, którzy mogą to potwierdzić - mówi Małgorzata Lipińska. Dodaje, że nie ma też obowiązku co tydzień wydawać rękawic, bo nie ma tego w przepisach. Jest napisane w umowie, co dostają i przy podpisaniu umowy to otrzymały - wyjaśnia pełnomocnik. W przypadku umowy o dzieło nie ma listy obecności, nie ma też ustalonych godzin pracy. Liczy się wykonanie zlecenia, czyli segregacja 50 ton odpadów. Jeden worek waży około 20 kilogramów, segreguje go się dziesięć minut. Tę pracę można wykonać w przeciągu dwóch miesięcy, a te panie miały na to trzy. Jeśli nie dawały rady i porzuciły powierzone zadanie, powinny napisać chociaż jedno zdanie, że się wycofują. A tu nic, tylko telefony z szantażami, że pójdą do gazety, do Państwowej Inspekcji Pracy. Te panie naraziły mnie na straty - obrusza się przedstawicielka firmy „Recykling- Szkło”.
#nowastrona#
Odpady to nie poezja
#nowastrona#
Odpady to nie poezja
Segregowanie odpadów to nie jest praca wysokich lotów, do której każdy by chętnie przychodził. Ale jaka by nie była, każdy przychodzi na dzień próbny i wszystko mu pokazuję – tłumaczy pełnomocniczka firmy „Recykling-Szkło”. Jak mówi, kiedyś zatrudniała pracowników na etacie i musiała szukać ludzi, żeby podpisywali dokumenty czy listę obecności. I właśnie PIP podczas kontroli zasugerowała mi, żeby podpisywać umowy o dzieło, co jest łatwiejsze w tego typu działalności - dodaje Małgorzata Lipińska.
Wyjaśnia, że jeśli chodzi o wynagrodzenie, umowa mówi jednoznacznie, iż należy się ono po wykonaniu dzieła. Zlecający jego wykonanie, po sporządzeniu protokołu zdawczo-odbiorczego, ma czternaście dni na wypłatę wynagrodzenia, które określone jest ryczałtowo. W tym wypadku to była kwota 2 tysięcy złotych. Wobec tego, jeśli panie są tak skrupulatne, powinny powiedzieć, że dostały już tysiąc złotych zaliczki w grudniu. Nie wykonały pracy, a otrzymały pieniądze. Nie mogą więc mieć pretensji. Jeśli teraz te panie nie wystosują jakiegoś normalnego pisma do mnie, jeśli nie przyjdą i nie podpiszą protokołu zdawczo-odbiorczego, wówczas kieruję sprawę na drogą sądową. Jeśli ktoś nie zna prawa, to nie znaczy, że jest zwolniony z odpowiedzialności - dodaje Małgorzata Lipińska.
Przemysław Pogódek rzecznik prasowy Państwowej Inspekcji Pracy w Katowicach.
Umowa zlecenia, czy umowa o dzieło jest umową cywilnoprawną, do której nie mają zastosowania przepisy kodeksu pracy. Wobec powyższego osobie wykonującej dzieło na podstawie takiej umowy nie przysługuje np. urlop wypoczynkowy ani żadne inne świadczenie wynikające z przepisów prawa pracy, tym samym nie jest wydawane świadectwo pracy. Nie mają również zastosowania tryby rozwiązania umowy przewidziane w kodeksie pracy. Zleceniodawca nie jest również ograniczony obowiązkiem wypłaty co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę. Umową cywilnoprawną nie można zastąpić umowy o pracę. Jeżeli w danym stosunku prawnym występują cechy stosunku pracy tj. praca podporządkowana, podejmowana w celach zarobkowych, w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, świadczona osobiście, pracownik podlega uprawnieniom kierowniczym swego pracodawcy; wówczas winna być zawarta umowa o pracę. Powód może skorzystać z tzw. powództwa o ustalenie istnienia stosunku pracy (art. 189 kodeksu postępowania cywilnego). Jeżeli podane wyżej cechy wystąpiły w więzi prawnej łączącej strony, sąd pracy może orzec, że mamy do czynienia ze stosunkiem pracy. Wówczas pracodawca będzie zobowiązany spełnić w stosunku do pracownika wszelkie świadczenia wynikające z prawa pracy. Przykładowo, będzie musiał uregulować należności co najmniej do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Ilona Szkatuła kierownik działu podatku dochodowego od osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej w Urzędzie Skarbowym w Wodzisławiu Śl.
Ilona Szkatuła kierownik działu podatku dochodowego od osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej w Urzędzie Skarbowym w Wodzisławiu Śl.
W umowie o dzieło zawartej pomiędzy stronami jest złamany przepis, ponieważ umowa cywilno-prawna nie może kształtować obowiązków podatkowych. W tym wypadku firma „Recykling-Szkło” występuje w charakterze płatnika, a więc miała obowiązek pobrać zaliczkę od wypłacanej należności, a nie nakładać tego obowiązku na wykonawcę dzieła.
Iza Salamon
Najnowsze komentarze