Bezduszna władza
Stwierdzenia w pańskim piśmie to puste frazesy, wyraz arogancji i bezduszności - takimi słowami jedna z mieszanek Pszowa odpowiedziała Pawłowi Kołodziejowi, przewodniczącemu Rady Miejskiej w Pszowie. Kobieta ta od wielu lat stara się o przyłączenie swojej posesji do Wodzisławia.
Gertruda Dzierżęga mieszka na pograniczu miast, co przysparza jej wielu kłopotów. Pomimo próśb i wielu argumentów, pszowska rada kolejny raz odpowiedziała jej nie i koniec. Bez dyskusji. List z tą odmowną odpowiedzią szedł do adresatki ….dwanaście dni. Kobieta mieszka na końcu ulicy Ziołowej, ni to w Pszowie, ni w Wodzisławiu. Listy do niej idą całymi tygodniami. Przychodzą z pokreślonymi adresami na kopertach. Od wielu lat stara się o wyłączenie swojej posesji z granic Pszowa i włączenie jej do Wodzisławia, o czym już pisaliśmy na łamach „Nowin Wodzisławskich”. I za każdym razem scenariusz się powtarza: wodzisławska rada skłonna jest jej pomóc, ale pszowska odpowiada: nie i koniec. Czy po tylu latach od odłączenia Pszowa dalej grają ambicje walki o swoje granice i każdą „duszę”?
Uprzejmie informuję, że Rada Miejska podtrzymała wcześniejsze stanowisko zajęte w tej sprawie i nie przychyli się do pani żądań zawartych w piśmie. Jednocześnie pragnę poinformować, że Rada Miejska dokłada wszelkich starań i będzie dążyć do tego, aby życie i funkcjonowanie wszystkich mieszkańców żyjących na terenie miasta Pszowa było z roku na rok wygodniejsze, lepsze i bezpieczniejsze - odpowiedział na prośby pani Gertrudy Paweł Kołodziej - przewodniczący pszowskiej Rady Miejskiej. O ironio, list tej treści szedł do pani Gertrudy (czyli z Pszowa do Pszowa)
…dwanaście dni!
Mieszkanka granic miasta nie wytrzymała nerwowo. W swojej odpowiedzi mówi, że ma już dość pustych frazesów, które wcale jej nie ułatwiają życia.
Poczta z powodów wiadomych (bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pomyśli, że mieszkam w Pszowie) potrzebowała dwunastu dni na dostarczenie przesyłki. Dlatego też stwierdzenie w pańskim piśmie, że rada miejska dokłada wszelkich starań i będzie dążyć do tego, aby życie i funkcjonowanie wszystkich mieszkańców żyjących na terenie Pszowa było z roku na rok wygodniejsze, lepsze i bezpieczniejsze jest najdelikatniej mówiąc pustym frazesem i świadczy o pańskiej bezduszności, a nadzieja, że wyrażę zrozumienie dla tego faktu jest arogancją władzy - odpowiedziała na pismo szefa Rady Miejskiej pani Gertruda. Do swojej przesyłki dołączyła kopię koperty, w której otrzymała list Pawła Kołodzieja. Jak zwykle, adres na kopercie był pokreślony. Zamiast 44-370 Pszów, pracownicy poczty napisali: 44-310 Radlin.
Zawsze myślałam, że władze powinny pomagać mieszkańcom i podejmować racjonalne decyzje - mówi pani Gertruda. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podjęta 29 października decyzja nie była do końca przemyślana, tym bardziej, że nie przeprowadzono wizji lokalnej, podejrzewam też, że radnym nie przedstawiono nawet stosownej mapy gospodarczej. Myślałam, że wzajemne, ambicjonalne być może (jak to po rozwodzie) przepychanki pomiędzy władzami obu miast to już przeszłość i dobro mieszkańców to nadrzędny cel każdego radnego. Z wydanej przez pszowską radę opinii wynika, że niestety się myliłam - nie kryje goryczy mieszkanka ulicy Ziołowej.
(izis)
Uprzejmie informuję, że Rada Miejska podtrzymała wcześniejsze stanowisko zajęte w tej sprawie i nie przychyli się do pani żądań zawartych w piśmie. Jednocześnie pragnę poinformować, że Rada Miejska dokłada wszelkich starań i będzie dążyć do tego, aby życie i funkcjonowanie wszystkich mieszkańców żyjących na terenie miasta Pszowa było z roku na rok wygodniejsze, lepsze i bezpieczniejsze - odpowiedział na prośby pani Gertrudy Paweł Kołodziej - przewodniczący pszowskiej Rady Miejskiej. O ironio, list tej treści szedł do pani Gertrudy (czyli z Pszowa do Pszowa)
…dwanaście dni!
Mieszkanka granic miasta nie wytrzymała nerwowo. W swojej odpowiedzi mówi, że ma już dość pustych frazesów, które wcale jej nie ułatwiają życia.
Poczta z powodów wiadomych (bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pomyśli, że mieszkam w Pszowie) potrzebowała dwunastu dni na dostarczenie przesyłki. Dlatego też stwierdzenie w pańskim piśmie, że rada miejska dokłada wszelkich starań i będzie dążyć do tego, aby życie i funkcjonowanie wszystkich mieszkańców żyjących na terenie Pszowa było z roku na rok wygodniejsze, lepsze i bezpieczniejsze jest najdelikatniej mówiąc pustym frazesem i świadczy o pańskiej bezduszności, a nadzieja, że wyrażę zrozumienie dla tego faktu jest arogancją władzy - odpowiedziała na pismo szefa Rady Miejskiej pani Gertruda. Do swojej przesyłki dołączyła kopię koperty, w której otrzymała list Pawła Kołodzieja. Jak zwykle, adres na kopercie był pokreślony. Zamiast 44-370 Pszów, pracownicy poczty napisali: 44-310 Radlin.
Zawsze myślałam, że władze powinny pomagać mieszkańcom i podejmować racjonalne decyzje - mówi pani Gertruda. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podjęta 29 października decyzja nie była do końca przemyślana, tym bardziej, że nie przeprowadzono wizji lokalnej, podejrzewam też, że radnym nie przedstawiono nawet stosownej mapy gospodarczej. Myślałam, że wzajemne, ambicjonalne być może (jak to po rozwodzie) przepychanki pomiędzy władzami obu miast to już przeszłość i dobro mieszkańców to nadrzędny cel każdego radnego. Z wydanej przez pszowską radę opinii wynika, że niestety się myliłam - nie kryje goryczy mieszkanka ulicy Ziołowej.
(izis)
Najnowsze komentarze