Zbiegli się wszyscy sąsiedzi
Kolejny niezwykły pojazd, przywiózł niedawno do Połomi Piotr Marek, znany ze swojej motocyklowej pasji. Od około dwudziestu lat życie Piotra Marka z Połomi kręci się wokół ryczących maszyn. Dzięki swojemu hobby Piotr poznał podobnych zapaleńców z całej Europy. Mama Piotra, pani Agnieszka, przyzwyczaiła się już do tego, że z samego rana napotyka w swojej kuchni na przykład Araba, klęczącego na kocu i odmawiającego poranną modlitwę.
Na ulicy nie było chyba człowieka, który by się nie obejrzał za olbrzymią, świecącą jak choinka, hondą goldwing. Na niesamowitym motocyklu chciały sobie pojeździć wszystkie dzieci. To kolejny niezwykły pojazd, który niedawno przywiózł do Połomi Piotr Marek, znany ze swojej motocyklowej pasji.
Od około dwudziestu lat życie Piotra Marka z Połomi kręci się wokół ryczących maszyn różnych marek. Dla motocykli gotów jest rzucić wszystko i pojechać natychmiast choćby na drugi koniec Europy. Przez jego garaż przewinęły się prawdziwe perły i osobliwości świata motoryzacji. Żółty, włoski ducati, wspaniałe, czerwone hondy, skuter piaggio heksagon, aprilla, francuski MKB Nitro oraz trial Beta Zero, motocykl, którym można jeździć po schodach i w tak zwanych „beczkach”. Jest tak lekki, że można go wziąć do ręki
i iść - śmieje się Piotr, podnosząc maszynę.
Pojemnik na kosmetyki
Prawdziwą sensacją w jego garażu była jednak olbrzymia, srebrna honda goldwing (pojemność 1200 cm.sześć). Kiedy pojazd pojawił się niedawno na ulicy przed domem, zbiegli się prawie wszyscy sąsiedzi. Dzieci skakały przy kolosie, chcąc chociaż raz się na nim przejechać. Waży 400 kilogramów. Ma szybę z przodu, radio, dwie anteny i ze trzydzieści lampek. Jak się je wszystkie zapali, to przypomina choinkę - mówi Piotr. Nie umknęło uwadze kobiet, że zjawiskowy motocykl ma w wyposażeniu również pojemnik na kosmetyki i lusterko. Niesamowite wrażenie, niesamowite - kręcili wszyscy głowami z niedowierzaniem. Teraz miejsce hondy zajął równie zjawiskowy i olbrzymi Moto Guzzi California o pojemności 1000 cm3.
Dzięki swojej pasji Piotr poznał podobnych zapaleńców z całej Europy i zupełnie się nie dziwi, kiedy w środku nocy pukają do drzwi
goście z Litwy, Słowacji, Czech, Włoch czy nawet Półwyspu Arabskiego. Takie jest prawo hobbystów i dla nich drzwi są zawsze otwarte. Faktycznie, nie wiadomo, jakim cudem włoscy pasjonaci o tak poźnej porze odnajdują swojego kolegę w Połomi, mając w rękach tylko sam adres. Nieraz gości jest sporo i zdarza się, że w domu zabraknie miejsca do spania. Bywa, że biznesmenom, lubującym się w kilkugwiazdkowych hotelach przypada spać na materacu, na podłodze. Takie jest życie hobbysty.
Fabryka marzeń
Mama Piotra, pani Agnieszka, przyzwyczaiła się już do tego, że z samego rana napotyka w swojej kuchni na przykład Araba, klęczącego na kocu i odmawiającego poranną modlitwę. Piotr przyjmuje wszystkich gościnnie i bez większego problemu dogaduje się z każdym głównie po włosku. Najciekawsze są rozmowy, kiedy Włochom tłumaczę, co mówią Słowacy albo Czesi, i na odwrót - śmieje się połomski hobbysta.
Już dwadzieścia lat temu siedział w swoim garażu i reperował stare maszyny. Takie zabytki motoryzacji podobają mu się do dziś. Pierwszy był przedwojenny, niemiecki NSU. Żeby go kupić, Piotr pracował całe wakacje. Dzisiaj nie umiałby zliczyć, ile już maszyn przeszło przez jego ręce i ile godzin przesiedział w garażu.
Dziesięć lat temu pojechał na pierwszą, organizowaną w Łodzi giełdę. Tam spotkał podobnych zapaleńców z całej Polski. Niebawem zaś, dzięki bratu mieszkającemu w Niemczech, odwiedził po raz pierwszy fabrykę swoich ulubionych motorów Moto Guzzi we wloskim Mandello del Lario. Zawsze mnie interesowały klasyczne motocykle, a Moto Guzzi właśnie taki jest - tłumaczy Piotr. Dzisiaj jest częstym gościem we Włoszech, a szczególnie w Weronie. Tam mieszka jego przyjaciel Gianfranco, również miłośnik ryczących maszyn. Jest to człowiek, z którym porozumiewam się właściwie bez słów - stwierdza połomski pasjonat. Jego zainteresowania podziela również żona Kasia, pochodząca z Gołkowic. Razem przewędrowali szlakiem giełd i motocyklowych zlotów pół Europy. Dziewięć miesięcy temu przyszedł na świat ich syn Dawid. Już teraz jest żywo zainteresowany motocyklami i wszystko wskazuje na to, że pójdzie w ślady rodziców.
Iza Salamon
Od około dwudziestu lat życie Piotra Marka z Połomi kręci się wokół ryczących maszyn różnych marek. Dla motocykli gotów jest rzucić wszystko i pojechać natychmiast choćby na drugi koniec Europy. Przez jego garaż przewinęły się prawdziwe perły i osobliwości świata motoryzacji. Żółty, włoski ducati, wspaniałe, czerwone hondy, skuter piaggio heksagon, aprilla, francuski MKB Nitro oraz trial Beta Zero, motocykl, którym można jeździć po schodach i w tak zwanych „beczkach”. Jest tak lekki, że można go wziąć do ręki
i iść - śmieje się Piotr, podnosząc maszynę.
Pojemnik na kosmetyki
Prawdziwą sensacją w jego garażu była jednak olbrzymia, srebrna honda goldwing (pojemność 1200 cm.sześć). Kiedy pojazd pojawił się niedawno na ulicy przed domem, zbiegli się prawie wszyscy sąsiedzi. Dzieci skakały przy kolosie, chcąc chociaż raz się na nim przejechać. Waży 400 kilogramów. Ma szybę z przodu, radio, dwie anteny i ze trzydzieści lampek. Jak się je wszystkie zapali, to przypomina choinkę - mówi Piotr. Nie umknęło uwadze kobiet, że zjawiskowy motocykl ma w wyposażeniu również pojemnik na kosmetyki i lusterko. Niesamowite wrażenie, niesamowite - kręcili wszyscy głowami z niedowierzaniem. Teraz miejsce hondy zajął równie zjawiskowy i olbrzymi Moto Guzzi California o pojemności 1000 cm3.
Dzięki swojej pasji Piotr poznał podobnych zapaleńców z całej Europy i zupełnie się nie dziwi, kiedy w środku nocy pukają do drzwi
goście z Litwy, Słowacji, Czech, Włoch czy nawet Półwyspu Arabskiego. Takie jest prawo hobbystów i dla nich drzwi są zawsze otwarte. Faktycznie, nie wiadomo, jakim cudem włoscy pasjonaci o tak poźnej porze odnajdują swojego kolegę w Połomi, mając w rękach tylko sam adres. Nieraz gości jest sporo i zdarza się, że w domu zabraknie miejsca do spania. Bywa, że biznesmenom, lubującym się w kilkugwiazdkowych hotelach przypada spać na materacu, na podłodze. Takie jest życie hobbysty.
Fabryka marzeń
Mama Piotra, pani Agnieszka, przyzwyczaiła się już do tego, że z samego rana napotyka w swojej kuchni na przykład Araba, klęczącego na kocu i odmawiającego poranną modlitwę. Piotr przyjmuje wszystkich gościnnie i bez większego problemu dogaduje się z każdym głównie po włosku. Najciekawsze są rozmowy, kiedy Włochom tłumaczę, co mówią Słowacy albo Czesi, i na odwrót - śmieje się połomski hobbysta.
Już dwadzieścia lat temu siedział w swoim garażu i reperował stare maszyny. Takie zabytki motoryzacji podobają mu się do dziś. Pierwszy był przedwojenny, niemiecki NSU. Żeby go kupić, Piotr pracował całe wakacje. Dzisiaj nie umiałby zliczyć, ile już maszyn przeszło przez jego ręce i ile godzin przesiedział w garażu.
Dziesięć lat temu pojechał na pierwszą, organizowaną w Łodzi giełdę. Tam spotkał podobnych zapaleńców z całej Polski. Niebawem zaś, dzięki bratu mieszkającemu w Niemczech, odwiedził po raz pierwszy fabrykę swoich ulubionych motorów Moto Guzzi we wloskim Mandello del Lario. Zawsze mnie interesowały klasyczne motocykle, a Moto Guzzi właśnie taki jest - tłumaczy Piotr. Dzisiaj jest częstym gościem we Włoszech, a szczególnie w Weronie. Tam mieszka jego przyjaciel Gianfranco, również miłośnik ryczących maszyn. Jest to człowiek, z którym porozumiewam się właściwie bez słów - stwierdza połomski pasjonat. Jego zainteresowania podziela również żona Kasia, pochodząca z Gołkowic. Razem przewędrowali szlakiem giełd i motocyklowych zlotów pół Europy. Dziewięć miesięcy temu przyszedł na świat ich syn Dawid. Już teraz jest żywo zainteresowany motocyklami i wszystko wskazuje na to, że pójdzie w ślady rodziców.
Iza Salamon
Najnowsze komentarze