Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Więcej uwagi

10.08.2004 00:00
Mieszkanka Mszany twierdzi, że lekarz pełniący dyżur w wodzisławskim szpitalu zlekceważył chorobę jej czteroletniego syna, któremu groziło realne niebezpieczeństwo. Dyrekcja placówki jest przeciwnego zdania. Uważa, że lekarz zrobił to, co do niego należało.
Pogarszający się stan zdrowia swojego dziecka kobieta zauważyła 3 sierpnia. Syn miał 39 stopni gorączki, więc natychmiast udałam się na dyżur do Szpitala nr 1. Tam po 20 minutach przyjął mnie lekarz, który stwierdził, że nie należy panikować i przepisał syrop. Stan zdrowia dziecka nie dawał mi spokoju, temperatura wzrosła do 40 stopni, więc skorzystałam z porady prywatnej. Okazało się, że dziecko ma anginę ropną z początkowym etapem zapalenia ucha. Ktoś może powiedzieć - tylko angina, ale gdyby była nie leczona to mogłoby być różnie - twierdzi kobieta. O wyjaśnienie sprawy zwróciliśmy się do dyrektora szpitala, Eugeniusza Klapucha.

Po zbadaniu sprawy dyrektor stwierdził, że lekarz należycie wypełnił swoje obowiązki. W podobnych sprawach dotyczących innych pracowników, co do ich fachowości mogę mieć wątpliwości, jednak w tym przypadku takich nie mam, to dobry lekarz. Zrobił to co do niego należy. Zbadał dziecko, postawił diagnozę i przepisał lek przeciwzapalny i obniżający temperaturę - tłumaczy dyrektor. Dodaje ponadto, że sposób leczenia może budzić obawy matki, ale wcale nie oznacza, że jest mniej skuteczny. Twierdzi także, że na izbie przyjęć prowadzi się opiekę ambulatoryjną, dlatego też udzielana jest tu pomoc niezbędna przy pierwszym kontakcie z pacjentem, a dalsze leczenie powinno być prowadzone u lekarza rodzinnego. Zdaję sobie z tego sprawę, ale to nie znaczy, że można lekceważyć stan zdrowia chorego dziecka. O takich przypadkach należy głośno mówić. Być może dzięki temu lekarze poświęcą więcej uwagi pacjentowi i dokładnie go zbadają - dodaje zdenerwowana matka.
 
Rafał Jabłoński
  • Numer: 33 (237)
  • Data wydania: 10.08.04