środa, 24 kwietnia 2024

imieniny: Aleksandra, Horacego, Grzegorza

RSS

Bery w Lasakach, Sławikowie i Łubowicach. Gospodynie i gospodarzy porywano do... tańca [ZDJĘCIA, WIDEO]

18.02.2023 10:35 | 0 komentarzy | mad

Tradycja Wodzenia Bera od wielu lat jest żywa w trzech sołectwach gminy Rudnik – Sławikowie, Lasakach i Łubowicach. Po wioskach w ostatni weekend karnawału krąży niedźwiedź w szerokiej obstawie. Wydarzenie zwieńczy zabawa karnawałowa w Ligocie Książęcej.

Bery w Lasakach, Sławikowie i Łubowicach. Gospodynie i gospodarzy porywano do... tańca [ZDJĘCIA, WIDEO]
„Bery” od lat przemierzają wsie gminy Rudnik, aby nieść mieszkańcom pomyślność na cały rok
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Korowód, który przechodzi przez wioski, złożony jest z przebierańców, którzy prowadzą niedźwiedzia. Wodzenie Bera to symbol ostatków, odbywa się w ostatnią sobotę karnawału, która przypadła w tym roku na 18 lutego.

Tradycja cieszy się zainteresowaniem wśród mieszkańców, zwłaszcza wśród młodszej męskiej części sołectw, po których wędrują. Oni wcielają się w różne role, bowiem oprócz niedźwiedzia korowód tworzą także m.in.: diabeł, milicjant, lekarz czy ksiądz. Nie brakuje oczywiście orkiestry.

Bogdan Wieczorek po raz drugi wcielił się w niedźwiedzia. - Powróciłem po czterech latach - tłumaczy. Jak czuje się w tej roli? - Fantastycznie - uśmiecha się

Bogdan Wieczorek po raz drugi wcielił się w niedźwiedzia. - Powróciłem po czterech latach - tłumaczy. Jak czuje się w tej roli? - Fantastycznie - uśmiecha się

- Początki tego wydarzenia sięgają bardzo dawnych czasów - mówi Nowinom Piotr Morawin.

Cieszy się, że „Bery” są tak liczne, bo choć swego czasu mogło wydawać się, że uczestniczy w obchodach coraz mniej mężczyzn, to znów inicjatywa przybrała na sile. Wodzenie Bera to stara tradycja, wpisana na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Odbywa się na Opolszczyźnie i Śląsku. - Tradycja przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. To cieszy, że się zachowała - podkreśla pan Piotr, który od lat dba, aby nie zanikła. Pytany, co daje miejscowym to wydarzenie, odpowiada, że przede wszystkim integrację.

Piotr, Dawid, Dawid, Michael, Olaf, Marek i Damian tworzyli orkiestrę, bowiem bez muzyków Wodzenie Bera nie miałoby sensu

Piotr, Dawid, Dawid, Michael, Olaf, Marek i Damian tworzyli orkiestrę, bowiem bez muzyków Wodzenie Bera nie miałoby sensu

Miejscem zbiórki dla uczestników korowodu była Ochotnicza Straż Pożarna w Sławikowie, spod której punkt 8 rano, wyruszyli samochodami do Lasaków, gdzie rozpoczęli obchody. Zaczęli od Rozalii Kostki, która wyczekiwała „Berów”. - Goszczę ich tutaj od zawsze - uśmiecha się. Cieszy się, że co roku może zatańczyć z misiem, bo to, jak przekonuje, ma to tylko pozytywne aspekty.

Tego dnia zatańczyć musi każdy – jak i gospodynie, tak i gospodarze. Zauważają to w rozmowie z Nowinami Małgorzata i Andrzej Wańczurowie.

- Bardzo podoba mi się ta tradycja - przyznaje mieszkanka Lasaków.

Dla pana Andrzeja wydarzenie jest o tyle wyjątkowe, że przed laty sam był uczestnikiem „Berów”. W kogo wcielał się zazwyczaj? - Raz byłem misiem, później doktorem. Różnie, w zależności jaki był kostium - odpowiada, dodając, że z tego względu z rozrzewnieniem wyczekuje „Berów”. Wyjaśnia też, że za jego czasów chodziło się inaczej, bo nie w ostatnią sobotę karnawału, a w poniedziałek i wtorek, czyli dni poprzedzające Środę Popielcową. Małżeństwo cieszy się, że tradycja się zachowała, a co najważniejsze, uczestniczy w niej coraz więcej młodych mężczyzn. 

- W zeszłym roku bardzo mi się spodobało, dlatego biorę udział po raz drugi - uśmiecha się Robert Parys, który wcielił się w milicjanta. To ważna rola, ponieważ on, jako przedstawiciel władzy, wchodzi do gospodarstwa jako pierwszy i puka do drzwi

- W zeszłym roku bardzo mi się spodobało, dlatego biorę udział po raz drugi - uśmiecha się Robert Parys, który wcielił się w milicjanta. To ważna rola, ponieważ on, jako przedstawiciel władzy, wchodzi do gospodarstwa jako pierwszy i puka do drzwi

Zaraz za milicjantem idzie Doktor Molesta. W tym roku w tę rolę wcielił się Mateusz Kordula. To był jego debiut w tym wydaniu, ale w Wodzeniu Bera uczestniczy po raz trzeci. Jak czuje się w roli doktora? - Jak na razie wszystko jest w porządku. Moim zdaniem jest badanie pacjentów i jak dotąd nic złego nie wykryłem - mówił nam w Lasakach

Zaraz za milicjantem idzie Doktor Molesta. W tym roku w tę rolę wcielił się Mateusz Kordula. To był jego debiut w tym wydaniu, ale w Wodzeniu Bera uczestniczy po raz trzeci. Jak czuje się w roli doktora? - Jak na razie wszystko jest w porządku. Moim zdaniem jest badanie pacjentów i jak dotąd nic złego nie wykryłem - mówił nam w Lasakach

Michel Kiszka był śmiercią. Podobnie jak doktor debiutował w swojej roli, choć w wydarzeniu uczestniczył po raz drugi. - Bycie śmiercią, to wyzwanie, ale daję rady - przyznał

Michel Kiszka był śmiercią. Podobnie jak doktor debiutował w swojej roli, choć w wydarzeniu uczestniczył po raz drugi. - Bycie śmiercią, to wyzwanie, ale daję rady - przyznał

Na Wodzeniu Bera tańcują wszyscy. Wszak trzeba wykorzystać ostatnie dni karnawału. Na zdjęciu Damian Zuber (ksiądz) i Robert Hałas (oma Rita)

Na Wodzeniu Bera tańcują wszyscy. Wszak trzeba wykorzystać ostatnie dni karnawału. Na zdjęciu Damian Zuber (ksiądz) i Robert Hałas (oma Rita)

Choć Wodzenie Bera początkowo związane było ze Sławikowem, to z czasem rozrosło się o dwa sąsiednie sołectwa – Lasaki i Łubowice. Mężczyźni chodzą od domu do domu, więc przed nimi sporo pracy, około 10-12 godzin. Na zakończenie odbywa się zabawa w Ligocie Książęcej

Choć Wodzenie Bera początkowo związane było ze Sławikowem, to z czasem rozrosło się o dwa sąsiednie sołectwa – Lasaki i Łubowice. Mężczyźni chodzą od domu do domu, więc przed nimi sporo pracy, około 10-12 godzin. Na zakończenie odbywa się zabawa w Ligocie Książęcej

Nikogo tego dnia nie omija spotkanie z „Berami”, nawet przejeżdżającego samochodu. Kiedy zdarza się, że na trasie pojawia się pojazd, ten zatrzymywany jest przez milicjanta, który wlepia kierowcy „mandat”

Nikogo tego dnia nie omija spotkanie z „Berami”, nawet przejeżdżającego samochodu. Kiedy zdarza się, że na trasie pojawia się pojazd, ten zatrzymywany jest przez milicjanta, który wlepia kierowcy „mandat”