Piątek, 26 kwietnia 2024

imieniny: Marzeny, Klaudiusza, Marceliny

RSS

19.09.2022 17:38 | 22 komentarze | KaBa

Ruszyła IV dawka szczepień przeciwko COVID. W jednym z punktów szczepień na terenie Jastrzębia, pusto, zaledwie kilka osób wypełnia kwestionariusz medyczny. Wielkiego zainteresowania - jak na razie - nie widać. Duża część osób uważa, że epidemia się skończyła albo w ogóle jej nie było. A może była tylko międzynarodowym spiskiem?

COVID. Wiara w naukę czy zabobony?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Epidemiolodzy mówią, że warto się szczepić, bo nadciąga kolejna fala epidemii wirusa COVID. W szkołach już zauważa się zwiększone zachorowania wśród uczniów, a przecież jeszcze nie zaczął się tak zwany sezon grypowy. Czy COVID jest łagodniejszy, niż wtedy, kiedy zaatakował po raz pierwszy i byliśmy zamknięci w domach? Specjaliści twierdzą, że nie. Nauczanie online dało się wszystkim we znaki i uczniom, i nauczycielom, i rodzicom. Chyba każdy z nas ma wśród swoich bliskich czy znajomych osoby, które nie przeżyły starcia z wirusem i zmarły. Inni, nawet najbardziej zdrowi i ludzie w sile wieku, ze zgrozą wspominają swoje chorowanie.

Sytuacja z wirusem pokazała, jakim w gruncie rzeczy społeczeństwem jesteśmy. Kiedy policja musiała interweniować w sklepach, w przypadku klientów mających spore problemy z założeniem maseczki na 15-20 minut.  Kiedy mogliśmy obserwować walające się zużyte rękawiczki foliowe czy maseczki w okolicach marketów. Słowa oburzenia były kierowane pod adresem policji, a nawet niewybredne wyzwiska, kiedy mundurowi zatrzymywali autobusy i nakazywali opuszczenie pojazdu, w przypadku przepełnienia.

W ogólnopolskiej dyskusji dało się słyszeć argumenty mówiące o godzeniu w wolność człowieka. Nawet więcej, zarzucano zwolennikom szczepień uczestnictwo w ogólnoświatowym spisku, zmierzającym do zniewolenia ludzi na świecie przez ponadnarodową mafię. Lekarze-epidemiolodzy mieli uczestniczyć w zmowie przeciwko ludziom mający zdrowe podejście do życia. Ratownicy medyczni (nawet z terenu Jastrzębia) zachęcający do szczepień, zaczęli otrzymywać pogróżki.

Pytam więc, gdzie jest to nasze zaufanie do świata nauki, do badaczy, do naukowców? Przecież nierzadko aplikują nam leki, których składu chemicznego tak do końca nie znamy. Nie jesteśmy w stanie, na podstawie internetowej wiedzy, przewidzieć wszystkich interakcji i niepożądanych skutków terapii. Czy to oznacza, że rezygnujemy z medycyny konwencjonalnej na rzeczy ziół i przepisów przekazywanych z pokolenia na pokolenie? Czy wobec tego nie będziemy korzystać z zabiegów medycznych, operacji, bo przecież nikt nigdy nie zagwarantuje nam 100 % skuteczności?

Często słyszy się, że szczepienie się bądź nie, to indywidualna decyzja człowieka. To prawda. Szybciej jednak - zdaniem specjalistów - zwalczy się epidemię, jeśli cała lub prawie cała populacja podda się szczepieniu. Jest więc tutaj myślenie nie tylko o tym, co dla danej osoby jest dobre, ale też - a może przede wszystkim - co innego człowieka uratować może od ciężkiej choroby lub nawet śmierci. Jest więc odpowiedzialność, jeśli nie za siebie, to za innych.

Byliśmy więc (może nadal jesteśmy) realnie, a nie tylko teoretycznie postawieni przed wyzwaniem: Jak wiele jesteśmy zrobić, czy poświęcić dla innych osób, mniej odpornych, starszych czy schorowanych, z którymi mamy kontakt? Często wyzwaniem ponad siły, było zrezygnowanie z wizyty u ukochanej babci na urodzinach, czy w czasie świąt.  Część z naszych seniorów nie przeżyła takich rodzinnych zjazdów.

Zastanawia też to, że chętnie są formułowane kategorycznie poglądy grupy tak zwanych antyszczepionkówców, którzy nie mając dogłębnego wykształcenia w dziedzinie epidemiologii, doskonale wiedzą, co jest dobre dla pacjentów, a co nie. Jeśli mam oprzeć się na wiedzy profesorów, którzy całe życie, zajmują się tymi zagadnieniami, a osób, których wiedza pochodzi z różnej maści stron internetowych, to wybieram naukę i jej osiągnięciom wierzę.

Na pewno epidemia pokazała, jakim społeczeństwem jesteśmy, jak się wzajemnie traktujemy. Czy potrafimy troszczyć się o innych ludzi? Czy dobro wspólne, a nie tylko i wyłącznie własna wygoda coś dla nas znaczy? Jakby zwykłe zaszczepienie przeciwko grypie było czymś nadzwyczajnym, a dobrowolne noszenie maseczki w przypadku, kiedy mamy infekcję, jakimś dziwacznym zachowaniem? Chyba, iż nie ma to dla nas znaczenia i uważamy, że jak my chorujemy to i niech inni się leczą. Skoro jesteśmy odporni, co będziemy przejmować tymi o obniżonej odporności. To już ich problem.

A może coś się jednak w tej kwestii zmieniło? Może społeczeństwo, nie tylko polskie, zrozumiało, że czasy sprzed epidemii już nie wrócą, że stoją przed nami nowe wyzwania, że świat się zmienia? Że oprócz rozwoju techniki, nauki ludzie potrzebują się wspierać, bo tylko wówczas są w stanie pokonać przeciwności?

Katarzyna Barczyńska-Łukasik