Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Dyrektor: "Serce mówi jedno, a rozum drugie"

19.04.2019 00:33 | 48 komentarzy | kb

Strajk nauczycieli trwa. Na jego temat wypowiadają się rodzice, nauczyciele, uczniowie. A co o tym wszystkim myślą dyrektorzy. Z jednej strony sami są nauczycielami - z drugiej, jako kadra kierownicza szkół i przedszkoli, działają na podstawie prawa oświatowego. Nie mogą brać udział w strajku. Jak oni czują się w tej niecodziennej przecież sytuacji? O swoich dylematach i odczuciach mówi jeden z dyrektorów jastrzębskiej placówki oświatowej.

Dyrektor: "Serce mówi jedno, a rozum drugie"
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jest Pani bardziej dyrektorem czy nauczycielem?

Nauczyciel to mój zawód, powołanie, a dyrektor to funkcja którą sprawuje właśnie nauczyciel, czyli koordynator pracy w placówce - tak rozumiem to co w tej chwili robię…

 Jak to przekłada się na Pani zachowanie w czasie strajku?

Sytuacja jest trudna. Zachowanie dyrektora musi być takie jak podczas codziennej pracy - musi działać zgodnie z przepisami prawa.

 Jak czuje się dyrektor podczas, gdy jego placówka strajkuje?

Jakby miał rozdwojenie jaźni: serce mówi jedno, a rozum drugie. A do tego dochodzą pytania rozterki rodziców, uczniów, pracowników. Jesteśmy zawsze w głębi serca nauczycielami, a jednocześnie musimy postępować zgodnie z przepisami prawa.

 Jak Pani  tłumaczy sobie to, że zostawiacie uczniów, podopiecznych bez zajęć, bez pomocy z Waszej strony?

Dzisiejszą sytuację nie można rozpatrywać w aspekcie: tu i teraz. Teraz nie ma zajęć, lekcji, ale „dzisiaj” ich nie ma dlatego, żeby „jutro”, czyli w przyszłości naszym krajem rządzili mądrzy, dobrze wykształceni ludzie. Trzeba zobaczyć co się dzieje w „dzisiejszym” przedszkolu, szkole: dzieci, które już w najmłodszych klasach noszą tornistry tak ciężkie, ze powodują wady postawy, przeładowane programy nauczania, w których brak czasu na rozwijanie samodzielnego myślenia, bo trzeba zrealizować narzucony program przedmiotu, „klucze” wg których ocenia się egzaminy końcowe w szkołach, „papierologia”, która jest obowiązkowa dla każdego nauczyciela, można by było jeszcze wiele wymieniać, ale rodzi się pytanie: gdzie w tym wszystkim jest uczeń? Gdzie w tym wszystkim jest nauczyciel?

Czy łatwo jest w takiej niecodziennej sytuacji pełnić swoją funkcję?

Oczywiście, że nie. Jednak patrząc znowu na „dzisiaj” gdzie zaczynają się problemy ze znalezieniem chętnych do pracy nauczycieli z powodu wynagrodzenia nie można ominąć „przyszłości”. Kolejny prezydent, premier, senator, poseł, radny – osoby, które „w przyszłości” będą rządzić naszym miastem, województwem, krajem - to dziecko które chodzi „dzisiaj” do przedszkola. Potem będzie uczyć się w szkole, pewnie pójdzie na studia. Jeżeli podczas całej ścieżki edukacyjnej nie będzie kształcone przez mądrych nauczycieli, tylko tych którzy jeszcze jakimś cudem zostaną w tym zawodzie - to jak wyglądać będzie przyszłość nas wszystkich? Bardzo głośno mówi się o zarobkach nauczycieli podając za wzór zarobki brutto nauczyciela, który osiągnął stopień awansu: dyplomowany. W świetle obowiązujących przepisów ten stopień awansu można osiągnąć po 15 latach nieprzerwanej pracy w zawodzie. Trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że środowisko nauczycielskie jest w większości płci żeńskiej, dodajmy więc okresy związane z rodzicielstwem, a to 15 lat znacznie nam się wydłuży. Jak więc młody rozpoczynający pracę człowiek ma zostać w zawodzie? Czym go przekonać? zmotywować? Z całą pewnością nie wynagrodzeniem niestety…

Czy są rzeczy, polecenia władz oświatowych, których Pani by nie wykonała jako dyrektor?

Jeżeli byłyby to polecenia niezgodne z obowiązującymi przepisami prawa - tak. To nie jest tak, że władze oświatowe mogą wydawać polecenia „bo tak”. Każde poważne polecenia, dyspozycje mają swoje odbicie w podstawach prawnych, przepisach, ustawach, rozporządzeniach, zarządzeniach itp. Nie ma możliwości „samowolki” ani ze strony dyrektora, ani władz oświatowych. Doskonałym tego przykładem było ostatnie rozporządzenie Minister Edukacji Narodowej p. Zalewskiej dotyczące zmiany składu komisji egzaminacyjnych w szkołach gimnazjalnych. Samo ustne „polecenie” władz byłoby niewystarczające, jednak obwarowanie go przepisem - obliguje dyrektora do takich a nie innych działań.

Trudno kierować placówką oświatową w tak ekstremalnej sytuacji. Co sprawia Pani największą trudność?

Największą trudnością jest brak porozumienia na szczeblu rządowym. Nie ma terminu końcowego istniejącej sytuacji. To się przekłada na niższe szczeble organizacji, czyli na placówki oświatowe. Nikt z nas nie wie, co przyniesie „przyszłość”.

Jak, jako pedagog, odniesie się Pani do tej fali hejtu, która spotyka nauczycieli. Z czego to wynika?

Fala hejtu wynika z determinacji osób, które go stosują. Myślę, że głównym problemem jest tu zapewnienie opieki najmłodszym dzieciom, czyli przedszkolakom, uczniom niższych klas z nauczania początkowego, niepewności co do egzaminów, matur. Każdy rodzic chce dobrze dla swojego dziecka, czasami ktoś widzi tylko „tu i teraz”, nie zastanawiając się jaka przyszłość go czeka na ścieżce edukacyjnej. Staram się skupiać na pozytywnych aspektach całej tej sytuacji. Jest ogromna ilość rodziców okazujących zrozumienie, wsparcie i trzymających kciuki za protest a tym samym patrzących na przyszłość swoich dzieci. Każdy potrzebuje wsparcia w tych trudnych chwilach (nawet i dyrektor) a  ciepłe słowo bardzo pomaga nam wszystkim..

Czy popiera Pani strajk nauczycieli?

Tak

Uważa Pani, że protest, to wszystko co się teraz dzieje ma sens?

Tak. Ten strajk zmienił wielu, poznaliśmy siebie i także wzrosła świadomość potrzeby istnienia placówek oświatowych. Przedszkole, szkoła to nie tylko edukacja ale także wspomaganie rodziców w tym aby spokojnie mogli pracować a dla u ucznia - okno na świat od którego zależeć będzie cała jego przyszłość.

Katarzyna Barczyńska-Łukasik