Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Siostra Małgorzata: Siła wyższa w trzeźwieniu jest bardzo pomocna

24.10.2021 16:07 | 0 komentarzy | apa

Nosi habit i należy do zgromadzenia Salwatorianek w Gaszowicach. Jednak to nie jej jedyne powołanie. Jak sama mówi, od zawsze łatwo przychodziło jej słuchanie innych, dlatego wybrała zawód psychologa, a następnie została terapeutką uzależnień. O tym, czym jest uzależnienie od alkoholu i swojej pracy w Wojewódzkim Ośrodku Lecznictwa Odwykowego i Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Gorzycach, opowiedziała nam s. Małgorzata Skonieczek. 

Siostra Małgorzata: Siła wyższa w trzeźwieniu jest bardzo pomocna
Na zdjęciu s. Małgorzata
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Mimo pomocy z góry, praca w ośrodku jest obciążająca emocjonalnie. Jak siostra sobie z tym radzi? 

s.M.: Przede wszystkim, trzeba sobie wszystko w głowie poukładać. Jak to zrobić? To kwestia pracy nad sobą i ustaleniu miejsca, które chce się zajmować w życiu pacjentów. Należy jak najlepiej robić to, co się potrafi i z największym zaangażowaniem, na jakie nas w tym momencie stać, ale nie oczekiwać wprost proporcjonalnego efektu. 

Czyli kieruje się siostra dewizą psychologów, która mówi, aby nie pracować ciężej niż pacjent. 

s.M.: Mając takie podejście, terapeuta nie jest zawiedziony i rozczarowany, gdy ten sam pacjent wraca na terapię już trzeci raz, tylko mówi się do niego: „O, jak dobrze cię tu znowu widzieć, witamy”. W tej posłudze trzeba mieć w sobie dużą dozę akceptacji. Tak jak pacjent ma zaakceptować własną bezsilność i słabość wobec alkoholu, tak i my musimy akceptować naszą bezsilność wobec nałogu pacjenta. Żaden terapeuta nie wygra z pacjentem. Jeżeli on zdecyduje się na abstynencję i trzeźwienie, to będzie trzeźwiał, ale to nie zależy od nas. My możemy jedynie mu wskazywać drogę. I ta droga musi być dla pacjenta na tyle do przyjęcia, że on się jej podejmie i nie przerazi go to, nie będzie zbyt trudna. 

Czyli przed osobami uzależnionymi nie można stawiać zbyt trudnych wyzwań. 

s.M.: Tak, dlatego na spotkaniach AA pacjenci mówią, że dzisiaj nie piją. Tylko dzisiaj, A jeżeli dzisiaj jest za trudne to ustala, że nie pije do godziny 12:00, a potem daje sobie cel, żeby nie pić do godziny 18:00. Pacjent robi tyle, na ile go stać. 

Wychodzenie z nałogu to ciągła walka i praca nad sobą? 

s.M.: To ciągła droga, pokonywanie własnych ograniczeń i ciągła zgoda na własne słabości. Jeżeli ktoś raz się uzależnił, będzie uzależniony już do końca życia. Anonimowi Alkoholicy mówią, że z kiszonego ogórka nie zrobi się świeżego. 

Czy czuje siostra, że w ośrodku jest świadkiem upadku człowieka? 

s. M.: Na codzień spotykam się z ludzką słabością i z tym, że nie radzimy sobie z różnymi aspektami życia. Do kościoła też przychodzimy i obnażamy przed Bogiem swoje słabości. Dla mnie słabość ludzka, czy to wynikająca z lęków czy z konfliktu małżeńskiego lub wynikająca z nadużywania alkoholu, jest częścią naszej egzystencji. Tak samo częścią tej egzystencji jest wychodzenie z tych trudności. W ośrodku są osoby z nałogami, ale gdy pójdę gdzie indziej, spotkam się z innymi słabościami. Ja patrzę na człowieka jako na kogoś słabego, ale jednocześnie zdolnego do wielkich rzeczy. Dla mnie to, z czym spotykam się w ośrodku, to część ludzkiej natury - ani lepsza, ani gorsza. Nałóg to tylko mały wycinek tych osób. 

Wraca siostra przygnębiona z tej pracy? 

s.M.: Czasem wracam bardzo zmęczona. A czasami bardzo smutna, kiedy widzę w człowieku potencjał, a on nie chce go wykorzystać. 

Jak rozeznać w sobie powołanie do pomagania innym? Czy to poświęcenie? 

s.M.: Jestem osobą wierzącą, czuję, że zostałam powołana do tego, co robię. Jestem przekonana o tym, że moje życie jest reżyserowane przez kogoś o wiele mądrzejszego ode mnie i odczuwam to w każdym momencie mojego życia. Oddałam wszystkie swoje sprawy Bogu i ufam, że one są rozwiązywane w najlepszy możliwy sposób. Dlatego kiedy pyta mnie pani o poświecenie to ja nie myślę o tym, że się poświęcam tylko o tym, jaką mam wygodę, bo oddałam swoje sprawy w ręce Boga i nie muszę się nimi zamartwiać. Bardzo lubię swoją pracę, lubię słuchać ludzi i zawsze tak miałam. W wypowiedziach drugiego człowieka byłam w stanie usłyszeć więcej niż inni. Dlatego kosztuje mnie to mniej wysiłku, bo moja praca jest zgodna z moją naturą. Mam w sobie wewnętrzny sposób i wiem, że cokolwiek się by się wydarzyło, stało się tak nie bez powodu i będzie to dobre. 

Siostra Małgorzata podczas zajęć z dziećmi. Fot. archiwum prywatne. 

Pewnie do takiego spokoju i podejścia do spraw dochodzi się latami? 

s.M.: Tak, ale pomaga w tym też przejście przez porządny kryzys. Ja miałam taki kryzys. 

Na pewno pomaga też empatia, której bardzo potrzebują osoby, w kryzysie. Trudno jest być empatycznym, to cecha, nad którą trzeba pracować. Jak wzbudzić w sobie tę empatię? Dlaczego zamiast współczuć, stygmatyzujemy osoby uzależnione? 

s.M.: Empatia i współczucie oznaczają współodczuwanie w cierpieniu, ale te dwa pojęcia należy rozgraniczyć. Usłyszałam ostatnio zdanie, które bardzo mi się spodobało, ponieważ dobrze obrazuje istotę pomagania osobom uzależnionym. A brzmiało ono tak: „Chcesz pomóc, zbytnio nie pomagaj”. Istotne jest stawianie granic i tego się nauczyłam na przestrzeni lat. Osoby uzależnione często dobroć innych ludzi odbierają jako ich słabość i próbują to wykorzystać, zaczynają manipulować. Trzeba pomagać na tyle, aby osoba uzależniona nie odebrała tej pomocy jako naszą słabość i nie uznała, że to ona przejęła kontrolę w tej relacji. To, czego uzależnieni nie mają we własnym życiu, czyli kontroli nad sytuacją, próbują sobie odbić podczas terapii. 

Z czego może wynikać stygmatyzacja osób uzależnionych i chorych psychicznie? 

s.M.: Ze strachu. Bo uzależniony to ktoś inny, wymaga naszej pomocy i uwagi. Lepiej i pozornie bezpieczniej jest taką osobę odrzucić czy wręcz poniżyć i wtedy nie będę musiała pomagać. Jednak jeżeli tak się zachowujemy w stosunku do osób uzależnionych, nie najlepiej to o nas świadczy. 

Ostatnio przeczytałam ciekawe zdanie mówiące o tym, że bardzo łatwo jest wytworzyć stereotyp. Z jakimi stereotypami na temat osób uzależnionych od alkoholu spotyka się siostra w swojej pracy? 

s.M.: Tych stereotypów jest bardzo dużo i spotykam je nie tylko w pracy. Najbardziej powszechny przykład to taki, że gdy myślimy o alkoholiku to w głowie pojawia nam się obraz kogoś, kto leży pijany, brudny, niechlujny. A jeśli ktoś ma pracę, zarabia, ma wyprasowaną koszulę i  rodzinę to na pewno nie jest alkoholikiem. I ten stereotyp trzeba też przełamać w myśleniu pacjentów. Jeśli ktoś idzie pijany bądź na kacu do pracy to oznacza, że alkohol stawia wyżej niż pracę i rodzinę. A gdy ktoś na tym kacu siedzi w pracy, myśli o alkoholu i upatruje w nim rozwiązania swoich problemów. Nie widzi w alkoholu przyczyny swoich problemów, tylko rozwiązanie. W alkoholizm często wpadają osoby, które doświadczają lęków, szukają pocieszenia i ulgi. 

Gdzie szukać pomocy, jeśli ktoś zauważy, że jednak to jedno piwo, ale codziennie, może stanowić problem? Jaki zrobić pierwszy krok? 

s.M.: W takiej sytuacji na pewno warto sięgnąć po literaturę, dowiedzieć się czegoś więcej. Polecam książki psycholog Ewy Woydyłło, są dostępne w księgarniach. Jeśli to nasze picie zaczyna nas niepokoić, warto zgłosić się do poradni leczenia uzależnień, gdzie podczas konsultacji można dowiedzieć się, co zrobić. Przed zgłoszeniem się do poradni można spróbować pić to jedno piwo nie codziennie, ale co drugi dzień i obserwować, jak się z tym czuję. Lepiej powiedzieć sobie „stop” już na samym początku zamiast iść prosto w autodestrukcję. 

Siostra Małgorzata Skonieczek - psycholog, psychoterapeuta uzależnień. Należy do zgromadzenia Salwatorianek. W WOLOiZOL prowadzi grupy terapeutyczne z osobami uzależnionymi od alkoholu. 

Rozmawiała Agata Paszek