Dyrektor szpitala w Rybniku: Wołamy teraz SOS do wszystkich, którym zależy [rozmowa z Ewą Ficą z WSS3]
Rozmowa z dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Ewa Fica wyjaśnia przyczyny dramatycznej sytuacji lecznicy, powody ogromnego zadłużenia sięgającego aż 205 mln zł oraz zawieszenia czterech oddziałów. Pytamy także o kontrowersje wokół stacji dializ i o to, czy szpital otrzymuje wsparcie także od podmiotów prywatnych oraz samorządów.
Wołamy teraz SOS do wszystkich, którym zależy - rozmowa z Ewą Ficą z WSS3
(Red.) Aktualna strata szpitala to ponad 205 milionów złotych, czyli dla większości ludzi kwota niewyobrażalna, a przez to abstrakcyjna. Dlatego pytanie brzmi, co tak wysoka strata oznacza dla potencjalnych pacjentów?
Ewa Fica. Zacznijmy od tego, że strata to nie jest zadłużenie, bo tak czasem się mówi. I że zadłużony szpital zbankrutuje i zostanie zamknięty. Nie, nie zostanie, to plotki bez pokrycia w faktach. W Polsce publiczny szpital nie może zbankrutować. Strata jest wtedy, kiedy koszty funkcjonowania szpitala są wyższe niż jego przychody. Ona nie pojawiła się w szpitalu w tym roku, ani w ubiegłym. Te ponad 200 milionów to kumulacja strat co najmniej z kilkunastu lat. Chyba tylko raz w historii szpitala, w 2013 roku, miał on niewielki wynik dodatni. Zawsze więc do szpitala trzeba było dopłacać, ale fakt faktem, że nie tak dużo jak ostatnio. I to jest rzeczywiście dramatyczny problem, utrudniający bieżące funkcjonowanie. Robimy wszystko, żeby te straty ograniczać i mamy efekty, bo przecież o ile strata za styczeń 2021 roku przekraczała 4 miliony złotych, to już za maj wynosiła tylko 1,9 miliona. Tylko i aż, bo to wciąż niepokojący wynik.
Dlaczego straty w szpitalu się kumulują, a nie są pokrywane na bieżąco przez organ założycielski, czyli Marszałka Województwa Śląskiego?
Były pokrywane, w takim zakresie, na ile pozwalają przepisy, czyli samorząd województwa dopłacał tylko kwotę która przekraczała wartość amortyzacji. Zresztą na Urząd Marszałkowski zawsze możemy liczyć i tak naprawdę dzięki niemu wciąż utrzymujemy się na powierzchni i możemy leczyć mieszkańców Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego.
Chce pani powiedzieć, że – niezależnie od zasobności portfela Marszałka – szpital jest skazany na stałe generowanie strat?
W obecnym systemie finansowania ochrony zdrowia, ciągłym wzrostom wysokości płac i podejściu do szpitala jego innych interesariuszy – tak. Trzeba zauważyć, że szpital ma w praktyce tylko jedno źródło przychodów, kontrakt z NFZ, z którym można negocjować tylko w ograniczonym zakresie. Z kolei po stronie kosztów ogromne pozycje to zarobki, na których kształtowanie – zwłaszcza w ostatnich latach – wpływ zarówno szpitala, jak i organu założycielskiego też był mocno ograniczony. A te koszty rosły w ostatnich latach wręcz lawinowo.
Kontrakt z NFZ także wzrósł…
Kontrakt z NFZ wzrósł istotnie tylko w 2020 roku, ale z kolei znacznie poszły w górę także wydatki szpitala na różne procedury i zakup materiałów w celu przeciwdziałania Covid-19. Ale najbardziej finanse szpitala zostały „dobite” przez wzrost kosztów wynagrodzeń, wynikający przede wszystkim z podwyżek dla pracowników wprowadzonych wskutek zakończonego sporu zbiorowego. Rok do roku w ostatnich latach koszty wynagrodzeń (z ZUS) w szpitalu wzrastały o ogromne sumy: w 2017 roku o 16,5 mln zł, w 2018 o 17,4 mln, w 2019 o 24,5 mln, a w 2020 o 18,3 mln. Niezależnie od tego, żeby kadra nie odchodziła do pracy w innych placówkach, nasz szpital też musi oferować porównywalne zarobki.
Ale szpital widocznie nie oferuje konkurencyjnych zarobków, skoro odchodzą lekarze i trzeba zamykać oddziały?
Proszę Pana, przede wszystkim mówimy o odejściu tylko 21 lekarzy w ostatnim czasie, gdy w szpitalu pracuje ich aktualnie ponad 330, a łączne zatrudnienie w placówce to ponad 1600 osób. W przypadku lekarzy nie chodziło o niskie stawki, ale o dodatki za tzw. zejścia po dyżurach, czyli za czas, kiedy lekarz de facto nie pracuje, nie ma go w szpitalu. Szpitala nie stać na płacenie za pracę, która nie jest wykonywana. Tego się zbierało po 15-50 godzin miesięcznie, za które szpital płacił jak za normalny czas pracy. Sąd Najwyższy uznał, że te dodatki nie należą się lekarzom i my też zdecydowaliśmy, że przestaniemy je wypłacać.
Ale najbardziej finanse szpitala zostały „dobite” przez wzrost kosztów wynagrodzeń, wynikający przede wszystkim z podwyżek dla pracowników wprowadzonych wskutek zakończonego sporu zbiorowego. Rok do roku w ostatnich latach koszty wynagrodzeń (z ZUS) w szpitalu wzrastały o ogromne sumy: w 2017 roku o 16,5 mln zł, w 2018 o 17,4 mln, w 2019 o 24,5 mln, a w 2020 o 18,3 mln
Można było przewidzieć czym to będzie grozić…
I tak, i nie. Do ostatniej chwili trwały negocjacje z lekarzami, apelował do nich w czasie wideokonferencji konsultant wojewódzki ds. nefrologii prof. Andrzej Więcek, były sygnały, że porozumienie jest możliwe, ale ostatecznie część lekarzy nie zgodziła się na to. Zresztą w kilku przypadkach o odejściu nie zdecydowały w ogóle względy finansowe tylko osobiste, związane z różnymi planami życiowymi, a wypowiedzenia zostały złożone jeszcze przed zmianą warunków. Poza tym podkreślam, oddziały nie zostały zamknięte, ale czasowo zawieszone.
Trudno się chyba dziwić, że lekarze nie przyjęli wypowiedzeń, w wyniku których finalnie mieli zarabiać mniej…
Podkreślam jeszcze raz: wypowiedziane zostały tylko dodatki za zejścia po dyżurach. Takie jest prawo. Dlaczego szpital ma płacić za czas, kiedy lekarza nie ma w szpitalu? Zresztą, jak łatwo zauważyć, ogromna większość lekarzy rozumie trudną sytuację szpitala i pacjentów. Cały czas pracujemy, żeby pozyskać lekarzy na zawieszone oddziały. Może nawet wrócą niektórzy z tych, którzy odeszli z końcem czerwca. Mogę już dziś powiedzieć, że podpisaliśmy porozumienie z panią ordynator Katarzyną Musioł i od 1 września uruchomimy pediatrię dziecięcą. W najbliższych dniach ogłosimy postępowania konkursowe w zakresie naborów na pozostałe zawieszone oddziały.
Głośne odejście lekarzy nie zniechęci innych do podjęcia pracy w szpitalu?
To smutne, że lekarze którzy zdecydowali się odejść, wciąż robią czarny PR rybnickiemu szpitalowi, bo publikują oświadczenia na stronie Śląskiej Izby lekarskiej, w których de facto namawiają kolegów do tego, by w imię solidarności zawodowej nie przyjmowali naszych ofert pracy. Ja się zastanawiam, gdzie w tym wszystkim troska o dobro pacjentów, których powinniśmy leczyć na zawieszonych oddziałach? Czy kwestie ambicjonalne są ważniejsze od bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego?
„Na mieście” mówi się, że o chętnych do pracy może być trudno także dlatego, że szpital płaci 70 zł za godzinę, gdy obecnie na rynku standard to 120 zł.
To nieprawda. Nie ma u nas lekarzy, którzy pracują za 70 zł za godzinę na kontraktach. Zdarzają się stawki 80-90 zł, są stawki 100 zł, także 120 zł, a nawet więcej. W szczegóły nie chcę się wdawać, bo to niepotrzebne. Powiem jednak tak – szpital w Rybniku naprawdę płaci dobrze.
Dlaczego odejście „tylko” 21 lekarzy musiało spowodować zawieszenie aż 4 oddziałów?
To wynika z tego, że musimy zapewnić zabezpieczenie lekarzy dyżurujących na poziomie kontraktu z NFZ. Jeśli nawet dwóch lekarzy zabraknie do ustalonej normy to zgodnie z prawem oddział nie może pracować. Inną sprawą jest obłożenie – na przykład na pediatrii z trudem sięgało ono 50 procent łóżek. Natomiast powtarzam od dawna, że ten oddział jest dla nas ważny i absolutnie nikt nie myśli o jego likwidacji, bo takie głosy czasami słyszę. Wraca we wrześniu i dalej będziemy leczyć na nim najmłodszych pacjentów.
CZYTAJ DALEJ NA STRONIE 2 >
Komentarze
13 komentarzy
widać że niektórzy komentujący aj mają blade pojęcie o funkcjonowaniu szpitala
~zet (78.31. * .98)
masz rację
jak ktoś więcej wydaje niż ma to strata
"co produkuje" szpital i na czym zarabia ?
szpital produkuje zdrowie ?
Jeżeli ktoś więcej wydaje niż ma przychodu to nie jest strata?
To co mówi Pani dyrektor to jakaś paranoja. W samej nazwie pisze, że to szpital wojewódzki czyli zadaniem rządu jest jego utrzymanie. Żądanie dodatkowych pieniędzy i płacz, że miasta nie płacą to tylko nieudolna próba przerzucania winy na gminy, które i tak mają coraz więcej zadań a coraz mniej pieniędzy. Na tej samej zasadzie, to niedługo okaże się, że ZUS-y, Urzędy Skarbowe, drogi wojewódzkie i autostrady itd. też ma utrzymywać gmina bo to mieszkańcy z tego korzystają., Skoro tak to po co nam Państwo, niech wszystkie podatki trafiają do gmin to wtedy okaże się, że nasz szpital nie będzie miał żadnego zadłużenia.
Babka wali prosto z mostu to niektórym sie nie podoba, normalka. Ale remont potrzebny bo wstyd.,
szpital ma się utrzymywać z kontraktu NFZ a nie z zasobności portfela Marszałka.Pani prezentuje poglądy i postawy gwarantujące doprowadzenie szpitala do ruiny. może o to chodzi?
kto to wsadził na ten stołek? jest już postępowanie prokuratorskie ?