Czwartek, 25 kwietnia 2024

imieniny: Jarosława, Marka, Elwiry

RSS

10.11.2020 08:43 | 0 komentarzy | OK

O rodzicach, którzy wolą nie wiedzieć, młodzieży, która o narkotykach wie bardzo dużo i kampaniach, które zmieniają preferencje uzależnionych z Grzegorzem Romanowem – specjalistą terapii uzależnień rozmawia Katarzyna Gruchot.

O narkotykach trzeba rozmawiać wprost
Grzegorz Romanow - specjalista terapii uzależnień.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Czy to nie jest tak, że często tym ekspertem od używek staje się młody człowiek?

– Oni wiedzą wszystko co trzeba robić żeby się ustrzec przed nałogiem. Potrafią wymienić szkody zdrowotne i pozazdrowotne, które się wiążą z nadużywaniem alkoholu i narkotyków, tylko ta wiedza w ogóle nie wpływa na ich decyzje.

– Jak często zgłaszają się do terapeutów rodzice uzależnionych dzieci?

– Od czasu, gdy większość z nich pracuje zdalnie z domów, coraz częściej, bo zaczęli dostrzegać problemy, których wcześniej nie widzieli. Wsparcie rodziców jest niezwykle ważne, ale zazwyczaj jest tak, że sięgają oni po pomoc w ostatnim momencie. Rzadko kiedy mam do czynienia z rodzicami, którzy przychodzą do mnie, bo dziecko pierwszy raz sięgnęło po marihuanę. Częściej dzieje się tak, gdy już pali od trzech lat i musi powtarzać klasę. Odbieram wiele telefonów, ale niewielu rozmówców decyduje się do mnie przyjść. Często po zajęciach profilaktycznych z młodzieżą proponuję w szkole spotkanie z rodzicami. W placówce, w której jest na przykład 700 uczniów, na spotkanie, które jest zapowiadane od dwóch miesięcy potrafi przyjść trzech rodziców. My o takich tematach nie lubimy nawet myśleć, a co dopiero rozmawiać.

– Jak powrót do zdalnego nauczania wpłynie na kondycję polskiej rodziny?

– Jestem ostrożny w wydawaniu opinii opartych na wrażeniach, a nie badaniach naukowych, ale tych badań na razie nie ma. Mogę więc oprzeć się na doświadczeniach z terapii z pacjentami, których przyjmujemy do ośrodka, bo wiem z jakimi problemami do nas przychodzą, oraz na rozmowach z młodymi ludźmi w szkołach i punktach konsultacyjnych. Moje wrażenie jest takie, że ta sytuacja dramatycznie obniża kondycję psychiczną Polaków. Trafiają do nas pacjenci, których intensywność zażywania substancji psychoaktywnych bardzo wzrosła. Powodów jest wiele: zbyt dużo wolnego czasu, niepewna sytuacja ekonomiczna, więcej stresów i konfliktów spowodowanych zamknięciem w domach. To są problemy, z którymi rodziny nie potrafią sobie poradzić. Zarówno młodzież, jak i osoby dorosłe chętniej sięgają teraz po narkotyki, a ja odbieram coraz więcej telefonów od rodziców, którzy nie mogą otrzymać pomocy, bo poradnie uzależnień w ich miejscowościach są zamknięte, albo część ich działalności jest wyłączona. W Pławniowicach pojawia się coraz więcej pacjentów, którzy w ostatnim czasie stracili pracę. Z wywiadu diagnostycznego wynika, że jest to wydarzenie, po którym wzrasta spożycie narkotyków. Jest też druga strona tego problemu, bo ze względu na pandemię wiele osób korzystających wcześniej z różnych form wsparcia, zostało tej możliwości pozbawionych. Zasilają one grupę wracających do uzależnienia. Młodzież, która nie chodzi już do szkoły i nie mam dostępu na przykład do marihuany, przerzuca się na alkohol, albo tabletki psychotropowe, takie jak xanax, podbierane rodzicom. Te różne przykłady składają się w jedną całość która jest obrazem słabej kondycji psychicznej Polaków.

– Tę słabość wykorzystali producenci trawomatów, które pojawiły się w Raciborzu i Wodzisławiu Śląskim w samym środku pandemii. W samoobsługowym automacie można sobie kupić ziele konopi, które, jak głosi reklama, ma pomagać w walce z depresją i codziennymi problemami. A jak walczyć z trawomatami?

– Jak zawsze ktoś zrobił na tym świetny biznes, na którym dobrze zarobił. To jest oczywiście wykorzystywanie naiwności młodych ludzi. Mówienie o tym, że ktoś wymyślił pewną grupę konopi, która tylko i wyłącznie pozytywnie wpływa na organizm i nie niesie za sobą żadnych skutków ubocznych, jest oszustwem. To jest bardzo groźne i niebezpieczne, szczególnie dla młodego człowieka. Należy to obnażać, ale do walki potrzeba odpowiednich narzędzi. Głośna krytyka może dać coś dorosłym, ale nie wpłynie na młodych, którzy wiedzę z internetu weryfikują z relacjami znajomych. Rozumują tak, że jeśli po suszu z trawomatu nie mają silnych objawów, to znaczy że jest bezpieczniejszy niż alkohol, po którym boli głowa. My nie możemy młodych straszyć trawomatami, musimy z nimi o nich rozmawiać. Badania mokotowskie, dotyczące używania narkotyków wśród młodzieży w Polsce, wskazują, że 25 procent 15-latków miało kontakt z marihuaną. Skoro oni już jej używali, a my będziemy im mówić, że jest zła, to w tej rozmowie nie spotkamy się z nimi. Pamiętam walkę premiera Tuska z dopalaczami. Bardzo dobrze, że politycy zajęli się tym problemem i realizowali go z taką konsekwencją. Efekt kampanii przeciwko dopalaczom był taki, że młodzi ludzie zakodowali, że są złe i sięga po nie patologia. Zaczęli więc od razu szukać czegoś innego i wzrosło nadużywanie środków farmakologicznych. Kiedyś były sklepy z dopalaczami, dziś są trawomaty, jutro pojawi się coś innego. Wiedza młodych ludzi na temat narkotyków jest coraz większa. My musimy o nich rozmawiać wprost i zrobić wszystko, by chcieli nam zaufać.