Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Polityka państwa i Kościół w symbiozie

26.07.2020 07:00 | 2 komentarze | red

Z dr. Adamem Ploszką (na zdj.), pochodzącym z Raciborza prawnikiem z UW, na temat relacji państwo – Kościół koresponduje ks. Łukasz Libowski.

Polityka państwa i Kościół w symbiozie
Dr Adam Ploszka – adiunkt w Zakładzie Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Członek Izby Adwokackiej w Warszawie. Autor licznych publikacji naukowych z zakresu praw człowieka, w tym książki „Publicznoprawny status jednostki skrajnie ubogiej”, nagrodzonej pierwszą nagrodą za rozprawę doktorską w LIII Ogólnopolskim Konkursie „Państwa i Prawa” na najlepsze prace habilitacyjne i doktorskie z dziedziny nauk prawnych.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Bardzo ciekawie uzasadnił swój wyrok

Ł.L.: Czyli Trybunał nie jest konsekwentny?…

A.P.: Jak najbardziej! Analizując poszczególne orzeczenia dotyczące wolności religijnej, można dostrzec w nich momentami brak konsekwencji. W tym kontekście, trochę na innej płaszczyźnie, warto wspomnieć, że także i nasz Trybunał Konstytucyjny bardzo często wypowiadał się na temat relacji między sferą sacrum a profanum. Tu może zaskoczy Cię ta uwaga, ale nasz Trybunał od lat, jeszcze przed kryzysem konstytucyjnym z początku r. 2016 wydał wiele wyroków, w których w sytuacji konfliktu pomiędzy wolnością religijną a innym prawem czy wolnością jednostki zwykle rozstrzygał na rzecz wolności religijnej. Był w tym bardzo konsekwentny. Tytułem przykładu warto wskazać na budzący kontrowersje wyrok dotyczący tzw. klauzuli sumienia, czyli przepisu prawa, który dopuszcza, by lekarz odmówił świadczenia zdrowotnego, na którego wykonanie nie pozwala mu sumienie. Trybunał zapędził się w swoich rozważaniach na tyle daleko, że stwierdził nawet, że „wolność sumienia – w tym ten jej element, którym jest sprzeciw sumienia – musi być więc respektowana niezależnie od tego, czy istnieją przepisy ustawowe ją potwierdzające”. Na tej podstawie przedstawiciele różnych zawodów – aptekarze, sprzedawcy, restauratorzy, kurierzy, drukarze – zaczęli powoływać się na sprzeciw sumienia uzasadniający odmowę sprzedaży danej rzeczy czy świadczenia określonej usługi. Najsłynniejszą sprawą była w tym kontekście sprawa drukarza z Łodzi, który odmówił wydruku banneru promocyjnego organizacji broniącej praw osób należących do mniejszości LGBT, wskazując, że naruszałoby to jego sumienie. Ostatecznie został ukarany za to grzywną. Odwołując się od tej kary, trafił aż do Sądu Najwyższego. Ten zaś utrzymując tę karę, bardzo ciekawie uzasadnił swój wyrok, odwołując się także do Katechizmu Kościoła Katolickiego i wskazując, że takiego zachowania, jakiego dopuścił się drukarz, nie da się pogodzić z nauką Kościoła. Warto tu fragment postanowienia Sądu Najwyższego zacytować wprost: „Z informacji internetowych wynika, że celem działania tej Fundacji było wprowadzenie zasady równego traktowania osób L. w miejscu pracy. Zgodnie z ideą zarządzania różnorodnością, Fundacja starała się przekonywać firmy działające w Polsce o znaczeniu dostrzegania różnorodności wśród pracowniczek i pracowników oraz wykorzystywania tej różnorodności dla dobra firmy. Fundacja promowała również zasady równouprawnienia i niedyskryminacji w miejscu pracy oraz otwarte podejście do konsumentek i konsumentów L. Jeżeli te cele zestawimy z poglądami Kościoła katolickiego dotyczącymi traktowania osób o innej orientacji seksualnej – homoseksualistów – to Katechizm Kościoła Katolickiego z 1992 r. w kontekście szóstego przykazania (nie cudzołóż) nakazuje traktowanie tych osób przez członków wspólnoty katolickiej z szacunkiem, współczuciem i delikatnością, przy unikaniu wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji (pkt 2358)”. Sam baner – co warto dodać – miał charakter czysto informacyjny i nie propagował treści sprzecznych z doktryną Kościoła katolickiego.

Instytucje państwa są na tym polu jednak wyjątkowo nieskuteczne

Ł.L.: Wiesz, Adamie, jakiś czas temu odkryłem, że prawo nie jest wcale takie jednoznaczne i samo przez się zrozumiałe, jak to sobie wyobrażałem. I bardzo mnie to odkrycie ucieszyło, bo pokazuje ono wyraźnie, że za tym wszystkim, za tymi przepisami stoi po prostu człowiek, którego swoim bogactwem zaskakuje życie… Ale mniejsza z tym. Powiedz mi, Adamie, czy jako prawnik widzisz obecnie coś niepokojącego na linii państwo – Kościół.

A.P.: Jednoznaczność prawa jest pewnym ideałem do którego ustawodawca dąży, a który bardzo ciężko osiągnąć. Trudno mówić o problemach na linii państwo – Kościół, bo nie sposób powiedzieć, by Kościół był aktualnie w jakikolwiek sposób represjonowany przez państwo. Na szczęście tę kartę historii mamy już za sobą. Obecnie można nawet zaobserwować pewną symbiozę między polityką państwa a Kościołem. Niestety, nie zawsze w pozytywnym aspekcie. Mam tu w szczególności na myśli nacechowany negatywnymi emocjami język, którego w stosunku do mniejszości seksualnych używają tak niektórzy hierarchowie Kościoła, jak i politycy sprawujący najwyższe urzędy w państwie. W świetle nauczania Chrystusa nie potrafię zrozumieć takiego języka. Natomiast z perspektywy prawnej jest jeden bardzo istotny problem, o którym dyskutowałeś ostatnio z ks. Sylwestrem Pruskim, czyli problem pedofilii. Jakkolwiek Kościół podejmuje pewne działania na tej płaszczyźnie, z mojej perspektywy są one niewystarczające. W związku z tym – z uwagi na potrzebę ochrony pokrzywdzonych tymi czynami osób – do działania powinno wkroczyć państwo. Instytucje państwa są na tym polu jednak wyjątkowo nieskuteczne. Podam konkretne dwa przykłady. Pierwszy to reakcja organów ścigania na zupełnie niezrozumiałą dla mnie decyzję arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, o której donosiły media, o odmowie wydania prokuraturze akt kościelnego dochodzenia w sprawie księdza podejrzewanego o pedofilię. Państwo powinno być w tym zakresie zdecydowanie bardziej skuteczne, dokonując nawet przeszukania w kurii biskupiej celem uzyskania tych akt. Z jakiegoś powodu, którego nie potrafię zrozumieć, tego nie robi. Drugi przykład to powołanie państwowej komisji, która miała zbadać ten problem. Pomimo upływu kilkunastu miesięcy od uchwalenia ustawy powołującej tę komisję do życia, instytucja ta cały czas nie funkcjonuje, bo jej członkowie nie zostali powołani przez poszczególne organy państwa.

Ł.L.: Prawdę mówiąc, Adamie, nie śledzę tych spraw, w związku z tym trudno mi się do nich odnieść. Co do komisji, rozumiem Twoje stanowisko, natomiast kiedy przeczytałem, co myślisz o sprawie pierwszej, poczułem lekki niepokój…

A.P.: Ale to, Łukaszu, nie jest mój pogląd, lecz sposób działania instytucji państwa, który został określony w przepisach regulujących procedurę karną w naszym państwie, od którego nie przewidziano wyjątku. W przypadku gdy organy ścigania, podejrzewając kogoś o popełnienie przestępstwa, domagają się wydania określonych rzeczy czy dokumentów mogących być dowodem w sprawie, to każdy, niezależnie od swojego statusu, ma obowiązek wydania tych rzeczy. Natomiast gdy odmawiamy tego, to kolejnym krokiem przewidzianym przez prawo jest odebranie nam dokumentów czy innych rzeczy przymusowo w drodze przeszukania. Domagając się określonych akt, prokuratura uznała, że znajdują się w nich istotne dowody dla oceny tego, czy doszło do popełnienia przestępstwa. Warto zauważyć, że i tak organy ścigania zachowały w tym przykładzie, do którego się odwołuję, powściągliwość, bo zwykle domagając się wydania dowodów, od razu policja przychodzi w zespołach gotowych do przeszukania, zakładając, że może dojść do odmowy wydania określonych dowodów i konieczne będzie przeszukanie. Na koniec dodajmy, że cele postępowania kościelnego i państwowego w sprawie pedofilii są tożsame, czyli by sprawca przestępstwa został ujęty, a osoba niewinna, niejako przez przypadek, nie poniosła w sposób niezasłużony tej odpowiedzialności. Myślę, że na tym powinno zależeć każdemu.