Wtorek, 23 kwietnia 2024

imieniny: Jerzego, Wojciecha, Adalberta

RSS

Co dalej z bocianem z Pietrowic? Gmina wybrała najtańsze rozwiązanie

23.06.2020 15:04 | 4 komentarze | acz

Jak się okazuje, wycieńczony bocian z Pietrowic Wielkich nie trafił do specjalistycznego ośrodka rehabilitacji zwierząt, a pod opiekę miejscowego strażaka. Specjaliści przestrzegają, że mimo dobrych chęci to łamanie prawa, a maluch powinien jak najszybciej wrócić do rodzinnego gniazda.

Co dalej z bocianem z Pietrowic? Gmina wybrała najtańsze rozwiązanie
Jacek Wąsiński opiekuje się obecnie kilkunastoma bocianami w Leśnym Pogotowiu
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Materiał wideo:

Cała historia zaczęła się w deszczową niedzielę 21 czerwca. Bocianią rodzinę, która w tym roku wychowuje cztery pisklaki, przez kamerę przy gnieździe obserwują internauci z kraju i z zagranicy. Niesprzyjająca aura w postaci kilkudniowego deszczu i silnego wiatru spowodowała, że jeden z maluchów opadł z sił. Ptak leżał na dnie gniazda z głową w rozlewisku i nie przyjmował pokarmu. Zauważyli to czujni internauci. W niedzielne popołudnie powiadomi straż pożarną. Na miejsce przyjechała OSP Pietrowice Wielkie oraz podnośnik z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu. Strażacy przy jego pomocy zbliżyli się do gniazda i zabrali osłabionego malucha.

Strażacy zabierają osłabionego bociana z gniazda w Pietrowicach Wielkich


Po akcji w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. – Co z tym bociankiem, czy wróci do gniazda? – pytała dziś rano jedna z czytelniczek naszego portalu mieszkających w Niemczech. Postanowiliśmy sprawdzić gdzie trafił mały bocian. I tu pojawia się problem, bo ptak nie trafił do specjalistycznego ośrodka tylko do mieszkańca gminy. – Ptak się tam wygrzewa, jest karmiony i już biega po piwnicy czy tam garażu. To strażak, miłośnik ptaków – mówi Jan Herud, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Pietrowicach Wielkich.

– Dobre serce nie wystarczy, potrzebna jest duża wiedza. Ptak powinien trafić jak najszybciej do specjalistycznego ośrodka – mówi nam Jacek Wąsiński, szef Leśnego Pogotowia w Mikołowie. – Mamy u siebie kilkanaście bocianów i takie ptaki absolutnie nie mogą się wychowywać w towarzystwie ludzi. Nie mogą się do nich przyzwyczajać. Ostatnio ratowaliśmy bociana, który został w ten sposób oswojony przez ludzi i efekcie wybijał okna w domu. To nie jest maskotka. Garaż czy piwnica na pewno nie jest właściwym miejscem, na trzymanie dzikiego i chronionego ptaka. Pytanie tez czym jest karmiony. Wygląda na to, że ten bocian trafił z deszczu pod rynnę – dodaje Jacek Wąsiński.

Mieli numer
Aby pracownicy leśnego pogotowia przyjechali po ptaka i go odchowali, gmina musi zapłacić kilkaset złotych. Często urzędnicy próbują zaoszczędzić te pieniądze i szukają innych form opieki niż specjalistyczny ośrodek. – Nie oddaliśmy go do ośrodka dla dzikich zwierząt, bo nie był ranny. Dostał zastrzyk wzmacniający od weterynarza, z którym gmina ma umowę – zapewnia Andrzej Wawrzynek, wójt Pietrowic Wielkich. Urzędnicy mają numer do leśnego pogotowia i są świadomi, że dzikie zwierzęta powinny tam trafiać, bo całkiem niedawno przekazywali tam sowę i ptaka drapieżnego. - Odbieraliśmy tego ptaka drapieżnego też od jakiegoś strażaka, tym razem z Krowiarek. Osoba, która przetrzymuje tego ptaka, naraża się na spore kłopoty. Jak osoby zainteresowane losem bociana powiadomią RDOŚ, to miłośnik ptaków otrzyma wielką karę – mówi Jacek Wąsiński.

Trzeba mieć pozwolenie
O co chodzi? - Każdorazowe przetrzymywanie zwierzęcia chronionego, jeśli nie jest to związane z bezpośrednim ratowaniem jego życia, jest wykroczeniem i grozi za to kara – potwierdza Łukasz Zych, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. Na nawet chwilowe przetrzymanie zwierzęcia chronionego trzeba mieć pozwolenie. Chyba, że zwierzę jest akurat w stanie zagrożenia życia. Wtedy np. może przebywać pod opieką weterynarza. Kiedy już nie zagraża mu niebezpieczeństwo, a wymaga jedynie rehabilitacji, nawet weterynarz go nie może przetrzymywać. Od tego są specjalistyczne ośrodki jak Leśne Pogotowie, które mają warunki, pokarm, wieloletnie doświadczenie i odpowiednie woliery. W tych ostatnich kontakt zwierzęcia z człowiekiem jest ograniczony do minimum. Wszystko po to, aby po powrocie na łono natury nadal unikały człowieka.

Dwie wersje
- Chyba do gniazda nie wróci, bo matka by go odtrąciła. Tak powiedział nasz ornitolog – mówi Jan Herud, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Pietrowicach Wielkich. Zupełnie inną przyszłość bociana kreśli wójt Andrzej Wawrzynek. – Ptak na pewno wróci do gniazda. Od początki mieliśmy taki plan i dlatego nie opłaciliśmy pobytu w leśnym pogotowiu – zapewnia. Specjaliści zwracają uwagę, że ważny jest czas. – Jeśli ptak ma szansę na wychowanie przez bociany to bardzo dobrze. Kłania się jednak wiedza na temat zachowań bociana. Im więcej czasu jest poza gniazdem, tym większe prawdopodobieństwo, że zostanie zaatakowany i odrzucony nie tylko przez rodziców, ale i przez resztę piskląt. Będzie obcym w gnieździe – mówi Jacek Wąsiński.

Gminy stale oszczędzają
Jak mówi szef leśnego pogotowia, bardzo dobrze, że strażacy pomogli bocianowi. Ale powinien od razu po tym trafić do specjalistycznego ośrodka. – Spotykamy się stale z tym, że gminy próbują oszczędzać i fundują dziki zwierzętom pseudowarunki, byleby były tanie. To nic innego jak łamanie prawa. Wójt czy burmistrz nie płaci za to z własnych pieniędzy. Powinien mieć na to zabezpieczone pieniądze w budżecie, chyba że ochrona przyrody w danej gminie to fikcja i mówi się o niej tylko przy okazji wyborów. Bardzo dobrze, że ludzie interesują się losem tego małego bociana. Z praktyki wiem, że często temat po takiej akcji ratunkowej w niektórych gminach przycicha a bociany czy inne zwierzęta widzimy potem w prywatnym zoo czy na posesjach. To nie miejsce dla nich. Gminy mają prawny obowiązek zadbania o los takiego zwierzęcia i w razie konieczności pokrycia kosztu ich rehabilitacji i szczęśliwego powrotu na łono natury – mówi Jacek Wąsiński.

Azyl nadleśnictwa
Co ciekawe, Leśne Pogotowie ratuje nie tylko bociany. Placówka powstała przy Nadleśnictwie Katowice w 1993 roku i zajmuje się rehabilitacją oraz opieką nad osieroconymi zwierzętami. Jej podopieczni pochodzą nie tylko z województwa śląskiego. Zwierzęta, które nie są w stanie powrócić do sił, mają zapewnione schronienie do końca życia. W ciągu roku do placówki trafia ok. 100 zwierząt potrzebujących pomocy, z czego ok. 40 proc. wraca do lasu. Wśród zwierząt znajdujących się w placówce, na szczególną uwagę zasługują te, które zostały wpisane do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt, będącej rejestrem zagrożonych gatunków. Są to m.in. ryś, wilk, kozica, bielik, żółw błotny czy puchacz.

(acz)

Bociany można śledzić tutaj: http://www.wawrzinek.pl/pl/component/content/article/57

Ludzie:

Andrzej Wawrzynek

Andrzej Wawrzynek

Wójt gminy Pietrowice Wielkie.

Jan Herud

Jan Herud

Radny gminy Pietrowic Wielkie