Dziki mnożą się na potęgę. Ich liczbę trzeba regulować
Z Maciejem Wittem, Powiatowym Lekarzem Weterynarii w Wodzisławiu Śl. rozmawiamy o afrykańskim pomorze świń, polowaniach i obowiązujących procedurach dotyczących badania upolowanych zwierząt.
– Pytanie czy myśliwi tych przepisów w strefach zagrożonych przestrzegają?
– No właśnie. Co innego jak jest polowanie zbiorowe, w którym uczestniczy nieraz kilkadziesiąt osób i ludzie się pilnują. Ale są myśliwi, którzy chodzą na indywidualne polowania. Kto ich sprawdzi? O to musi zadbać już koło łowieckie. Natomiast trzeba najpierw komuś udowodnić, że postępuje niezgodnie z przepisami.
– Dzików w naszym powiecie jest dużo czy mało?
– W obwodach łowieckich naliczono podczas ostatniego liczenia około 206 sztuk. To jest to co myśliwi na koniec okresu policzą. Ale dziki rozmnażają się obecnie nawet nie dwa, a trzy razy w ciągu roku. Jak mamy ich policzonych około 200, to wkrótce może być ich 600.
– Zmierza pan do tego, że ta liczba dzików ciągle się zmienia?
– Co kilka miesięcy pojawiają się młode i to w różnych ilościach.
– Obrońcy zwierząt obawiają się, że po zmianach w prawie (po wprowadzeniu tzw. lex Ardanowski) myśliwi wystrzelają wszystkie dziki i w ogóle nie będzie ich w lasach.
– Gdyby do dzików nie strzelano, to za chwilę były one w miastach. Jakaś gospodarka, regulacja ich liczby musi być, bo te zwierzęta nie mają naturalnych wrogów, a jak już wspomniałem, w ciągu roku mogą potroić swoją liczbę. Nawet gdyby teoretycznie udałoby się wystrzelać na danym obszarze wszystkie dziki, to za parę miesięcy pojawią się w tym miejscu dziki z innych terenów, np. z Czech. Ale wszystkich dzików wystrzelać się nie da. Myśliwi byli cały czas, cały czas strzelali. A zwierzyny przybywa. Czy kiedyś ktoś widział dzika? A teraz wystarczy iść na pole z kukurydzą i niemal pewne jest, że spotka się dzika.