Czwartek, 25 kwietnia 2024

imieniny: Jarosława, Marka, Elwiry

RSS

Kilka tysięcy litrów niemocy

16.01.2019 19:00 | 2 komentarze | żet

Najpierw był wielki pożar na krajowej czterdziestce piątce w gminie Rudnik, później samobójstwo popełnił właściciel firmy przewozowej. Po pożarze pozostał wrak i niebezpieczny ładunek. Mieszkańcy Szonowic przez kilka miesięcy starali się o usunięcie spalonej naczepy. Osiągnęli tylko połowiczny sukces – wrak w końcu odholowano, ale niebezpieczne odpady, które nią przewożono, pozostały. Teraz mieszkańcy obawiają się rozszczelnienia zbiorników i skażenia okolicy.

Kilka tysięcy litrów niemocy
Jan Zgaślik i składowane na jego podwórku niebezpieczne odpady. Zdjęcie wykonano na początku stycznia 2019 r. Wcześniej rolnik z Szonowic został oskarżony o kradzież opon z wraku naczepy, na której wwieziono do Polski niebezpieczne odpady. J. Zgaślik twierdzi, że oskarżenie sformułowano na podstawie zeznań grupy nieprzychylnych mu osób. Rolnik mówi, że to nie pierwszy raz, kiedy grupa mieszkańców wsi uprzykrza mu życie w podobny sposób. - Niedawno podali, że pod folią na polu zakopałem martwego cielaka, a to była nieprawda. Wcześniej miałem też kontrole z weterynarii. Żadnych nieprawidłowości nie stwierdzono, ale ja mam już tego dosyć. Tak nie może być, żeby niewinnego człowieka niszczyć donosami. Ja nie mam czasu łazić po policji i sądach, ja muszę pracować. Jeśli przeczyta to jakiś prawnik, to proszę o kontakt. Chcę żeby w moim imieniu zajął się sprawą tych donosów, nie chcę z tego żadnych pieniędzy, ale mam nadzieję, że ci którzy je pisali zostaną ukarani - mówi J. Zgaślik. Wywalczone w sądzie odszkodowanie chciałby przekazać na cel charytatywny oraz parafię w Modzurowie.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Podwórko to nie składowisko odpadów

Rozmawiamy o sprawie z Krzysztofem Spornym, kierownikiem referatu ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Raciborzu. – Jeśli potwierdziłoby się, że są to odpady, to podwórko na pewno nie jest miejscem przeznaczonym do składowania odpadów – mówi „Nowinom Raciborskim” K. Sporny.

Kwestie związane z odbiorem, przechowywaniem i zagospodarowaniem odpadów nie należą do kompetencji starosty, ale burmistrza, prezydenta lub wójta danej gminy. Dlatego też zwracamy się do wójta gminy Rudnik Piotra Rybki z prośbą o komentarz w tej sprawie.

– Odpowiadamy za gospodarkę odpadami na terenie gminy, jednak w tym przypadku mamy podwójnie związane ręce, gdyż te beczki nie znajdują się na terenie należącym do gminy, a całą sprawą zajmowała się prokuratura. Prokuratura skierowała sprawę do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w Warszawie o nielegalnym międzynarodowym przemieszczaniu odpadów. Jak ustalono urząd ten poinformował stronę kraju wysyłki o obowiązku odbioru materiału. Dlatego nie możemy przystąpić do działania, dopóki nie otrzymamy oficjalnego pisma w tej sprawie z nakazem usunięcie tych odpadów, czy przekazania ich do utylizacji. Gdybyśmy zrobili to na własną rękę, mogłoby dojść do sytuacji, w której właściciel tych beczek zażądałby odszkodowania za zutylizowany przez nas ładunek – mówi Piotr Rybka, wójt gminy Rudnik.

W rozmowie z „Nowinami Raciborskimi” wójt zwraca uwagę na fakt, że do urzędu gminy nie wpłynęła żadna informacja o podjętych działaniach w celu przewiezienia materiału do kraju wysyłki. Jednocześnie zauważa, że gdyby odpady stwarzały zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców, wówczas służby nie pozwoliłyby na ich przechowywanie w miejscu do tego nieprzeznaczonym.

Pytamy więc w prokuraturze, dlaczego niebezpieczne odpady znajdują się na prywatnej posesji jednego z mieszkańców, która nie jest przecież składowiskiem odpadów. – Przedmioty zabezpieczone znalazły się tam, bo tam doszło do zdarzenia. Tam zostało to ujawnione. Prokuratura w toku prowadzonego postępowania występowała do innych organów, m.in. do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, który jest organem właściwym do podjęcia decyzji i działań w zakresie usunięcia tych substancji z miejsca, w którym się znajdują. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że główny Inspektor Ochrony Środowiska zwrócił się do strony czeskiej o spowodowanie przewiezienia powrotnego tych odpadów z Polski do Czech, bo stamtąd one pochodziły i stamtąd zostały przewiezione – odpowiada M. Klekotka.

Co jest w beczkach?

Prokuratura odmawia podania nazwy niebezpiecznych odpadów, które znajdują się w Szonowicach, a tylko informacje z tego źródła można byłoby uznać za pewne. Ze swojej strony udało nam się jednak dotrzeć do charakterystyk substancji umieszczonych na dwóch beczkach z odpadami. Jeśli zawarte w nich informacje rzeczywiście odpowiadałyby zawartości pojemników, to mielibyśmy do czynienia ze środkami służącymi do produkcji piany gaśniczej, które zawierają m.in. 2–butoksyetanol. To środek charakteryzujący się ostrą toksycznością przy kontakcie z drogami oddechowymi, skórą lub drogami pokarmowymi. Związek działa drażniąco na oczy i skórę. Przy ostrym zatruciu może powodować m.in. bóle i zawroty głowy, mdłości czy wymioty.

Inne źródła wskazują, że w beczkach znajdowały się szlamy wodne zawierające farby i lakiery, zawierające rozpuszczalniki organiczne lub inne substancje niebezpieczne.

Ludzie:

Andrzej Chroboczek

Andrzej Chroboczek

Radny Powiatu Raciborskiego.

Artur Wierzbicki

Artur Wierzbicki

Radny Powiatu Raciborskiego.

Piotr Rybka

Piotr Rybka

Wójt gminy Rudnik.