Wtorek, 23 kwietnia 2024

imieniny: Jerzego, Wojciecha, Adalberta

RSS

Ale bubel! Pasjonaci musieli wynieść się z Wodzisławia do Marklowic

24.05.2018 13:00 | 3 komentarze | mak

Tor dla pojazdów zdalnie sterowanych w Rodzinnym Parku Rozrywki w Wodzisławiu okazał się fuszerką. Dziury, wyrwy, kałuże. - Na początku przyjeżdżali tu ludzie z całego regionu. A teraz tor, na który miasto wydało kasę, niszczeje - bulwersuje się pani Monika.

Ale bubel! Pasjonaci musieli wynieść się z Wodzisławia do Marklowic
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W Rodzinnym Parku Rozrywki „Trzy wzgórza” są dwa tory dla modeli zdalnie sterowanych. Jeden ma nawierzchnię asfaltową, drugi jest crossowy. Gdy tory powstawały, miasto chwaliło się, że „konstrukcja i wykonanie torów ma umożliwiać jazdę modelami oraz organizowanie w sposób profesjonalny zawodów i pokazów”. Nic z tego, bo tor crossowy okazał się bublem. - Mój mąż interesuje się pojazdami zdalnie sterowanymi i chętnie bierze udział w zawodach. Jeszcze rok i dwa lata temu takie zawody odbywały się w Rodzinnym Parku Rozrywki. Ściągały ludzi z całego regionu: z Częstochowy, Bielska-Białej, Dąbrowy Górniczej, Krakowa czy Cieszyna. Nie tylko uczestników, ale całe ich rodziny - mówi pani Monika, która skontaktowała się z nami w sprawie feralnego toru. - Mąż brał udział w zawodach, a ja i dzieci kibicowaliśmy albo korzystaliśmy z atrakcji parku. Niestety, ten tor jest obecnie w fatalnym stanie, nie ma odpowiedniego odwodnienia i nie nadaje się do organizowania zawodów. Miasto wydało na niego kupę kasy, a teraz tor niszczeje. To jest wstyd. Zawodnicy musieli przenieść się do Marklowic. Tamtejszy tor jest w szczerym polu, nie ma zaplecza sanitarnego, ale przynajmniej zawodnicy są w stanie rozegrać zawody. Szkoda tylko, że rodziny nie mogą już brać w tym udziału, bo po prostu dzieci nie mają co tam robić - dodaje pani Monika.

Skontaktowaliśmy się z pasjonatami samochodów zdalnie sterowanych, którzy korzystali z wodzisławskiego toru. Powiedzieli nam, w czym jest problem. - Długo by opowiadać. Od błędów w projekcie, przez wykonanie, aż po nawierzchnię. Błędy występowały od samego początku. Nawierzchnia okazała się fatalna. Po każdym deszczu pojawiały się kamienie, dość duże, których tam w ogóle nie powinno być. Później „wychodził” podkład. Następnie tor na tyle się utwardził, że woda przestała wsiąkać, a nie ma tam odpowiedniego odwodnienia. Po opadach deszczu stały kałuże, były dziury i wyrwy. Po takim torze nie można jeździć, trzeba było odwoływać kolejne zawody - mówi wprost jeden z zawodników (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Dodaje, że początkowo w naprawie nawierzchni toru zawodnikom pomagali pracownicy Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Wodzisławiu. - Później na nasze prośby reagowali „jak chcecie, to zróbcie”. No i owszem, naprawialiśmy. Robiliśmy to za darmo i w wolnym czasie. Ale można tak zrobić raz, drugi, trzeci. Tylko że później w ludziach coś zaczęło pękać, bo to przecież miejski tor i obowiązkiem miasta jest dbanie o niego. Dlatego czara goryczy się przelała - dodaje, tłumacząc powody przenosin z Wodzisławia do Marklowic.

Miasto obiecuje naprawę

Jak poinformował Bogdan Bojko, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji „Centrum”, crossowy tor dla modeli zdalnie sterowanych ma być naprawiony poprzez wykonanie odwodnienia oraz poprawę nawierzchni. Zadanie mają wykonać Służby Komunalne Miasta. MOSiR jest w trakcie realizacji zakupu specjalnego kruszywa oraz siatki ochronnej. Służby Komunalne mają zacząć prace jeszcze w maju od odwodnienia terenu.

(mak)