Wtorek, 23 kwietnia 2024

imieniny: Jerzego, Wojciecha, Adalberta

RSS

Dzik szarżował na ludzi

14.01.2018 13:00 | 14 komentarzy | art

Środa między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. Krzysztof Mondel krzątał się po podwórku. Razem z teściem budował kojec dla psa, kiedy na podwórku pojawił się ogromny dzik. Na widok mężczyzn rozpoczął szarżę. - W ostatniej chwili, dzięki temu, że ostrzegła mnie żona, zdążyłem odskoczyć w bok – opowiada pan Krzysztof. Przez kilka kolejnych chwil mógł się tylko przyglądać, jak sporej wielkości zwierzę dewastuje ogrodzenie, próbując wydostać się do pobliskiego lasu.

Dzik szarżował na ludzi
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Podwórko, na którym doszło do tej sytuacji, jest całkowicie ogrodzone. Było jednak popołudnie, godzina 15.30, więc brama wjazdowa była otwarta. Spłoszone, może przez przejeżdżający samochód zwierzę wbiegło z ulicy na podwórko. Wtedy zobaczyła je przez okno małżonka pana Krzysztofa. Pobiegła na drugą stronę domu i przez okno balkonowe ostrzegła męża przed niecodziennym gościem. - Biegł prosto na mnie, w ostatniej chwili odskoczyłem. Przebiegł może z pół metra ode mnie. Był ogromny. Szybko z teściem wbiegliśmy na taras. A dzik taranował to jedno ogrodzenie, to drugie, to trzecie. To zwykła siatka, więc dość mocno ją sfatygował – pokazuje efekty wizyty dzika pan Krzysztof. Ostatecznie po pewnym czasie zwierzę znalazło drogę do bramy.

Dziki polubiły sąsiedztwo ludzi

Wiesław Krzyżok, sołtys Krostoszowic, który również tego dnia musiał salwować się pośpieszną ucieczką przed dzikiem, przyznaje, że ul. Leśna, na której doszło do opisanej wyżej sytuacji, ostatnio często jest odwiedzana przez dziki. Leśna sąsiaduje z pokopalnianą hałdą, na której dawno już wyrósł gęsty las. Na zboczu hałdy, w leśnej gęstwinie dziki mają wymarzone warunki do bytowania. - Ostatnio widziałem, jak na skraju lasu chyba ze 14 ich biegało – mówi sołtys. Niestety dziki zaczęły coraz śmielej odwiedzać sąsiedztwo ludzi, najpewniej w poszukiwaniu pożywienia. Jak mówi sołtys, do tej pory odwiedziny te kończyły się raczej poniszczonym ogrodzeniem albo przerytym trawnikiem mieszkańców ulicy. I dochodziło do nich wtedy, kiedy na dworze nie było ludzi. Tymczasem teraz do ataku doszło w biały dzień.

– Zadzwoniłem do myśliwego z koła łowieckiego, żeby coś z tymi dzikami zrobili. Przecież nie jest normalne, że w biały dzień dzik biega po ulicy i wchodzi do zagród. Chwilę po tym ataku, drogą szło dziecko, ono by raczej nie uciekło przed szarżującym dzikiem. Tymczasem kiedy opowiedziałem o tym myśliwemu, ten stwierdził, że nic nie może zrobić, bo na terenach zamieszkałych strzelać do dzików myśliwi nie mogą. Powiedział też, że na takim terenie za dzikie zwierzęta odpowiada Skarb Państwa, który jest właścicielem zwierzyny łownej – opowiada sołtys. Nie ukrywa, że odpowiedź myśliwego mocno go zirytowała. - No to co w takiej sytuacji, kiedy dziki hasają po ulicy mamy zrobić? - pyta Krzyżok.