Dr Carl Kuh – wielce zasłużony dla Raciborza
- W roku jubileuszowym naszego miasta trzeba koniecznie wspomnieć o niektórych postaciach zasłużonych dla Raciborza; zasłużonych, a zapomnianych, bo często nie upamiętnia ich żadna ulica, ani żaden pomnik. Taką osobą jest np. Dr Carl Kuh, człowiek szerokiego serca i wielu inicjatyw - pisze ks. Jan Szywalski.
Zaangażowany w walce z epidemią tyfusu
W 1847 r. wskutek nieurodzaju nastała klęska głodu na Górnym Śląsku, do której dołączyła choroba tyfusu – towarzyszka biedy. Dr Kuh bezinteresownie zaangażował się w zwalczanie tej choroby. Sam zarażony przeżył, choć już na trwałe był osłabiony. Nadal jednak pozostał aktywny: założył filię szkoły dla niesłyszących w Rydułtowach oraz alumnat dla szkolenia nauczycieli.
Podczas wojny prusko-francuskiej urządził w pomieszczeniach loży wolnomularskiej lazaret dla rannych żołnierzy na 20 łóżek i leczył ich własnym kosztem.
Zmarł w 1872 r. podczas krótkiej wizyty we Wrocławiu. Zgodnie z jego życzeniem został pochowany w grobowcu rodzinnym w Wojnowicach. Spoczywali tu już dwaj jego synowie oraz pewna kobieta związana z ich rodziną. Pierwotnie grób był za kościołem. Dzisiejszy nowy nagrobek, z dwujęzycznym napisem – ale o tej samej treści, co pierwotny – postawiono po prawej stronie głównego wejścia do kościoła.
Przynależność do loży masońskiej
Doktorowi Kuh można zarzucić, że należał do masonerii. Owszem, to prawda, założył nawet nową lożę w Raciborzu. Trzeba jednak pamiętać, że był protestantem, a Kościół ewangelicki był bardziej liberalny wobec masonerii. Dodam, że w wyżej wspomnianym Zarządzie kierującym Zakładem Głuchych zasiadał obok dra Kuha także proboszcz farnego kościoła ks. dr Heide.