Sobota, 20 kwietnia 2024

imieniny: Agnieszki, Czesława, Amalii

RSS

Nauczyciele z Raciborza protestowali w Warszawie [ZDJĘCIA]

15.10.2015 15:40 | 0 komentarzy | ż

Do fotorelacji Mieczysława Swadźby dołączamy artykuł Piotra Sputa o sytuacji polskiego szkolnictwa. - Wycofywania się państwa z kierowania i kontroli nad oświatą oraz coraz mocniejsze powierzanie tych funkcji samorządom, które same nie funkcjonują jeszcze w sposób doskonały czy nawet poprawny, prowadzi do degrengolady i kryzysu oświaty - pisze P. Sput.

Nauczyciele z Raciborza protestowali w Warszawie [ZDJĘCIA]
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jak Państwo zapewne wiecie, 14 października, w rocznicę obchodzonego od ponad 40 lat Dnia Edukacji Narodowej, odbyła się w Warszawie, przed budynkiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, wielka manifestacja nauczycieli. Przybyło na nią około 20 000 pedagogów z całej Polski, reprezentujących nauczycielską „Solidarność” oraz Związek Nauczycielstwa Polskiego. Z Raciborza w manifestacji brała udział delegacja pedagogów z „Solidarności” pod wodzą Teresy Frencel oraz delegacja Związku Nauczycielstwa Polskiego. „…Jesteśmy tu, bo żyjemy i pracujemy w kraju, w którym nauczyciele zarabiają najmniej w Europie…” mówił podczas manifestacji przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Ryszard Proksa. Inni mówcy, w tym szef ZNP Sławomir Broniarz, domagali się zwiększenia zmniejszanych z roku na rok wydatków na oświatę, zatrzymania procesu likwidacji szkół, zaprzestania świadomych działań rządu mających na celi deprecjonowanie statusu nauczyciela oraz kreowania wizji bajecznych zarobków nauczycielskich. Mówcy podkreślali, że rządzący manipulują faktami dotyczącymi nakładów na edukację, czasu pracy nauczycieli i wysokości ich wynagrodzeń. „…Rząd okłamuje opinię publiczną mówiąc, że rocznie przeznacza 5 proc. PKB na edukację. Z danych, które my posiadamy, wynika, że te nakłady systematycznie spadają i w tym roku wyniosły 2,5 proc. PKB…” mówi Lesław Ordon, przewodniczący Regionalnego Sekretariatu Nauki i Oświaty NSZZ „Solidarność” w Katowicach.

Przedstawiciele oświatowej „Solidarności” i ZNP przygotowali wspólną petycję do premier Ewy Kopacz.  Szefowa rządu nie znalazła czasu, by się z nimi spotkać. Zostaliśmy przyjęci przy wejściu do kancelarii przez jednego z urzędników.

Do związkowców wyszła minister edukacji Joanna Kluzik - Rostkowska, jednak demonstranci nie wpuścili jej na scenę, podziękowali stanowczo za fatalną współpracę i nie pozwolili zabrać głosu. Pani minister musiała jak niepyszna wrócić do kancelarii.

Manifestacja była wyrazem współpracy i solidarności dwóch największych związków zawodowych, które działają w oświacie. Dobrze to wróży na przyszłość polskiej oświacie.

Gdy racje są kruche, usztywnia się stanowisko

Bezstronny obserwator może zauważyć, że od wielu lat na łamach massmediów toczy się dyskusja na temat szkolnictwa i nauczycieli. W zasadzie przyznacie Państwo, że to nie dyskusja lecz nagonka. Lenie, nieroby, nieuki z wielkimi wymaganiami (czyli ogólnie nauczyciele) chcą jeszcze więcej lub co najmniej zachować to, co zdobyli kosztem innych.

Jak już kiedyś pisałem, przypomina to dokładnie wschodnią metodę nagonki na kolejne grupy społeczne czy też zawodowe w Rosji w czasach Lenina i Stalina. Przedsiębiorcy, kułacy (czyli bogaci i dobrze gospodarujący chłopi), Żydzi, wojskowi, Polacy, lekarze, ogólnie tzw. zdrajcy narodu, byli kolejno w mediach piętnowani, potem zaś prześladowani i fizycznie likwidowani. Także w komunistycznej PRL stosowano metody mające na celu atomizację społeczeństwa, napuszczania jednych na drugich. Szokujące jest to, że rządzący, także duża część mediów, stosuje dzisiaj takie metody - ćwierć wieku po upadku komuny. Rzuca to też światło na proweniencję zarówno władzy jak i wspomnianych mediów.

Ludzie, zauważyłem, lubią takie myśli, które nie zmuszają do myślenia

Prawie we wszystkich krajach na świecie zawód nauczyciela jest uważany za coś szczególnego, godnego opieki i uznania. We wszystkich kręgach kulturowych istnieją też sentencje na wzór polskiej: „Obyś cudze dzieci uczył”. Szczególną pozycję zawodu nauczyciela podkreśla wyraźnie opracowana w 1966 roku przez UNESCO i Międzynarodową Organizację Pracy Rekomendacja w sprawie statusu nauczyciela. Zawarto w niej zapisy, które posłużyły do opracowania rozwiązań prawnych tyczących nauczycieli i szkolnictwa w wielu państwach świata, także w Polsce. Podkreślono tam też wyraźnie szczególną rolę nauczycieli w wychowaniu młodych pokoleń oraz w zapewnieniu najwyższej jakości edukacji na wszystkich poziomach nauczania. Mowa jest też o tym, że „…stabilność zawodowa i bezpieczeństwo zatrudnienia są niezbędne zarówno w interesie procesu nauczania, jak i w interesie nauczyciela i powinny być gwarantowane oraz że nauczyciele winni być skutecznie chronieni przed arbitralnymi działaniami, których charakter mógłby naruszyć ich sytuację zawodową lub ich karierę…”. Górnolotne słowa, które kiedyś były powszechnie akceptowane, obecnie zaś w Polsce są obiektem szyderstw i ataków. Polska oświata jest chora, skrzywiona, rzucona na pastwę układów, powierzona w nieodpowiednie, dyletanckie ręce. Oto kilka głównych problemów.

Trzeba by stu oczu, by móc je na wszystko przymykać

Mgr Elżbieta Linowska - nauczyciel dyplomowany z 30 - letnim stażem pedagogicznym, w tym 10 lat na stanowisku dyrektora największej szkoły średniej na Podlasiu pisze bez ogródek: „…Regulacje prawne w oświacie pozwalają na stosowanie   powszechnego mobbingu.   Prawo oświatowe  kreuje dyrektora – mobbera”.

A dalej: „…Nauczyciele stanowią najliczniejszą grupę osób zgłaszających problem mobbingu w miejscu pracy i zwracających się po pomoc prawno-psychologiczną do Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Antymobbingowego…”.

Dalej zaś o głównych bolączkach szkoły: „…Powierzanie niewłaściwej osobie sprawowania funkcji dyrektora szkoły, często z tzw. układu samorządowo-politycznego. Nepotyzm w polityce kadrowej przełożonego kreuje niezdrowe zasady konkurencji pomiędzy członkami rady pedagogicznej, prowadzące do donosicielstwa, lizusostwa, pomówień, fałszywych oskarżeń, co wynika też z kurczącego się rynku pracy (niż demograficzny)”. Problemem jest też feminizacja środowiska nauczycielskiego.

Wspomniana wyżej doświadczona nauczycielka i wieloletni dyrektor pisze wprost: „…Pobieżna analiza wybranych elementów z regulacji prawnych w oświacie wskazuje, że mobbing pracowniczy jest zjawiskiem z obszaru patologii zachowań organizacyjnych. Prowadzi do naruszenia godności osobistej pracownika, powstania uczucia zagrożenia, irracjonalnego strachu i poczucia niepewności oraz niemożności podjęcia obrony własnej pozycji lub osoby. Niezaspokojenie podstawowych potrzeb jednostki, jak bezpieczeństwa, przynależności, samorealizacji, godności własnej prowadzi szybko do frustracji i stresu. Zaś te uczucia przenoszone są na relacje nauczyciel - uczeń. I to jest jeden z najnieszczęśliwszych skutków mobbingu występującego w szkole. Najlepsze prawo nie spowoduje zakazu zatrudniania „złych” dyrektorów, nie posiadających podstawowych umiejętności komunikacji interpersonalnych, negocjacji, wiedzy merytorycznej niezbędnej do sprawowania funkcji, jeśli o takich stanowiskach będą decydowały układy polityczno-samorządowe i kumoterskie, a regionalna polityka oświatowa z ludzkimi i instytucjonalnymi blokami będzie miała możliwość dyfuzji w relacje pedagogiczne, w procesy i zdarzenia oświatowe….”.

Czasem trzeba okres między przeszłością a przyszłością przeżywać w jakimś zastępczym czasie gramatycznym

Jak już kiedyś wspomniałem, definiując ogólne przesłanki problemu oświaty w Polsce należy stwierdzić, że obecne i nie tylko władze państwa polskiego dążą do stworzenia taniego państwa, tzw. państwa nocnego stróża. Wycofywania się państwa z kierowania i kontroli nad oświatą oraz coraz mocniejsze powierzanie tych funkcji samorządom, które same nie funkcjonują jeszcze w sposób doskonały czy nawet poprawny, prowadzi do degrengolady i kryzysu oświaty. Na to nakłada się jeszcze fakt, że za kolejnymi zadaniami stawianymi samorządom w dziedzinie oświaty nie idzie solidne ich finansowanie. Najlepiej kryzys w polskiej oświacie zdefiniował cytowany przeze mnie w przeszłości prof. Śliwerski, który pisał o polskiej oświacie, jako o czynniku destrukcji demokracji. Charakteryzował też szeroko polskie pseudoreformy, szwindle z testami, dyletanckim i dowolnym skalowaniem poziomu trudności testów do egzaminów, w tym maturalnych, fatalny poziom kandydatów do zawodu nauczycielskiego, degrengoladę urzędów i instytucji odpowiedzialnych za oświatę.

Profesor stwierdza dalej co następuje: „…Z badań specjalistów od higieny pracy zawodowej wynika, że ok. 30 proc. nauczycieli w ogóle nie powinno pracować w zawodzie, bo to są ludzie wypaleni, toksyczni dla siebie i uczniów, a kolejne 25 proc. to przeciętniacy na granicy wypalenia. Nie mają wsparcia, więc chcą tylko przetrwać….”. Profesor pisze dalej: „…Z moich badań wynika, że wciąż prawie 50% polskich nauczycieli to ludzie z pasją, połowa z nich ma nawet misję…”.

A dalej: „…Kuratoria stały się już tylko policją wewnętrzną ministerstwa, która ma pilnować trzymania się podstawy programowej. To niszczy kreatywność i profesjonalną niezależność nauczycieli szkół publicznych…”.

Konkluduje też smutną prawdę: „…Szkoła nie uczy ich (uczniów) już umiejętności związanych z krytycyzmem, analizowaniem zjawisk w kategoriach przyczynowo-skutkowych, wyciąganiem wniosków. To zostało zredukowane przez samych nauczycieli. Nie dlatego, że nie chcą tego uczyć, ale takie są dzisiaj podstawy programowe. Odchodzi się od kształcenia spiralnego, powracania na kolejnych etapach edukacji do wcześniejszych zagadnień, łączenia i systematycznego pogłębiania wiedzy z różnych przedmiotów. Nie ma już podejścia interdyscyplinarnego. Teraz jest nauczanie liniowe…”.

Nie zgadzam się z matematyką. Uważam, że suma zer daje groźną liczbę

Problemy, o którym tu wspominam, o których już pisałem wcześniej, pogłębiają się z roku na rok. Każdy wie, że samorządy terytorialne funkcjonują w Polsce fatalnie, są często siedliskiem niedemokratycznych powiązań różnych grup interesów. Często jest też tak, że stanowiska dyrektorskie w szkołach to niejako synekury samorządowe, co powoduje wiele ujemnych skutków. Dyrektor często, chcąc pozostać na stanowisku jak długo się da, stawia na współpracowników, których można określić jako „mierny, ale wierny”. W szkole, czego mamy niestety bardzo wiele przykładów, dochodzi do tworzenia się grup, nawet o charakterze religijnym, szerzy się lizusostwo, donosicielstwo – a wszystkiemu przypatrują się uczniowie – i wyciągają swoje wnioski.

Wielu nauczycieli nie nadaje się do zawodu. Mamy tu wyraźnie do czynienia z doborem negatywnym – do zawodu nie idą najlepsi, ale najmniej prężni i najbardziej niezdecydowani. Do szkoły przyjmowani są nie najlepsi, ale znajomi, nie rokujący nadzieje, ale rokujący wierność, posłuszeństwo i podporządkowanie. Jest na to tysiące przykładów. Nauczyciele, tak jak wszyscy obywatele naszego kraju, są wytworem swego czasu, który nie promuje często prawych ale dostosowanych, odważnych tylko klakierów, wybitnych tylko wiernych i przeciętnych, bezstronnych tylko miernych i lizusów, co powoduje, że wielu dobrym nauczycielom ciężko w dzisiejszych czasach być sobą. Jak zaś mawiał Jerzy Stanisław Lec „Żeby być sobą, trzeba być kimś”.

W Raciborzu zaś sfrustrowani wieloma czynnikami nauczyciele powtarzają kawał: „Czym się różni nauczyciel od balkonu? Ten ostatni jest w stanie utrzymać całą rodzinę”. Osoby zorientowane twierdzą, że najpierw „zdeprawowano” gminne placówki oświatowe, następnie w ślad za nimi uczyniono to z instytucjami powiatowymi. W ostatnich też latach głośno było o malwersacjach dużej ilości gotówki, głównie z tzw. funduszy socjalnych. W jednym z ościennych województw kontrole Państwowej Inspekcji Pracy stwierdzały uchybienia lub wręcz malwersacje finansowe związane ze wspomnianym funduszem prawie w każdej szkole. W Raciborzu w jednej ze szkół „wyparowało” kilkaset tysięcy złotych.  W innej nie płacono nauczycielom wielu świadczeń, co przynosiło organowi prowadzącemu wiele oszczędności. Ostatnio urządzano konkurs na dyrektora, w których startowała tylko jedna osoba. Co ciekawe, osoba ta, co zostało bezwzględnie wykazane, łamała prawo wielokrotnie, także z premedytacją, w placówce, której dyrektorowała, stwierdzono też zachowania mobbingowe. Komisji konkursowej nie przeszkadzało to jednak w wyborze tejże osoby na dyrektora szkoły. Są to praktyki rodem z republik bananowych czy Białorusi. Takie zachowania i praktyki samorządowych decydentów należy piętnować i monitować gdzie tylko się da, także po możliwej zmianie władz centralnych w Polsce. Jeżeli ktoś odbierze to stwierdzenie w kategoriach pewnej groźby, to znaczy, że w szkole, do której uczęszczał, nauczono go czytać ze zrozumieniem. Co dzisiaj nie jest takie oczywiste.

Piotr Sput NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania